9. Nie musisz nic mówić

1.7K 44 12
                                    

Lorenzo POV:

Była pierwsza w nocy, gdy wstałem z niewygodnego łóżka i cicho opuściłem dom. Anastasia twardo spała, więc przymknąłem najciszej skrzypiące drzwi i wyszedłem na dwór. Usiadłem na betonowych schodach, głęboko wzdychając. Uniosłem wzrok na mrok, który panował w środku lasu. Świeciło miliony gwiazd i wielki okrągły księżyc rzucał niewielkie światło, przebijając się przez drzewa. Sięgnąłem ręką do kurtki jeansowej i wyjąłem z niej foliowy woreczek, w którym siedziały trzy skręty. Wsunąłem jointa między wargi, szukając w kieszeni zapalniczki, a gdy ją znalazłem przystawiłem ogień do końcówki.

Zaciągnąłem się porządnie ziołem, odchylając głowę do tyłu. Przymknąłem powieki, wydychając ziołowy dym, który stworzył kłębek chmury nade mną. Strzepnąłem popiół, przykładając palce do skroni i gapiąc się na swoje buty. Zastanawiałem się, po co pocałowałem Anastasie. Usprawiedliwiałem się tym, że miałem po prostu chwilą potrzebę, choć i tak to nic nie zmieni w naszej relacji ani mojego nastawienia. Całowała może i dobrze, zresztą tak jak większość lasek, które przeleciałem w ciągu tego miesiąca. Kobiety zawsze do mnie lgnęły i co do tego nie miałem wątpliwości. Mogłem mieć każdą, a wystarczyłaby tylko krótka rozmowa, a potem szło szybko. Zazwyczaj nie pamiętałem ich imienia, o ile mi się kiedykolwiek przedstawiały, co było tak naprawdę zbędne.

I tak jak do tej pory, nikt nie potrafił mi się sprzeciwiać i pyskować, to ona mi tym trochę imponowała. Była na mnie cięta, wyzywała mnie bez wyrzutów sumienia i traktowała mnie w sumie tak samo jak ja traktowałem ją. Czasami zastanawiałem się, czy robiłaby to dalej, gdyby poznała całą prawdę. Kim jestem, co robię z ludźmi i jaki naprawdę jestem.
Zabrałem ją tutaj, żeby jej trochę dopiec, ale nie naumyślnie, żeby skręciła kostkę. Nie miałem zamiaru jej przepraszać za swoje zachowanie, bo to do mnie nie należało. Nigdy nie przepraszałem ludzi, ani nie należałem do tego typu człowieka, który będzie błagał o wybaczenie. Nic, ani nikt nigdy tego nie zmienił, więc ja też nie miałem zamiaru tego robić w najbliższym czasie. Chciałem po prostu załagodzić konflikt między nami, bo jakoś musieliśmy się dogadać, bo czy jej się to podobało czy nie, była na mojej łasce.

Nie miała prawa mieszać się w moje życie, ani pytać mnie o moją przeszłość. Łączyły nas tylko interesy, dlatego reszta była i pozostanie dla niej obca. Ona miała swoje życie, które gówno mnie obchodziło, a ja miałem swoje, które również powinno pozostać tylko i wyłącznie moje.

Zerknąłem kątem oka na okno, które prowadziło wprost na łóżko, na którym dalej spała, zwrócona w przeciwnym kierunku.

Bała się mnie, wiedziałem to. Od zawsze karmiłem się strachem ludzi, który w nich wywoływałem. I choć na zewnątrz udawała twardą, to ją przerażałem. Bo w końcu o to chodziło i tak miało być. Ostatnio sporo się kłóciliśmy, ale nie bez powodu. Sama wpieprzyła się w problemy, bo była tak bardzo ciekawa, co oznacza towarzystwo Black'a. Mimo wszystko, miałem w sobie trochę człowieczeństwa i nie pozwalałem, żeby wchodziła do tego świata. Mnie nikt nie ostrzegł, ale ją owszem mogłem, co praktycznie cały czas robiłem, ale ona nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji. Może i na jej szczęście, nasza umowa nie potrwa długo, bo bardzo prawdopodobne, że za niecałe pięć dni, będę martwy.

Chrząknąłem cicho, usłyszawszy wibrowanie telefonu w kieszeni kurtki. Sięgnąłem po urządzenie i wszedłem w wiadomości, widząc coś nowego od Emiliano.

Emiliano: Załatwiłeś towar?

Przewróciłem oczami, czytając wiadomość. Oczywiście, że nie. Miałem to krótko mówiąc w dupie. Wszyscy tak bardzo się mną martwili, ale na dobrą sprawę, chuj ich powinno to obchodzić. Nie miałem zamiaru nikogo prosić, ani przepraszać na swoje zachowanie.

Eternal arrangementWhere stories live. Discover now