30. Nigdy, kurwa, nie rób nic przeciwko niemu.

1K 31 143
                                    

hej, hej!

nie przedłużając, chciałam tylko podziękować za zaangażowanie, czytanie i robienie grafik do moich książek to bardzo kochane z waszej strony 🥹🫶🏼

miłego czytania!!

ps. Zostały TYLKO dwa rozdziały do końca 🥲

***

Zostałam niemal siłą ściągnięta ze stołu przez wpienionego Lorenzo z którego naśmiewali się jego przyjaciela, będąc wyraźnie zadowoleni ze swojego planu wkurzenia Cartera. Na boso podążałam za nim, kiedy ciągnął mnie za ramię w kierunku wąskiego korytarza, który prowadził do toalet, oraz zaplecza dla personelu. Zimne płytki łaskotały mnie w stopy, kiedy ostrożnie stąpałam za mężczyzną, próbując nadrobić szybkie, duże kroki, bo przez swoje krótkie nogi przypominałam raczej
tempo żółwia, w porównaniu do żyrafy.

(showed me - madison beer <33)

Lorenzo zrobił niezłe zamieszanie wśród naszych przyjaciół, kiedy pociągnął mnie w ustronne miejsce, a widząc jedynie zaciekawione spojrzenie Gianny, wiedziałam że byliśmy od razu po tajemniczym zniknięciu na językach. Mięłam dolną wargę w zębach, dopóki nie zatrzymaliśmy się naprzeciwko drzwi od łazienki, a gdy mężczyzna wyrósł centralnie przed moją twarzą, wygięłam z rozbawieniem kąciki ust, nie potrafiąc ukryć cwanego uśmieszku. Przylgnęłam plecami do
przeciwległej ściany, przebiegając palcami po włosach ze znużonym westchnieniem, które opuściło moje wargi. Lorenzo wyraźnie zacisnął
szczęki, przybierając znacznie surowszy wyraz twarzy, niż wcześniej, a czarne oczy, które się we mnie wpatrywały, robiły to z obecnością nie
powstrzymywanego mroku, którym chciał mnie chyba uspokoić i przemówić mi do rozsądku, jakbym była tylko jego.

    - Co ty odpieprzasz?- wycedził zły, zmniejszając odległość między nami w trzech większych krokach. Pochylił się nade mną przez swój wysoki wzrost i mocno zacisnął pięści spuszczone wzdłuż ciała, naprzemiennie
je rozluźniając aż na dłoniach ukazały mu się pulsujące żyły.

    - Ja?- wskazałam na siebie palcem, wydymając ust znudzona. - Ja się dobrze bawię, a to ty psujesz mi zabawę... - wymamrotałam pod nosem, upuszczając czknięcie, które zamaskowałam zakryciem ust dłonią.

   - Psuję ci zabawę?- powtórzył tuż za mną, wydając się poruszony moimi słowami, dlatego zagryzłam dolną wargę, nie wiedząc dlaczego było mi do śmiechu w tej sytuacji. - Najebałaś się w trzy dupy i tańczysz z Emiliano, Fabio... może gdybym nie przyszedł, znalazłabyś sobie jeszcze jakieś nowe męskie towarzystwo?

   - A bo co? Nie mogę?- wyrzuciłam oburzona, wznosząc wysoko brwi w górę, będąc zła, że zamierzał mi to wypominać. - Ty zajmujesz się "ważnymi sprawami do omówienia"- zacytowałam palcami w powietrzu, czując jak nawet gdy stałam w miejscu plątały mi się nogi, więc zaczęłam być wdzięczna samej sobie, że zdjęłam swoje buty. - A ja mam stać i się przyglądać z boku, tak? Przepraszam bardzo, ale skoro zorganizowałeś mi urodziny, to powinieneś być świadom, że zamierzam się na nich bawić, a nie siedzieć bezczynnie na dupie, skoro inni są mną zainteresowani w porównaniu do siebie. - powiedziałam z wysoko uniesioną głową, wbijając mu palec prosto w mostek, gdzie ryłam paznokciem dziurę w jego czarnej, dopasowanej koszuli.

   - Więc o to ci chodzi? Chcesz żebym się tobą zainteresował?- zapytał, osadzając pulsujące ze złości dłonie w kieszeniach swoich eleganckich
spodni, stając przede mną w rozkroku.

   - Chciałam. - poprawiłam go, dokładnie akcentując samogłoski. - A to czas przeszły, ponieważ jednoznacznie kazałeś mi ci nie przeszkadzać, a ja nie zamierzam stać i cię błagać o uwagę. - żachnęłam kpiąco, zaplatając dumnie ręce na piersiach.

Eternal arrangementOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz