Rozdział 4

561 28 27
                                    

James za wszelką cenę próbował ukryć fakt, że smuci go gdy Lily za każdym razem go odtrąca. Jego przyjaciele znają go na tyle dobrze, że o tym doskonale wiedzą. Już nie raz usłyszał od Remusa, że ma spróbować się z nią zaprzyjaźnić, a nie na każdym kroku podrywać, bo Lily nigdy się do niego nie przekona.

James nie widział od czego ma zacząć. Jak zacząć się z nią przyjaźnić. Nieważne czy James po prostu do niej podejdzie i powie zwykle cześć, czy jak zacznie ją podrywać, ona i tak go odtrąci, ona i tak odejdzie.

- James tylko mi nie mów, że się poddajesz - powiedział Remus.

- To powoli nie ma sensu - powiedział James siadając ciężko na łóżku. - Ona mnie nigdy nie zechce.

- Nie brzmisz jak James Potter, którego znamy - powiedział Syriusz - Kim jesteś i co zrobiłeś z naszym Jamesem Potterem, który ciągle latał za Lily Evans?

- Naprawdę nie sądzicie, że robię z siebie tylko idiote? - zapytał James.

- Oczywiście, że sądzimy, że robisz z siebie idiote, ale James nie możesz się o tak poddać - powiedział Remus, a James westchnął.

- Czy ja naprawdę jestem tak irytujący, jak ona mówi? - zapytał.

- Dalej to nie masz James - powiedział Syriusz - Rogacz, ona ci się podoba już strasznie długo, musisz walczyć!
***

James wszedł do pokoju wspólnego po treningu quidditcha. Był zmęczony i zmarzniety. Usiadł na kanapie w pokoju wspólnym i cicho westchnął. Przetarł twarz dłońmi.

- Cześć - usłyszał za sobą cichy głos - Wiesz może gdzie jest Marlena?

- Powinna już wrócić, chciała jeszcze polatać - powiedział, a Lily kiwnęła głową i usiadła na fotelu.

- Wszystko w porządku z tobą? - zapytała, a on przez chwilę myślał, że się przesłyszał.

- W porządku - powiedział - Ale jest coś co mnie dręczy.

- Co takiego? - zapytała patrząc na niego.

- Tak strasznie chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić - powiedział, a Lily się zaśmiała.

- Nie da się tego zrobić na siłę - powiedziała.

- No wiem, wiem - mruknął - ale warto spróbować.

- James - powiedziała cicho, a okularnik rozszerzył oczy. Pierwszy raz powiedziała jego imię, tak bardziej czule. - Ja cię naprawdę lubię, jako kolegę, przyjaciela.

- Naprawdę? Mówisz poważnie? Nie żartujesz? - pytał, a ona się zaśmiała.

- Mówię poważnie, James - powiedziała, a mu serce zabiło szybciej.

Co prawda powiedziała, że się przyjaźnią, ale po raz pierwszy powiedziała normalnie jego imię! James był w siódmym niebie. Czuł jakby serce zaraz miało mu wyskoczyć.

- Nie spodziewałem się tego - wyznał, a ona się uśmiechnęła.

Do pokoju wspólnego weszła Marlena i usiadła obok Jamesa.

- Przerwałam wam coś? - zapytała - James w porządku? Dziwnie wyglądasz.

- W porządku, w jak najlepszym porządku - powiedział.

- Idziemy, Lily? - zapytała Marlena.

- Tak - Lily wstała z kanapy - Do zobaczenia, James.

Lily i Marlena poszły do swojego dormitorium, gdzie juz była Dorcas.

- Co się wydarzyło? - zapytała Marlena.

- Nic się nie wydarzyło - powiedziała Lily wymijająco.

- Co się stało? - zapytała Dorcas.

- Nic takiego - mruknęła - Po prostu powiedziałam Jamesowi, że możemy się przyjaźnić.

- Widziałam, że jesteś James ci się podoba - powiedziała Marlena.

- James mi się nie podoba. Po prostu zaproponowałam mu przyjaźń i tyle, Marlena - powiedziała Lily.
***

- James piłeś bez nas? - zapytał Remus, gdy James wszedł do dormitorium.

- Nic nie piłem - machnął ręką - Lily mnie lubi! - krzyknął James.

- Spokojnie, James - powiedział Remus.

- Wiedziałem, że ruda cię lubi - powiedział Syriusz.

- Powiedziała, że możemy się przyjaźnić - powiedział James - Te idiotyczne łażenie za nią od trzeciego roku, w końcu się opłaciło.

- Miała cię dość jak za nią łaziłeś - przypomniał mu Remus.

- No może trochę miała mnie wtedy dość, ale w końcu zgodzila się przynajmniej na przyjaźń - James położył się w łóżku.

- Chce ci przypomnieć, że Smarkeusa też zamknęła w przyjaźni - powiedział Remus.

- Nie wspominaj go w tym pokoju - powiedział James.

- James jest sto razy lepszy od tamtego kretyna - powiedział Syriusz.

- Nawet nie wiecie jak się cieszę - powiedział z uśmiechem James.

Lilia dla dwojga | Jily Where stories live. Discover now