Rozdział 45

283 17 5
                                    

Impreza urodzinowa dla Jamesa naprawdę się udała. Mimo, że nie pamiętali połowy imprezy. W urodziny Jamesa obudzili go głośnym sto lat. James uwielbiam mieć urodziny. Uwielbiał jak cała uwaga tego dnia skupiała się na nim.

Dzień po imprezie urodzinowej James był padnięty. Głowa pulsowała mu bólem. Lily przyniosła mu eliksir z skrzydła szpitalnego i szybko przestała go boleć. Prawie cały dzień spędzili w dormitorium. Po południu ich przyjaciele zostawili ich samym, żeby mogli spędzić trochę czasu sami ze sobą.

Brakowało im czasu spędzonego tylko we dwójkę. Często siedzieli w pokoju wspólnym pisząc zadania domowe, ale zawsze wokół nich był Syriusz, Remus i Peter. Przez zbliżające się owutemy mieli tego czasu bardzo mało.

James złączył ich usta w czułym i długim pocałunku. Chwycił Lily za biodra i szybkim ruchem wciągnął ją na siebie.

- Chyba nie powinniśmy zostawiać ich samych - powiedział Syriusz, a James i Lily odskoczyło od siebie.

- Syriusz! - krzyknął James - Następnym razem zapukaj.

- O to się nie martw, stary - mruknął wchodząc do pokoju.

- Bierz co musisz i idziemy - poganiał go Remus.

Syriusz zabrał co musiał i wyszedł razem z Remusem. Kiedy drzwi się zamknęły Lily znowu złączyła ich usta w długim pocałunku.

W końcu mogli się nacieszyć czasem spędzonym we dwoje. Jedyne co wytrącało go z równowagii, była myśl co zrobią po szkole. Nie są nawet rok razem. Nie wiedział jak ma to rozwiązać. Nie widział czy ona w ogóle będzie chciała z nim mieszkać.

- Coś nie tak? - zapytała odsuwając się od niego.

- Wszystko w porządku - powiedział opierając się na ręce.

- James..

- To nie rozmowa na teraz - powiedział James.

- Co się dzieje, James? - zapytała siadając.

- Nie teraz, Lily - powiedział zdejmując okulary. Przetarł twarz dłońmi. - Teraz nacieszmy się tą chwilą. To naprawdę nie jest rozmowa na teraz.
***

Lily wróciła do dormitorium dość późno. James podszedł wziąć szybki prysznic. Ciągle myślał o przeszłości i to go zaczęli stresować. James nie był osobą, która dużo się stresowała. Myśl o przyszłości sprawiła, że James zaczynał panikować.

Wyszedł z łazienki i usiadł na swoim łóżku. Spojrzał na swoich przyjaciół. Peter zasypiał nad pergaminem z zadaniem na transmutacje. Remus czytał, a Syriusz leżał rozwalony na łóżku widocznie się nudząc.

Co będzie jak skończą szkołę? Syriusz na pewno zamieszka z Konwalią. Remus nie ma tyle odwagi żeby porozmawiać o tym z Astrid. Peter na pewno się wyprowadzi od mamy. Nie będą się już widzeć codziennie. Co jak stracą kontakt? Jak każdy zajmie się swoim życiem i nie będą mieli czasu.

Kolejną rzeczą, o której James nie mógł przestań myśleć to była wojna. Voldemort rosną w siłę. Bał się o swoją rodzinę i przyjaciół. Nie chciał żeby coś im się stało. Chciał ich za wszelką cenę bronić.
***

James ziewnął cicho i oparł się na ręce słuchając nudnego gadania profesora obrony przed czarną magią. Nawet Lily, która zwykle robiła dokładne notatki siedziała oparła o rękę, a powieki same jej się zamykały. James chwycił ją za rękę widząc, że głowa jej spada. Uśmiechnął się lekko kiedy Lily spojrzała na niego zaspanym wzrokiem.

- To była najnudniejsza godzina mojego życia - powiedział Syriusz kiedy wyszedł z klasy - Nawet te głupie bankiety rodzinne, na które musiałem chodzić przy tym wydawały się ciekawsze.

- Nawet Lily spała - powiedział Remus.

- Ja wcale nie spałam - oburzyła się rudowłosa - Słuchałam z zamkniętymi oczami.

James uśmiechnął się pod nosem i objął Lily ramieniem. Pocałował ją lekko w głowę. Weszli do Wielkiej Salii i zajęli miejsce przy stole gryffindoru. Dołączyli do nich Astrid i Konnie. James nie zjadł dużo na obiad, przez ból głowy, który nie dawał mu spokoju. Miał wrażenie, że jak coś zje to zwymiotuje. Oparł głowę na ramieniu Lily, która rozmawiała z Konnie, siedzącej po jej lewej stronie.

- James, nie jesz? - zapytał Remus, a James pokręcił głową - Dobrze się czujesz?

- Tak - odpowiedział któtko. Remus zmrużył oczy i chwilę przeglądał się Jamesowi, ale po chwili wrócił do rozmowy z Astrid.

Lilia dla dwojga | Jily Where stories live. Discover now