Rozdział 51

247 16 1
                                    

Kilka dni po śmierci rodziców Jamesa odbył się ich pogrzeb. Prawie wszystkim zajęła się Lily. James nie miał ochoty wychodzić z pokoju. Nie raz przyszli do niego jego przyjaciele, a on wciąż nie wychodził. Z pokoju wyszedł dopiero w dzień pogrzebu. James próbował powtrzymać łzy, ale nie potrafił. Miał wrażenie, że wszystko mu się sypło. Syriusz przychodził do Jamesa prawie codziennie. Go również mocno dotknęła śmierć Fleamonta i Euphemii.

Przez kilka miesięcy James starał poradzić sobie z ich śmiercią. Nie dało się ukryć, że James zachowuje się inaczej niż zwykle, ale nikt nie chciał poruszać tego tematu. Okularnika zaczęło powoli denerwować, że obchodzą się z nim delikatnie. Chciał żeby w końcu było normalnie i traktowali go jak zwykle.

- Obchodzicie się ze mną jak z porcelaną - powiedział James zakładając ręce na persi. Jego przyjaciele spojrzeli po sobie.

- James, my po prostu - zaczął Syriusz.

- Chcę żeby było normalnie! - powiedział nieco głośniej niż zamierzał.

- Nie krzycz! Jeszcze moje dzieci to usłyszą i pomyślą, że wujek James to wariat - powiedział Syriusz kładąc dłoń na brzuch swojej ciężarnej żony.

- Idę pomóc Lily w kuchni - powiedziała Konnie wstając z kanapy. Syriusz musiał jej w tym pomóc.

Konwalia zniknęła w kuchni, a James westchnął cicho.

- Chciałabym tylko, żeby było jak dawniej - wyznał.

- Poprawimy się, James - powiedział Remus.

Widocznie przyjaciele Jamesa wzięli sobie do serca jego słowa, bo znowu traktowali go jak zawsze. Przez kilka miejscu James zdążył się bardziej oswoić z ich śmiercią. Dalej czuł ból, kiedy spoglądał na ich wspólne zdjęcia zrobione zanim James poszedł do Hogwartu.

James zszedł do kuchni, gdzie jego żona robiła kolację i przytulił się do jej pleców, całując delikatnie w szyję. Lily uśmiechnęła się pod nosem odkładając nóż obok deski. Obróciła się w stronę Jamesa, a chłopak załączył ich usta. Czuły pocałunek przerwało im stukanie w szybę. James z grymasem na twarzy odsunął się od Lily i poszedł do okna. Od razu poznał sowę, która wskoczyła na blat. Sowa Syriusza. James wyciągnął list i otworzył go. O mało nie zachłysnął się powietrzem czytając list.

- Konnie rodzi! - powiedział pospiesznie - Musimy jechać do Munga! Zaraz będę wujkiem! Musimy się pospieszyć, Lily!

James i Lily pospiesznie ubrali buty i wyszli z domu. Teleportowali się do świętego Munga. Tam już czekała Astrid razem z Remusem. Oboje wydawali się być nerwowi, tak jak James i Lily. Siedzieli na krzesłach przed salą porodową. Lily trzęsły się dłonie.

- Powinna już urodzić - powiedziała Lily i wstała z krzesła.

- Lily, Konnie rodzi bliźniaki. To może trochę potrwać - powiedział Remus.

Drzwi się uchyliły, a z sali wyszedł Syriusz, jeszcze bledszy ba twarzy niż zwykle.

- Urodziła? - zapytała Lily patrząc wyczekująco na Syriusza, który zaprzeczył ruchem głowy - To co ty ru robisz? Nie mów mi tylko, że coś z Konnie nie tak!

- Wszystko jest dobrze, Lily - powiedział Syriusz - Wyprosili mnie z sali. Trochę mi słabo było i powiedzieli, że ja tylko denerwuje Konnie niż jej pomagam.

- To mogło się zdarzyć tylko tobie - powiedział Remus.

- Czemu tyle to trwa? - zapytała Lily znowu siadając obok Jamesa.

Rudowlosa oparła głowę na ramieniu Jamesa. Czekali dość długo, a Syriusz już powoli nie widział co ma ze sobą zrobić. Ciągle wstawał i siadał. W końcu z sali wyszedł lekarz, a chłopak mógł wejść do środka.

- Lily, daj im chwilę sam na sam - powiedział James łapiąc Lily za nadgarstek, kiedy chciała wejść za Syriuszem.

- Ja chce zobaczyć dzieci - powiedziała.

- Zaraz zobaczymy dzieci - powiedziała Astrid kładąc jej dłoń na ramieniu.

Po kilku minutach Lily nie wytrzymała i weszła do sali. Shawn był w ramionach Konwalii, a jego siostra bliźniaczka, Kaia była w ramionach Syriusza. Lily poczuła łzy w oczach. Rodzicami chrzestnymi Shawna zostali James i Astrid, a Kai Remus i Lily.
***

James zapukał do mieszkania Syriusza i Konnie. Lily stała obok nich. Były urodziny Konnie. Kaia u Shane mieli już ponad miesiąc, a James i Lily często ich odwiedzali i pomagali z dziećmi. W końcu drzwi się otwarły, a w drzwiach wstała Konnie, na jej twarzy malowało się zmęczenie. James i Lily złożyli Konnie życzenia i weszli do środka.

- Gdzie Syriusz? - zapytał James.

- W pokoju. Siedzi z dziećmi - powiedziała Konnie, a James od razu poszedł do pokoju Kai i Shawna - Całą noc płakały i nie potrafiliśmy ich uspać. Już nie widziałam co mam robić. Teraz Syriusz im czyta bajkę. Może to im pomóże.

Lily zazdrościła Konnie i Syriuszowi. Sama chciała mieć dzieci, ale tematu dzieci ona i James jeszcze nie poruszyli. Czasem w jej głowie pojawiały się wyobrażenia, jakby miała już dzieci i wtedy czuła się wspaniale, ale to nie była niestety rzeczywistość.

Potterowie wrócili do domu pozno. Kiedy Syriuszowi w końcu udało uspać dzieci zagadał Jamesa i Remusa. Remus i Astrid przyszło trochę później. Lily ponad godzinę próbowała zmusić Jamesa do wyjścia, żeby Konie mogła iść się położyć, ale chłopak cały czas siedział i rozmawiał z Syriuszem, jakby nie widzieli się mnóstwo czasu. Peter nie przyszedł, chociaż był zaproszony. Nawet nie wysłał im żadnej wiadomości. Marlena Mckinnon, która Konnie też zaprosiła również się nie pojawiła, ale jako auror miała bardzo dużo pracy i wysłała list do Konnie informując ją o tym.

Lily położyła się w łóżku, a zaraz obok niej położył się James, który przytulił się do pleców Lily.

- Wiem, że Syriusz i Konie są bardzo zmęczeni przez dzieci, ale jak tak siedziałem z Syriuszem, to aż mu pozazdrościłem - wyznał, a Lily uśmiechnęła się - Widziałaś jacy oni byli szczęśliwy!?

- Ja też bym chciała dzieci, James - powiedziała.

- Nie wiem na co my czekamy - powiedział, a Lily zaśmiała się cicho.

Lilia dla dwojga | Jily Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz