Rozdział 10

438 24 28
                                    

James od samego rana chodzi z smutną miną, co bardzo zastanawia jego przyjaciół. James rzadko pokazuje, że jest mu przykro i stara się ukrywać to, jak tylko może. Siedział w pokoju wspólnym razem z Remusem i Peterem. Pomagał Peterowi w zadaniu na transmutację.

- Lily była jakaś dziwna dzisiaj - powiedział James po chwili.

- Co masz na myśli? - zapytał Remus.

- Przez ostatnie tygodnie wyglądało na to, że między nami się ułożyło, co prawda jesteśmy przyjaciółmi, ale nie odtrącała mnie i nie mówiła, że mam się odwalić kiedy tylko podszedłem. Spędzaliśmy razem czas i nawet wyglądała jakby dobrze się ze mna bawiła, a dzisiaj była taka.. - przerwał na chwilę. Wziął głęboki oddech. - Sami wiecie, taka jakby oschła dla mnie i jak spytałem ją co się stało to powiedziała mi żebym dał jej spokój.

- Może miała zły dzień - powiedział Peter, podnosząc głowe znad pergaminu.

- Ona ostatnio ma często zły humor - stwierdził James - Ale ostatnio gdy płakała dała się nawet pocieszyć, a teraz znowu zaczęła mnie odtrącać.

- Nie daje ci to spokoju, prawda, James? - zapytał Remus.

- No, martwię się trochę o nią - powiedział James.

- Zapytam ją dzisiaj o to. Mamy patrolowanie korytarzy - powiedział Remus.

- Nie musisz, Remus - powiedział od razu James, a Lupin machnął ręką.

- James widać, że cię to przerasta - powiedział Remus - Chce ci pomóc.

- Dzięki Luniek - powiedział i lekko się uśmiechnął.
***

Lily ziewnęła cicho. Marzyła o tym żeby już położyć się do łóżka i pójść spać. Patrolowanie korytarzy nigdy nie należało do jej ulubionych zajęć.

- Lily - zaczął Remus - O co chodzi z Jamesem? Raz go odtrącasz, a raz jest inaczej.

- Jeśli chodzi o dzisiaj, to po prostu nie miałam ochoty na rozmowę z nim - powiedziała.

- A ze mną normalnie rozmawiasz - powiedział.

- Ale ty jesteś Remusem - powiedziała, a on się zaśmiał - Ty nie masz napisane na czole kocham się w Lily Evans.

- James też nie ma - ponownie się zaśmiał

- Ale u Jamesa to widać, rozumiesz? On robi wszystko żeby mi się spodobać - powiedziała.

- Lily jesteś na niego strasznie zamknięta - powiedział, a Lily westchnęła - Zauważ, że on jest naprawdę miły, szczególnie dla ciebie. To już nie jest ten dzieciak z piątego roku, który rzuca zaklęcia na prawo i na lewo.

- Mówisz tak, bo się przyjaźnicie - powiedziała, a Remus przewrócił oczami.

- Nie widzisz tego, że James się zmienił?! Nie widzisz tego, że się stara? Słuchaj, znam Jamesa już długo i wiem jak się przejmuje tym, że go odtrącasz i nie chcesz słuchać. To samo ci powie Peter i Syriusz. Musisz otworzyć oczy, Lily - powiedział.

- James potrafi być kochany - powiedziała - i jest naprawdę opiekuńczy, ale ciągle..

- Ciągle widzisz z nim tego dzieciaka - dokończył za nią.

- Sam wiesz jaki był dla Seve...

- Nie wspominaj o nim - powiedział - On był okropny i dalej jest. Lily on się ciebie uczepił. Ranił cię cały czas. Nie raz przez niego płakałaś, pamiętasz. To prawda, że nie raz James miotał w niego zaklęciami bez celu...

- A ty nie reagowałeś - przerwała mu.

- Nie mówimy teraz o mnie - powiedział - Chciałem powiedzieć, że były sytuację, w których James miotał w niego zaklęciami, bo widział jak płaczesz.

- Ty mu mówiłeś - Lily założyła ręce na piersi.

- Nic mu nie mówiłem. James nie jest ślepy, po coś mu są te okulary - Lily się cicho zaśmiała - Musisz zauważyć, że James ma bardzo dobre serce.

- Oh, no już nie raz to widziałam. Jak było mi przykro to siedział przy mnie, zabrał mnie na herbatę do kuchni, żeby poprawić mi humor i nawet mu się to udało - powiedziała z lekkim uśmiechem.

- Ja nie mówię, że od razu masz się z nim na randki umawiać, ale otwórz oczy Lily, albo idź do okulisty żeby wzrok ci zbadał - Lily zaśmiała się cicho - To nie jest śmieszne.

Lily ziewnęła cicho i oparła się o ramię Remusa.

- Wracaj do wieży, jesteś zmęczona - powiedział - No idz! - lekko szturchnął ją.

Lily usłuchała Remusa i poszła do wieży gryffindoru. Powiedziała hasło i weszła do pokoju wspólnego. W pomieszczeniu nie było już nikogo, a Lily poszła do razu do dormitorium.

Lilia dla dwojga | Jily Where stories live. Discover now