Rozdział 6.

9.9K 303 231
                                    

Ostatni dzień weekendu spędziłam na przeszukiwaniu internetu i dzwonieniu do fotografów w sprawie aparatu. Jedyne czego się dowiedziałam to to, że taki błąd nie powinien się zdarzyć i że to bardzo dziwne. Dzwoniłam nawet do producenta aparatu, ale on powtórzył słowa fotografów, dodając jedynie, że jeszcze dziwniejsze jest to, że sam się naprawił, bez żadnej naprawy. Miałam dość odpowiedzi, które tak naprawdę nie dawały mi żadnej odpowiedzi. Tematem tego mężczyzny ze zdjęcia postanowiłam zająć się... w sumie nigdy. Nie mam żadnych poszlak by się w ogóle tą sprawą zająć. Jedyne co mam to to, że zna najpewniej dyrektora, który i tak mi nic nie powie bo z jakiej racji miałby to robić, ale nie zmieniało to faktu, że chciałam się coś nie coś dowiedzieć o nim.

O tej porze szkolne korytarze były puste, a po ścianach korytarza odbijało się ciche echo moich kroków. Szczerze marzyłam by być na miejscu innych uczniów, którzy już jadą lub są w swoich domach. Ja niestety musiałam odbyć swoją karę z Harrisem co niezwykle mnie irytowało. Już wolałabym sama odbyć tą karę. Weszłam do szatni pełnej metalowych szafek obtoczonych jakąś folią, jednak nie tylko szafki tam były. Na środku pomieszczenia stał pan konserwator - Victor, i Harris

- No to jak jesteśmy już w pełnym składzie - zaczął, gdy podeszłam trochę bliżej, obserwując jego wyraz twarzy, który mówił, że wcale nie był do nas nastawiony dobrze. - Do roboty robaki - klasnął sobie pare razy w ręce, by nas pośpieszyć, i usiadł sobie na krześle oddalonym kilka metrów od nas.

- Sympatyczny - skomentowałam głośno, mimo że to słowo miało pozostać jedynie moją cichą myślą.

- Podobnie jak ty, Livia - odburknął brunet, stojący koło mnie, na co odpowiedziałam jedynie sarkastycznym uśmiechem.

Po chwili, podczas której pan Victor tłumaczył gdzie, i jak ustawić dość duże szafki, pogonił nas słowami, że on nie ma całego dnia, po czym zaczął robić coś w swoim telefonie, nie zwracając na nas zbędnej uwagi. My od razu zaczęliśmy ustawiać je pod ścianą, bo podobnie jak pan Victor - nie chcieliśmy tu spędzić całego dnia w szczególności w swoim towarzystwie.

Harrisowi z łatwością szło przesuwanie ciężkich i dużych szafek w przeciwieństwie do mnie. W tamtym momencie chyba pierwszy raz żałowałam, że nie ćwiczyłam częściej, choćby na wuefie, ponieważ Tony rzucał mi złośliwe i prześmiewcze uśmieszki, by mi jeszcze bardziej dokuczyć

Po godzinie ustawiliśmy już większą połowę szafek, więc postanowiłam zrobić sobie krótką przerwę, schowałam się między dwoma rzędami szafek, i z plecaka wyciągnęłam sobie małą butelkę wody, z której upiłam mały łyk. Chwilę siedziałam na ziemi, przeglądając konta moich znajomych z starego miasta, którzy ostatnio bardzo dobrze bawili się na imprezie, wymieniłam również parę wiadomości z Emily, której niezwykle spodobało się dręczenie mnie jakimiś dziwnymi teoriami na temat mnie i Harrisa, że niby ma mi zaraz wyskoczyć z jednej z szafek by się oświadczyć. W sumie prawie jej teorie się sprawdziły, ale tylko trochę, bo zza rogu wyszedł Tony, który nie wyglądał jakby chciał się mi oświadczyć, bo gdy tylko zobaczył, że siedzę posłał mi zmęczony wzrok.

- Już wiem czemu tak wolno nam idzie skoro się obijasz. - skwitował i podszedł bliżej, na co odłożyłam butelkę wody i wstałam.

- Zrobiłam sobie tylko kilku minutową przerwę - wytłumaczyłam i przyjrzałam się chłopakowi, który był jakieś kilkanaście centymetrów wyższy ode mnie, po czym dodałam: - tobie też by się przydała bo aż ci głowa paruje. - postarałam się udawać przejęcie na twarzy, a chłopak pokiwał głową.

- Już wolę nie robić sobie przerw i skończyć to wcześniej, by nie musieć patrzeć na twoją mordę. - chciał mnie wyminąć, ale szybko chwyciłam go za ramię.

Our Little Dream || SKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz