Rozdział 37.

1.9K 76 28
                                    

Nagle usłyszałam dzwonek do telefonu, który zignorowałam, ale gdy zadzwonił ponownie niechętnie się podniosłam i wzięłam komórkę do ręki, po czym odebrałam.

- Dobry wieczór. Mam bardzo przykrą wiadomość. - na te słowa moje serce się zatrzymało, a z każdym kolejnym słowem mój świat się walił coraz bardziej. Gdy w końcu się rozłączyłam wszystko we mnie umarło. Mając na sobie kapcie szybko wybiegłam z domu, zabierając po drodze kluczyki. Jak przez mgłę słyszałam krzyki Tony'ego za sobą. Wsiadłam szybko do auta i odjechałam jak poparzona. Wymijałam auta i przejeżdżałam na czerwonym świetle, a gdy byłam w końcu pod szpitalem, akurat przyjechała karetka, wysiadłam z samochodu, a Tony, który przyjechał, najwyraźniej swoim, podbiegł do mnie. Oboje przez chwile patrzyliśmy jak z karetki na noszach wywieźli kobietę. Moją mamę.

Ze łzami w oczach podbiegłam do niej, przy której była już Erica.

- Mamo! - krzyknęłam, idąc koło niej, a ratownicy kazali nam się odsunąć. Była gdzieś poza świadomością, a jej twarz była pocięta przez kawałki szkła.

- Ktoś nas staranował z drogi. - mruknęła, gdy ja poczułam na swoich ramionach ręce bruneta.

- Kobieta musi mieć operacje. - poinformował już wściekły ratownik.

Biegliśmy przez korytarz, gdy Erica błagała mamę by walczyła. Za nami również szedł lekarz i pielęgniarki.

- Kocham was i przepraszam, że nie udekoruje z tobą domu - szepnęła do mnie, po czym puściła nasze ręce, wjeżdżając do korytarza, do którego wstępu nie mieliśmy.

Erica szybko do mnie podbiegła i mocno mnie przytuliła gdy ja ledwo umiałam nabrać powietrza.

- Tata nie żyje! - wydusiła przez łzy.

- Ale co się stało? - zapytał zdezorientowany chłopak.

- Mieli wypadek, ktoś w nich chyba wjechał i wyrzucił z drogi, a oni dachowali. - odpowiedziała cicho, wtulajac się we mnie.

Nie umiałam tego wszystkiego sobie w głowie poukładać. Straciłam tatę, a lekarze walczyli o życie mojej mamy, która już sama nie wierzyła, że z tego wyjdzie. Traciłam już siły na cokolwiek, a przed oczami zaczęło mi się robić ciemno.

Mimo że czekaliśmy godzine to miałam wrażenie, iż trwało to wieczność. Gdy chirurg zaczął iść przez korytarz w naszą stronę stanęłam niemal od razu, budząc śpiącą Erice. Ona również wstała na równe nogi. W końcu podszedł do nas, a Tony złapał mnie za rękę, ściskając ją mocno. Mężczyzna pokręcił głową, zabijając mnie i moją nadzieję.

Kucnęłam puszczając dłoń chłopaka i wtedy ściany szpitala usłyszały głośny krzyk rozpaczy. Zalałam się łzami jak dziecko tak samo jak Erica, która zaczęła w złości uderzać w ścianę. Tony najpierw podszedł do mojej siostry, której kostki zaczęły nabierać czerwonej barwy. Gdy ją odrobinę uspokoił podszedł do mnie i objął mnie mocno i szeptał do mnie kojąco.

Chciałam by to wszystko okazało się kłamstwem, głupim koszmarem. Nie obchodziło mnie, że nie byli moimi biologicznymi rodzicami. To oni mnie wychowali i choć byliśmy pokłóceni i często mieliśmy się dość to oni nauczyli mnie siły i odwagi chcieć, a teraz bez nich chciało mi się tylko płakać.

*****

Długo zajęło zanim byłam w stanie wyść z siostrą i Harrisem ze szpitala, bez moich rodziców. Chyba nikt nie byłby na to gotowy. Jednak najgorsze było informowanie bliskich o ich śmierci oraz płacz mojej siostry. Siedziałam w salonie gdzie przed kilku miesięcy siedziałam i słuchałam wywodów, że nie wolno bić człowieka kijem baseballowym i w salonie gdzie pokłóciłam się z rodzicami. Wracanie do tych wspomnień łamało mi serce, ale nie potrafiłam tak po prostu przestać. Był środek nocy, a Erica leżała koło mnie, śpiąc, Tony podszedł do mnie z dużym kubkiem gorącej czekolady i usiadł na przeciwko mnie, gdy w głowie cały czas słyszałam ostatnie słowa Mamy. Nie zdążyłam się pożegnać z nimi, choć tak bardzo tego potrzebowałam.

Our Little Dream || SKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz