Rozdział 26.

6.7K 166 444
                                    

Przetłumaczony tekst znajduje się na samym końcu tego rozdziału.

Minął ponad tydzień od feralnej randki z Luke'em i wymiany słownej z Tonym w jego samochodzie. Głównie ten czas spędziłam na obrażaniu się na ich dwójkę, choć na Harrisa strzeliłam ciut krótszego focha.

Noce karały mnie koszmarami przez Hadesa, który dalej milczał jakby również chciał mnie ukarać, co zresztą mu się udało. Popadałam w tak dużą paranoję, że nie umiałam zasnąć po ciemku, dlatego często zapalałam w nocy jedną świeczkę, których kupiłam chyba z czterdzieści. Marzyłam by ten koszmar się w końcu skończył, ale wiedziałam, że tak się nie stanie, bo przecież był to Hades. On nigdy nie kończył, a jakby skończył to czekałby mnie tylko jeden wyrok. Wyrok śmierci. Nie miałam pojęcia co miałam z nim zrobić, gdyż policja na pewno nie wchodziła w grę, zabicie go już tym bardziej, bo spowodowałoby to szereg problemów. Chyba jedyne co mi pozostało to po prostu czekanie na rozwój sytuacji i łudzenie się, że będzie dobrze.

Ale wracając do odrobinę lepszej rzeczywistości to w tym dniu miało się odbyć otwarcie studia tatuażu Maxa, którego nie mógł się doczekać tak bardzo, że postanowił dzień wcześniej pójść na imprezę z Scottem i Willem. Postanowiłam, że na imprezę pójdę wraz z Luke'em jako, że postanowiłam mu dać ostatnią szansę i spróbować choć trochę to naprawić. Ja w tamtym momencie zakładałam kolczyki i oglądałam się w lustrze. Miałam jeszcze sporo czasu przed otwarciem, natomiast mimo wszystko postanowiłam już się ogarnąć bo w studiu miałam pojawić się jakiś czas wcześniej, by ozdobić pomieszczenia.

Makijaż miałam dopracowany i starannie wykonany, czarna sukienka do połowy łydek z długim rozcięciem aż do połowy uda leżała na mnie idealnie. Włosy spięłam w wysokiego kucyka by było mi wygodnie. Czułam się świetnie i równie dobrze wyglądałam dlatego przyjrzałam się swojej urodzie odrobinę dłużej niż zwykle, aczkolwiek do mojego pokoju nagle wszedł Tony wraz z wibrującym telefonem.

- Twój telefon dzwoni. - oznajmił, a ja wzięłam od niego smartfona, patrząc na bruneta lekko ostrzegawczo.

- Puka się. - upomniałam go zanim odebrałam, po czym nacisnęłam zieloną słuchawkę, gdy zobaczyłam że dzwoni Emily. - Tak?

- Livia, jest z tobą może Max? - spytała niepewna

- Nie, imprezował z Willem i Scottem. A co? Dalej go nie ma? - dociekałam zaskoczona tym pytaniem, a dziewczyna po drugiej stronie westchnęła.

- Dalej go nie ma i nie da się do niego dodzwonić. Musimy jeszcze ogarnąć studio przed otwarciem. - wyjaśniła Emily, a ja wyczułam w jej głosie wyraźny stres.

- Spokojnie, zadzwonię do chłopaków i zapytam czy jest z nimi. - ukoiłam jej stres. - Narka! - następnie się rozłączyłam.

W porównaniu do mojej przyjaciółki ja się nie stresowałam. Wiedziałam jaki jest Max i że zapewne, jak to on miał w zwyczaju, trochę za dużo wypił i pewnie dalej spał. Wybrałam numer do Scotta, by po trzech sygnałach usłyszeć w końcu jego dość zaspany głos.

- He?

- Jest ktoś z tobą? - po moim pytaniu nastała cisza, bo chłopak pewnie się rozglądał.

- Jest ze mną Will. - odpowiedział z lekką chrypką.

- A Max? Nie ma go z wami? - dopytywałam.

- Dziwne, ale nie ma. - uznał równie zaskoczony, co ja. Po jego nie do końca zadowalającej odpowiedzi poczułam jak i we mnie narasta stres.

- Przecież byliście razem wieczorem i imprezowaliście, prawda? - nadzieja była wyczuwalna w moim głosie, ale zniknęła równie szybko jak się pojawiła.

Our Little Dream || SKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz