Rozdział 24.

7.5K 219 306
                                    

Pov Tony.

Światło, przenikające przez żaluzje powoli mnie dobudzały, choć miałem ochotę pójść dalej spać. Kątem oka spojrzałem na blondynkę, wtulającą się we mnie, dalej smacznie śpiąc. Dźwignąłem delikatnie jej ręke z mojego brzucha i powoli się podniosłem opuszczając jej dłoń na materac. Zszedłem z łóżka i sięgnąłem po telefon, na którym wyświetlała się godzina dziesiąta. Zaspany przetarłem moją twarz i pierwsze co postanowiłem zrobić póki wszyscy w domu śpią to ruszyć do garderoby. Usiadłem na podłodze i chwyciłem do ręki łyżkę do butów, a potem podważyłem nią jedną deskę w parkiecie, po czym ukazała mi się nie wielka dziura, w której znajdowało się spore pudełko. Wyjrzałem przez drzwi czy Nicole na pewno śpi, a następnie wyciągnąłem pudło, które od razu otworzyłem. Wstałem na chwile z ziemi i sięgnąłem po portfel, wyjmując z niego plik banknotów, by za chwile włożyć je do pudełka, w którym było ich jeszcze więcej, a to wszystko po to, by dać to jednej kobiecie, której mój tata nienawidzi. Nie umiałem wytłumaczyć czemu jej pomagam po tym wszystkim, ale cholernie czułem, że muszę i było to jebnięte i wcale nie czułem się po tym dobrze. Gdyby ktokolwiek, by mnie w tym momencie zapytał czego chciałbym się pozbyć w moim życiu pomyślałbym o wielu rzeczach, ale tylko jedną bym faktycznie powiedział. Pozbyłbym się poczucia winy za nic. Bo przecież to nigdy nie była moja wina tylko jej, ale... No właśnie. Nie umiem nic wyjaśnić w tym temacie.

Schowałem pudełko, skrywające nie tylko pieniądze, ale również mój mętlik w głowie. Złodzieje pomyśleliby, że kradną przepustke do bogactwa, a tak naprawdę kradną moje tajemnice, które bolą choć są skrywane. I może dlatego tak bolą, bo chcielibyśmy by wiedział o nich ktoś kto by nas nie oceniał, ale strach jest większy i silniejszy od naszej woli.

Westchnąłem cicho i podniosłem się na równe nogi. By się dobudzić postanowiłem pochodzić po moim pokoju, ale zatrzymałem się przy terrarium. Z kryjówki wypęłzał powolnie wąż o imieniu Olivia i dokładnie pamiętałem dzień, w którym tak nazywałem węża, ponieważ był to dzień, w którym Livia pobiła mnie kijem baseballowym. To było tuż po szkole. Pojechałem do znajomego mojego ojca, od którego miałem odkupić zwierzę. Kiedy po raz pierwszy wziąłem do ręki wtedy jeszcze małego węża zrobiłem przez przypadek zły ruch, przez co się wystraszyła i ugryzła mnie w ręke prawie tak mocno jak Livia, bijąc mnie kijem. Od razu pomyślałem o niej tym bardziej, że w zasadzie cały tamten dzień chodziła mi po głowie.

A skoro jesteśmy przy temacie Olivii. Odszedłem od terrarium i wziąłem z szafki aparat. skierowałem się do jej pokoju, cicho otwierając drzwi, by się nie obudziła. Spała z zasłoniętą buzią poduszką. Zrobiłem jej zdjęcie, po czym położyłem je na jej biurku. Zabrałem jakiś ołówek z kubka i napisałem w rogu

"Jesteś dla mnie jak słońce. Gdy coś je zasłania w moim życiu jest ciemno. Dlatego słoneczko odkryj swoją twarz."

Ostatni raz na nią zerknąłem i skryłem fotografie w jednej z przegródek w jej portfelu. Po wyjściu z Livii pokoju dostałem wiadomość od Scotta, w której każe mi jak najszybciej się u niego pojawić. Musiałem do niego pojechać, bo gdybym nie wykonał jego polecenia to pewnie obraziłby się na mnie śmiertelnie i dożywotnie. Nawet się nie przebierałem z piżamy bo mieszkał blisko i dodatkowo to nie pierwszy raz jak pojechałem do niego w piżamie. Założyłem jedynie bluzę i wyszedłem z domu.

Z Scottem przyjaźnię się od przedszkola i jest dla mnie jak brat. Zawsze wpadaliśmy na jakieś durne pomysły, a odklejki to u nas codzienność. Jako jedyny był przy mnie w najgorszych momentach mojego życia i wiedział o mnie chyba wszystko. Może nawet znał mnie bardziej niż ja sam siebie. Gdy Scott zrozumiał, że jest gejem byłem pierwszą osobą, która się o tym dowiedziała i byłem mu za to wdzięczny oraz starałem się go wspierać jak tylko umiałem.

Our Little Dream || SKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz