Rozdział 7.

13.1K 287 818
                                    

Moje urodziny przeważnie spędzałam, gadając z psem, a Erica kupowała mi babeczkę, do której zamiast świeczki, wkładała papierowe słomki, które podpalała, bo nigdy w naszym okolicznym sklepie nie było świeczek urodzinowych, a do centrum miasta, gdzie było dużo sklepów, mieliśmy za daleko. Dzisiaj nie miało być inaczej, tylko z małym wyjątkiem. Dziś moi cudowni, choć lekko denerwujący przyjaciele mieli zorganizować mi imprezę urodzinową.

- Wszystkiego najlepszego, Olivia! - uśmiechnęła się, gdy niosła powoli babeczkę z słomką, a ja wydrapywałam się z łóżka. - Już podpalam, a ty myśl nad życzeniem. - położyła maleńką babeczkę na szafce nocnej, a z kieszeni wyjęła zapalniczkę z fikuśnym wzorem. Następnie podpaliła słomkę, a babeczkę przybliżyła ku mojej twarzy.

- Mamy już blisko do sklepu, gdzie są normalne świeczki. - zauważyłam unosząc kąciki ust ku górze.

- Świeczki są przereklamowane, więc mnie nie denerwuj i zdmuchnij słomkę, zanim podpali się babeczka.

Szybko zebrałam w swoich płucach powietrze i równie szybko zdmuchnęłam słomkę.

- Wszystkiego najlepszego, gremlinie. - odłożyła babeczkę i usiadła na mnie okrakiem, rzucając mi się na szyje. - Osiemnaście lat. Stara już jesteś - na te słowa prychnęła krótkim śmiechem, a ja połaskotałam ją po brzuchu. - Dobra, dobra, babciu Olivio. Zrobisz mi babciu serniczka, albo uszyje szalik? Bo trochę zimno się robi. - powiedziała, odrywając się ode mnie, choć dalej trzymała ręce, oplatając moją szyję nimi.

- Babcia Olivia ma dzisiaj ochotę jedynie na to by jej młodsza siostra zrobiła jej herbatkę. Dziękuje.

- Zrobię ci ją tylko dlatego, że twoje urodziny wypadają w dzień dobroci dla małp - zeszła w końcu ze mnie rzucając mi wredny uśmieszek.

- Nie prawda, bo w dzień programistów.

- To zostań programistką, i może wtedy zrobię ci herbatę.

- Jesteś okropną siostrą! - krzyknęłam za nią, gdy wychodziła z pokoju.

Wstałam z łóżka gdy drzwi od mojego pokoju się zamknęły. Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej szare dresy o jeden rozmiar za duży i zwykły, biały top na ramiączkach. Nie zakładałam stanika bo miałam dość małe piersi i nie miałam problemu z prześwitywaniem, poza tym nienawidziłam chodzić w staniku. Gdy się ubrałam i rozczesywałam włosy przy biurku do drzwi ktoś zapukał.

- Proszę! - zaprosiłam do środka i obróciłam się do tyłu na obrotowym krześle, uprzednio, odkładając szczotkę. Do pomieszczenia wszedł tata, a w lewej ręce trzymał bukiet kwiatów, a w prawej kubek.

- Dzień dobry, ja już muszę się zbierać do pracy, ale przyszedłem życzyć ci wszystkiego najlepszego - uśmiechnął się i podszedł do mnie, a ja wstałam z krzesła - kwiaty dla ciebie. Twoje ulubione. Różowe goździki. - podał mi kwiaty, a ja posłałam mu radosny uśmiech.

- Dziękuje tato, kocham cię. - objęłam go, a on pogłaskał mnie po plecach.

- Ja ciebie też, córeczko.

- A kubek? - zapytałam, gdy odsunęłam się od taty.

- A no tak, Erica poprosiła, że skoro już idę do ciebie, to by podać ci herbatę - wytłumaczył, i przejęłam od niego kubek - pa, skarbie - posłał mi w powietrzu buziaka i wyszedł z pokoju.

- Miłego dnia w pracy! - krzyknęłam gdy schodził po schodach i upiłam łyk z kubka.

Gdy skończyłam pić herbatę, podjadając przy tym babeczkę od Ericii i umalowałam się, zeszłam na dół do kuchni, tam spotkałam mamę, która na mój widok zagwizdała i pochwaliła mój dzisiejszy wygląd mimo, że niczym nadzwyczajnym się nie wyróżniał.

Our Little Dream || SKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz