6. Ile jeszcze będę rozmyślać?

4.4K 125 44
                                    

Weszłam do jego cudownego marmurowego domu. Ile ja bym dała, żeby choć raz przeżyć miesiąc bez zastanawiania się, czy wystarczy mi na jedzenie. Tak cholernie zazdrościłam mu tego gdzie się urodził. Tak cholernie zazdrościłam mu życia, rodziców, pieniędzy. Wszystkiego.


Po jego geście weszłam na górę, a tam napotkałam wzrokiem plecy Lucasa. No co za kretyn, czemu nie idzie dalej? Miałam ochotę go wyminąć i powiedzieć mu parę słów za dużo, ale wtedy zauważyłam sylwetkę kobiecą i męską. Brunet odsłonił mi pole widzenia, więc mogłam zobaczyć gdzieś na oko czterdziestoletnią kobietę i trochę starszego faceta.


To zapewne jego rodzice. Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć, jak się zachować, popatrzyłam tylko na Lucasa, a on na mnie. Widział w moich oczach na pewno dużo strachu, bo cholernie się bałam nawet nie wiedziałam czego dokładniej, ale czułam się jakbym była przed najważniejszym wyborem mojego życia.


„Wybór" każdy różnorodnie rozumie te słowo. Niektórzy, jako zwyczajne słowo do porozumiewania się, na przykład do wybrania sukienki. Ta czy ta. Niektórzy, jako wybór swoich ważnych celów życiowych, szkół i przyszłości. Natomiast dla mnie, w jednym z momentów mojego życia stało się znienawidzonym słowem. Bałam się gdy ktoś kazał mi coś wybrać. To wszystko przez kilka sytuacji w moim życiu albo przez osoby, które doprowadziły do tych sytuacji.


- Dzień dobry - odezwała się kobieta, nie wyglądała na miłą ani trochę. Moja aspołeczność była dość spora, byłam nieśmiała dla nowych osób, a trudność odpowiadania na proste pytania czy też zwyczaje zwroty była naprawdę ogromna. - Z kim mam przyjemność rozmawiać? - zapytała, gdy zauważyła, że nie umiem nic odpowiedzieć.


- To moja koleżanka z klasy... - wepchnął się w rozmowę Lucas kiedy widział, że chciałam już coś powiedzieć.


Przez myśl nawet mi przeszło, że „koleżanka" mogłoby być czymś więcej, ale zbyt szybko przypomniałam sobie, że nawet nie byłam traktowana przez niego jako „koleżanka". Przecież nie powiedziałby „No hej mamo, to typiara, której nienawidzę, ale rozbiłem jej pamiątkę, więc musiałem je naprawić."


- Jak masz na nazwisko? - zapytał tak po prostu ojciec Lucasa. Po co mu ta informacja do życia, skoro zapewne ma tysiące innych ważniejszych spraw niż nazwisko dziewczyny, która przyszła z jej synem do jego domu.


- Arrubal - odpowiedziałam bardzo cicho, w mojej głowie było to chyba głośniejsze, bo mama bruneta nawet nie zareagowała, że coś mówiłam.


- Jeszcze raz - powiedział - Głośniej, bo nie usłyszałem.


- Williams - odpowiedział szybko brunet za mnie.


- Tak, Williams - uśmiechnęłam się. - Tak... Williams.


Nawet moje nazwisko było powodem do wstydu Lucasa, a ja do teraz mam myśli o nas. Ależ ty jesteś głupia, Lilly.


- Twój brat jest... - nie dokończył swojego zdania, bo przerwał mu młodszy Martinez.


- Tato, ona nie jest nikim ważnym, mieliśmy parę spraw do załatwienia i tyle. Proszę daj nam spokój, Lilly zaraz wyjdzie, bo jej się spieszy, prawda? - zapytał i spojrzał na mnie ze sztucznym uśmiechem na jego twarzy.

Choose meWhere stories live. Discover now