32. Perspektywa Adriena

205 9 0
                                    

Spędzałem kolejny dzień z Aaronem, ponieważ nie chciałem być sam w trakcie wakacji, jednak martwiło mnie, że muszę uważać na to, co mówię i jak się zachowuję w jego mieszkaniu. Aaron położył rękę na moim udzie z lekkim uśmiechem, ale szybko ją zabrał.

- Ko... - przerwał nerwowo. - Koniecznie musimy iść do tej nowej lodziarni. Dobre lody tam mają - powiedział, rzucając mi sugestywne spojrzenie.

- Tak... Wychodzimy? - spytałem, ciesząc się możliwością oderwania się stąd.

- Tak - uśmiechnąłem się - Jak najszybciej - powiedział, uderzając mnie lekko w lewe udo.

Zebraliśmy się i gdy opuściliśmy jego dom, chwyciliśmy się za ręce i ruszyliśmy w stronę nowej lodziarni.

- Nie wracamy tam dzisiaj już - pogładził kciukiem moją dłoń.

- Gdzie pójdziemy? - zapytałem.

- Na plażę, gdziekolwiek, byle nie tam - zaśmiał się.

Poszliśmy w stronę lodziarni, gdzie miło spędziliśmy czas, pijąc gorącą czekoladę, jedząc hiszpańskie smakołyki, a na koniec lody. Oczywiście nie obyło się bez podtekstów ze strony mojego chłopaka. Niestety, nie mieliśmy przy sobie kąpielówek, a woda była naprawdę gorąca.

- Aaron... - powiedziałem cicho. - Boli mnie to, że nie chcesz się przyznać.

- Adrien, chciałbym... Naprawdę bym chciał, ale nie mogę. Nie teraz, dobrze? - westchnął ciężko.

Pogładził moje włosy, lekko je czochrając w niektórych miejscach.

- Ile mam czekać? - spytałem z wyrzutem. - Wystarczająco długo już czekam.

- Chwilę. Zrobisz to dla mnie?

- Lucas ma dla mnie kolejne zlecenie - zmieniłem temat. - Czasem żałuję, że się w to wplątałem.

- Znów? Po raz kolejny będziesz miał krew na rękach - westchnął, odwracając wzrok.

- Ale... - wyszeptałem, idąc w stronę plaży, trzymając Aarona za rękę. - Gdyby nie on, to nie byłoby mnie już.

- Wiem, ale męczy mnie to, że cię cały czas nie ma. Noce spędzasz na zleceniach, a następnego dnia nie widzimy się w ogóle - pokręcił głową.

- Gdybyś się nie ukrywał przed naszymi przyjaciółmi, nie byłoby z tym problemu! - krzyknąłem.

- Nie krzycz na mnie, kurwa. Nie możesz po prostu powiedzieć, że jesteś umówiony z kimś?

- O co ci chodzi? - spytałem.

- No jak o co? O to, że jak magicznie chcę się z tobą spotkać wieczorem, to do cholery nie masz nigdy czasu.

- Pracuję! - krzyknąłem. - Na moją mamę, która jest chora, a ty dobrze o tym wiesz. Nie możesz mi tego wypominać.

Nie wiedziałem, jak mógł mi to wypominać, jak mógł mi coś zarzucać.

- Nie drzyj się tak. Nie musi cię cała jebana Hiszpania słyszeć, to po pierwsze, a po drugie, raz mógłbyś sobie odpuścić  - powiedział z wyrzutami sumienia.

Weszliśmy na plażę, nie odezwałem się, bo było mi przykro.

- Nie obrażaj się - odezwał się w końcu, przerywając tę głuchą ciszę.

- Nie obrażam się - wyszeptałem. - Jestem smutny.

Stanął nagle i pociągnął mnie za rękę w swoją stronę.

- Przepraszam - wyszeptał.

Musnąłem go w usta.

- Nie chciałem, okej? Już nie bądź smutny, bo też będę - zaśmiał się cicho.

Choose meNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ