25. Otwórz rany

368 20 3
                                    

Stałam za ladą małej, przytulnej kawiarni ukrytej wśród wąskich uliczek miasta. Zapach świeżo zmielonej kawy mieszał się z ciepłym powietrzem, niosąc ze sobą zapach ciepłego lata. Dźwięk śmiechu wypełniał przestrzeń, tworząc atmosferę czystego spokoju i domowego ciepła. Jednak w głębi mojej duszy tkwiła niepewność i zagubienie. Siedząc na drewnianym stołku, przesuwałam palcem po gładkiej okładce broszury uniwersyteckiej.

Aktorstwo. Słowo to pulsowało w moim umyśle niczym nieuchwytny sen. W mojej wyobraźni przemijały sceny - od chłonnej ciszy teatralnej widowni po ekscytujące momenty na scenie. Wybór kierunku studiów był dla mnie ogromnie ciężki, lecz te rozmyślenia zawsze przerywał jakiś klient.

Pewien regularny klient, pan Smith, zawsze zamawiał to samo: małe cappuccino bez cukru. Tego dnia jednak coś było inaczej.

- Może dzisiaj spróbuję czegoś nowego - rzekł niepewnie, spoglądając na menu wisiące za mną. Jego wahanie wprowadziło małą, przyjemną zmianę w jej rutynę.

- Może więc latte z dodatkiem syropu klonowego? - zaproponowałam z uśmiechem. Pan Smith kiwnął głową, a ja z zapałem zabrałam się do pracy.

Tworzenie kawy to dla mnie było czymś więcej niż rutynową czynnością: to była forma sztuki i sprawiała, że zapominam o otaczającym mnie świecie. Gdy klient odchodził, zadowolony z nowego smaku w swoim ręku, poczułam lekkie mrowienie satysfakcji.

Właśnie w takim momencie, gdy myśli te zataczały koło, drzwi kawiarni otworzyły się z delikatnym dzwonkiem, a do środka wszedł Asher Rizos. Jego obecność od zawsze wprowadzała element radosnego spokoju, a dzisiaj miało być nie inaczej. Z wysokim wzrostem, ciemnymi włosami opadającymi lekko na czoło i z tą charakterystyczną, łagodną uśmiechniętą twarzą, sprawiał wrażenie kogoś, kto bez wysiłku porusza się przez życie.

- Jak tam, Lilly? - zagadnął czule, siadając naprzeciwko niej przy stoliku.

Wzruszyłam ramionami, schowawszy broszurę do torby.

- Nadal niepewna - mruknęłam. - A ty jak? Co u ciebie? - Nawet próbując skupić się na jego odpowiedzi, w jej głowie kołatało mnóstwo pytań o własną przyszłość.

Rozmowa z Asherem zawsze przywracała mi spokój. Opowiedział mi o swojej dziewczynie, Alice, z takim blaskiem w oczach, że moje serce rozbłysło radością. Cieszyłam się, że w koncu ten durny chłopak był szczęśliwy. Mówił o drobnych sporach, wspólnie spędzonym czasie, a jego oczy ciągle się świeciły.

Byłam szczęśliwa jego szczęściem, każde słowo Rizosa jakby dodatkowo podkreślało kontrast między ich obecnymi życiami. Gdy rozmawiali, moje myśli powróciły do Lucasa - chłopaka, który zaczął ją ignorować. I to nie pierwszy raz, ale tym razem byłam z tym bardziej pogodzona? W Londynie wiedziałam, że to już koniec, ale miałam nadzieję, że damy radę to przetrwać.

- Ale wiesz - Asher przerywał mi moje wspomnienia. - To jest właśnie życie. Składa się z wyborów, niektóre trudniejsze niż inne. Zmierz się z tym, co naprawdę chcesz robić, a reszta jakoś się ułoży.

- Tylko gdybym wiedziała, co naprawdę chcę - uśmiechnęłam się smutno, wiedząc, że potrzebuję sarkastycznego, chamskiego bruneta z powrotem. Chwilę później chłopak wyszedł, zapewniając ją, że na pewno sobie poradzi.

Wróciłam do pracy, do przygotowywania kolejnych filiżanek kawy dla oczekujących gości, ale moje myśli wciąż krążyły wokół przyszłości, aktorstwa i tego, co chciałabym rzeczywiście robić w życiu. Te chwile rozmowy z Asherem przybliżyły mnie co prawda do odpowiedzi, ale każda odpowiedź rodziła kolejne pytania.

Tak naprawdę nie wiedziałam, dlaczego Lucas zaczął mnie ignorować. Co ja takiego strasznego mu zrobiłam? Pisałam do niego. Dzwoniłam do niego, ale niestety na marne. Każdy mój wysłany SMS ignorował, a każde połączenie odrzucał.

Choose meWhere stories live. Discover now