15. Ogarnij się, Lilly.

2.8K 79 22
                                    

Zdecydowanie brakowało mi jego zaczepek. Och Lucas, co się z tobą działo?

Szłam w stronę tak zwanej palarni, gdzie miał czekać na mnie Noah. Weszłam na jej teren, ale nigdzie go nie zobaczyłam, więc stanęłam gdzieś z boku, żeby się nie wyróżniać, bo nie chciałam, żeby sytuacja z zeszłego poniedziałku się powtórzyła. Nagle ktoś wszedł do środka i stanął w miejscu lidera tej szkoły, po posturze byłam przekonana, że to właśnie lider tej szkoły.

Stałam praktycznie obok niego, bo nie sądziłam, że postanowi się tu zjawić. Lucas się odwrócił w moją stronę pustym, ale zdenerwowanym wzrokiem.

- Widzę ze humorek nie dopisuje - powiedziałam prześmiewczo, bo mój niewyparzony język nie potrafi zachować się normalnie. 

Nawet nie odpowiedział tylko patrzył na mnie z lekko przymrużonymi oczami. Wyglądał na zmarnowanego, więc szczerze lekko się zmartwiłam.

- Pożyczysz jednego?- zapytałam kompletnie zmieniając ton rozmowy, wskazując wzrokiem na paczkę papierosów, którą trzymał w dłoniach.

 Bez namysłu podał mi paczkę, w porównaniu do Noah, który rozpocząłby litanię. Dlaczego wszystkie moje relacje zaczęły się psuć? Otworzyłam paczkę złotych marlboro i zabrałam z niej jednego papierosa. Wyciągnęłam z mundurku szkolnego zapalniczkę w złotym kolorze, uśmiechnęłam się na myśl, jak pięknie to do siebie pasowało. 

- Ty palisz? - zapytał po czasie ciszy, która między nami panowała.- Czasem się zdarzy - wzruszyłam ramionami, zaciągnęłam się po czym wypuściłam dym z ust, relaksując się.

Kiwnął głową, oddałam mu paczkę papierosów, a on włożył je do munduru, który swoją drogą dawał mu uroku, podszedł trochę do mnie. Podniosłem lekko głowę tak, aby nie stracić z nim kontaktu wzrokowego, co przy nim było czasem nieuniknione.

Kiedy chciałam się odsunąć brunet przytrzymał mnie delikatnie, spojrzał mi w oczy i przyjechał kciukiem po moim policzku. Momentalnie zrobiło mi się gorąco. Przygryzłam wargę, patrząc na jego dalsze ruchy.

- C..co ty ro..robisz?- zapytałam, mieszając się w mowie, miałam wrażenie, że zaraz stracę grunt pod nogami, a on przesunął delikatnie po moim policzku, wpatrując się w moje oczy. -Lucas - szepnęłam, przymykając na chwilę oczy, a chłopak odsunął się nagle jak gdyby nigdy nic. - Co ty robisz? - zapytałam ponownie.

- Miałaś rzęsę na policzku - zauważył.

Był jedynym chłopakiem, którego nie potrafiłam rozgryźć, był jedynym chłopakiem przy którym nie potrafiłam zachowywać się normalnie i wszystkie hamulce puszczały.

Brunet dopalał papierosa już odwrócony tyłem do mnie.

- Masz przemówienie na zakończenie?- zapytałam, będąc ciekawa czy je przygotował w ogóle.

- Jakie przemówienie? - zmarszczył brwi, w końcu na mnie spoglądając.- Miałeś napisać przemówienie na koniec roku szkolnego, które powinieneś przeczytać - przewróciłam oczami. Dlaczego on był aż tak nie odpowiedzialny?

- I tak już od października idziemy na studia - stwierdził i ani trochę nie wyglądał na przejętego brakiem przemówienia.

- Zaraz kończysz szkole i nawet głupiego przemówienia nie masz na zakończenie. Zamiast być dobrze zapamiętanym w tej szkole to nie. Bo po co? - zirytowałam się, bo to za co był odpowiedzialny nigdy nie dochodziło do skutku.

- Dobrze mnie pamiętają... - powiedział cicho i podszedł do mnie. - I ciebie też - szepnął mi do ucha.

- Mnie nie będą dobrze pamiętać, za to ciebie każdy będzie pamiętał, może lepiej, może gorzej. - Położyłam na chwilę rękę na jego żebrach. Jest za blisko. Dużo za blisko. Miałam się trzymać od niego z daleka, a teraz jestem, trzy razy bliżej niż powinnam...

Choose meWhere stories live. Discover now