1.24

106 21 0
                                    

Do końca wakacji nie odezwałem się ani słowem po polsku. Nie było to trudne, ponieważ nie za bardzo miałem z kim rozmawiać. Adam wyjechał do dziadków, a dom państwa Kim odwiedzałem wyjątkowo rzadko. Tylko raz przyszedłem do sąsiadów, aby zobaczyć się z Mireu. Niestety moja wizyta nie należała do najprzyjemniejszych. Przyjaciel, czy były przyjaciel, bo wciąż nie wiedziałem, kim teraz dla siebie byliśmy, leżał na łóżku i oglądał amerykański serial na laptopie. Niby powiedział, że nie ma nic przeciwko, abym się dosiadł, jednak poziom znajomości języka angielskiego Mireu pozwalał mu na oglądanie serialu bez lektora czy napisów, właśnie dlatego dość szybko się poddałem. Zdarzyło mi się kilkukrotnie wpaść do Mari, ale ona przez większość czasu grała w Simsy lub wychodziła z koleżankami.

Mimo iż w wakacje bardzo się nudziłem, nie ucieszyłem się, kiedy nadszedł drugi września. W tym roku pierwszy wypadał w niedzielę, dlatego rozpoczęcie roku zaczynało się dzień później. Ubrałem białą koszulę, którą dzień wcześniej wieczorem wyprasował mi tato, oraz czarne spodnie, które uwierały mnie w intymne miejsce. Monolog dyrektora brzmiał identycznie jak rok temu, dlatego nawet go nie słuchałem (nie żebym w zeszłym roku jakoś szczególnie przywiązywał do niego uwagę). Na przywitania od kolegów z klasy kiwałem głową, a na pytania, jak spędziłem wakacje, jedynie wzruszałem ramionami. Dość szybko zorientowali się, że nie należę dzisiaj do najbardziej rozmownych osób na świecie, dlatego dali mi spokój. Nawet Adam odpuścił zaskakująco łatwo, kiedy na jego dociekliwe pytania odwarknąłem mu po koreańsku. Zamierzałem trzymać się mojego postanowienia. Chciałem, żeby tato żałował, że wywiózł mnie z Korei.

We wtorek rozpoczęły się lekcje i moje zadanie stało się o wiele trudniejsze. Robiłem wszystko, żeby się nie wychylać i nie prowokować nauczycieli do zagadywania do mnie. Na polskim nauczycielka ponownie rozpoczęła nasz kolejny etap nauki od podania listy lektur. Kiedy zanotowaliśmy wszystko w zeszytach, przeszła do wypytywania nas o to, jak minęły nam wakacje.

– Młody? – zwróciła się do mnie z tak szczerym uśmiechem, aż poczułem żal, iż będę musiał zepsuć jej humor.

Początkowo udawałem, że jej nie słyszałem, ale nauczycielka nie dawała za wygraną.

– Młody, opowiesz innym w klasie, jak spędziłeś wakacje? Jeśli nigdzie nie wyjechałeś, to żaden wstyd. Po prostu powiedz, że zostałeś w domu.

– Zostałem w domu – mruknąłem po koreańsku.

– Słucham? – nauczycielka poprawiła blond włosy, wciąż się do mnie uśmiechając. – Powtórz głośniej, chyba nie dosłyszałam.

– Całe wakacje spędziłem w domu – powiedziałem głośno i wyraźnie, a w całej klasie rozległy się śmiechy. Inni uczniowie zapewne uważali, iż droczę się z nauczycielką, mówiąc do niej w obcym języku.

– A po polsku? – O dziwo nie traciła do mnie cierpliwości.

– Całe wakacje spędziłem w domu – powtórzyłem po koreańsku. – Nie powiem tego po polsku.

– Młody... To nie jest zabawne.

– Mnie również to nie bawi.

– Jeśli nie odpowiesz mi po polsku, będę zmuszona wpisać ci uwagę.

– Proszę wpisać uwagę – uparcie mówiłem po koreańsku.

– Nie sądziłam, że zostanę zmuszona do tego w pierwszy dzień zajęć.

Nauczycielka usiadła za biurkiem, żeby wpisać mi uwagę do dziennika, a reszta klasy wciąż chichotała rozbawiona moim zachowaniem. Z jednej strony było mi przykro, ponieważ nie chciałem dostawać uwag i mieć złych ocen, z drugiej strony wiedziałem, że tylko w ten sposób zwrócę uwagę taty i może w końcu zrozumie, że nie chcę żyć w tym kroju ani dnia dłużej.

W gimnazjum mieliśmy już elektroniczne dzienniki, dlatego mój tato od razu dowiedział się o uwadze. Gdy wrócił z pracy, przyszedł do mnie do pokoju, nawet nie zapukał przed otwarciem drzwi i zatrzymał się w progu, krzyżując ręce na piersi. Jego spojrzenie było ostre i wyrażało, jak bardzo był mną rozczarowany.

– Myślałem, że już z tego wyrosłeś – odezwał się do mnie pierwszy raz od bardzo dawna. Od kłótni na lotnisku unikałem go jak ognia.

– Z czego miałem wyrosnąć?

– Ze swoich dziecinnych fochów.

– Nie rozumiem.

– Nie udawaj głupszego, niż jesteś. Jak chcesz skończyć szkołę, nie mówiąc po polsku?

– Nie potrzebuję polskiego, jak tylko skończę osiemnaście lat, wrócę do Korei.

– Dziewiętnaście – pouczył mnie. – W Korei jest się pełnoletnim od dziewiętnastego roku życia.

– Ale według polskiego prawa będę już...

– W Korei nie zobowiązuje polskie prawo, Youngho. Pamiętaj też o obowiązkowej służbie wojskowej, którą będziesz musiał odbyć. Dwa lata w wojsku dobrze by ci zrobiły. Może nauczyłbyś się szanować starszych, jak robi się to w Korei. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak rozpuszczonym dzieckiem jesteś w oczach Koreańczyków. Nie znasz życia w Korei. Nie uczysz się od rana do późnej nocy, weekendami siedzisz przed telewizorem i oglądasz swoje seriale, zamiast chodzić na zajęcia dodatkowe, a do tego masz śmiałość pyskować mi i nauczycielom. To są przywileje życia w Polsce. W Korei nie jest tak cudownie, jak ci się wydaje. Wspominasz swoje sielankowe dzieciństwo, a nie prawdziwe realia życia tam. Gdybym uważał, że w Korei będzie ci lepiej, na pewno bym nie trzymał cię tutaj. Zacznij doceniać, co masz.

Nie czekał na moją odpowiedź. Wyszedł, zamykając za sobą drzwi, i już nie odzywaliśmy się do siebie do końca dnia. Ani następnego dnia rano. Ani przez kilka kolejnych dni. Mimo iż wciąż karałem tatę moim milczeniem, w szkole zacząłem odzywać się „normalnie", po polsku.

LIKE A FLOWER IN THE RAINWhere stories live. Discover now