2.2

121 24 35
                                    

Idąc na zajęcia pierwszego dnia, miałem w głowie tylko jedną myśl – liczba moich „wrogów" w liceum właśnie się powiększyła. Myślałem, że Weronika będzie moim największym utrapieniem, skoro znowu chodziliśmy razem do klasy, jednak Hubert wyprzedził ją w zatrważającym tempie. Okazało się, że jego klasa w środy zaczynała zajęcia w sali naprzeciwko sali od geografii. Wszyscy czekaliśmy na korytarzu na przyjście nauczycieli, więc mimowolnie zacząłem mu się przyglądać.

Z nikim się nie przywitał, do nikogo się nie odezwał, nikt nie usiadł obok niego pod ścianą. Wyglądało na to, że nie był lubiany, co nie powinno cieszyć mnie tak bardzo, jak mnie cieszyło. Niestety on zadawał się nie przejmować swoją samotnością. Kiedy przyszedłem, już siedział w sporej odległości od drzwi do sali od języka polskiego, na kolanach miał otwarty szkicownik i z zaangażowaniem suwał po nim ołówkiem. Więc był jedną z tych osób, które zajmują się swoim hobby w każdej wolnej sekundzie. Przewróciłem oczami dokładnie w tym samym momencie, w którym tuż przede mną pojawiła się Weronika. Przewrócenie oczami dwa razy z rzędu było mocno teatralne, ale nie potrafiłem się powstrzymać.

– Też się cieszę, że cię widzę – przywitała się ze mną tymi słowami. – Mogę się dosiąść? – Wskazała palcem podłogę obok mnie.

– Nie – odpowiedziałem od razu, ale ona już ześlizgiwała się wzdłuż ściany.

– Wiem, że się nie lubiliśmy w podstawówce, ale to stare dzieje.

– Nie powiedziałbym.

– Jesteś bardzo pamiętliwy.

– Bardzo uprzykrzałaś mi życie.

– Byłeś pierwszym Azjatą, jakiego widziałam, dlatego byłeś dla mnie dziwny. To nic osobistego.

– Mam ci podziękować?

Weronika westchnęła i odwróciła się do mnie przodem, wbijając mi kościste kolana w udo.

– Chcesz być moim chłopakiem? – zapytała z całkowitą powagą na twarzy.

– Wolałbym zjeść łyżkę cyjanku potasu.

Wyczekiwałem złośliwej odpowiedzi, jednak ona nie nadchodziła. Dopiero po dłuższej chwili milczenia, zdecydowałem się spojrzeć Weronice w oczy. Tylko przez sekundę obawiałem się dostrzec w nich smutek, a może nawet łzy. Jej twarz na szczęście zdawała się niewzruszona, przyglądała mi się z uwagą i zbytnią śmiałością.

– Pytałaś na poważnie? – wykrztusiłem z siebie z niedowierzaniem.

– Przecież już wczoraj ci powiedziałam, że mi się podobałeś.

– No właśnie... W czasie przeszłym.

– Jesteś bardzo przystojny. Mówił ci to ktoś?

– Twoja stara każdej nocy – mruknąłem.

– I mentalnie wciąż w gimnazjum – podsumowała mnie krótko.

– O co ci właściwie chodzi?

Nie zdążyła odpowiedzieć. Naszą rozmowę przerwał dźwięk dzwonka rozpoczynającego pierwszą lekcję. Wszyscy uczniowie, którzy siedzieli na podłodze na korytarzu, zaczęli się podnosić. Tylko ja i Hubert wciąż siedzieliśmy. Nim się nikt nie przejął, jednak w moim kierunku wysunęła się pomocna dłoń Weroniki. Zawahałem się przez chwilę, nim pozwoliłem dziewczynie mi pomóc. Bardziej z grzeczności niż z potrzeby.

– Jesteś przystojny, wysoki, wysportowany i dobrze się uczysz – zaczęła wyliczać, uparcie nie puszczając mojej ręki.

– Nie jestem wysoki, to ty jesteś w rozmiarze kieszonkowym.

LIKE A FLOWER IN THE RAINWhere stories live. Discover now