2.22

102 18 31
                                    

Kiedy w sobotę rano zadzwonił mi budzik, wyłączyłem go, nawet nie podnosząc głowy z poduszki, i obróciłem się na drugi bok. Nie planowałem pomijać dzisiaj porannego biegania, ale moja twarz bolała mnie za bardzo, abym znalazł w sobie siłę i podniósł się z łóżka. Zresztą nie tylko twarz mnie bolała. Samopoczucie również nie należało do najlepszych, ale kiedy spałem, było mi po prostu lepiej. Zasnąłem prawie od razu, więc gdy obudziło mnie pukanie do drzwi, nie wiedziałem, czy minęła raptem minuta, czy może cała wieczność. Odmruknąłem coś, nawet nie byłem pewien w jakim języku, a drzwi się uchyliły. Kiedy spojrzałem w ich kierunku, spodziewałem się zobaczyć tatę, ale zamiast niego w drzwiach stał Mireu.

– Mogę wejść? – zapytał niepewnie, więc znowu odmruknąłem, tym razem potwierdzająco.

Przyjaciel wszedł do mojego pokoju i od razu zamknął za sobą drzwi. Na sobie miał czarną bluzę z kapturem za dużą przynajmniej o dwa rozmiary oraz wiszące na nim stare dresy z plamą z farby nad kolanem. Lekko przetłuszczone włosy związał w wysokiego kucyka na czubku głowy, przez co wyglądał niesamowicie uroczo, aż coś załaskotało mnie w mostek.

Usiadłem na łóżku, żeby zrobić mu miejsce, i spróbowałem trochę ogarnąć sterczące we wszystkie kierunkach włosy, ale gdy zerknąłem w lustro w szafie, okazało się, że było jeszcze gorzej. Mireu usiadł w nogach łóżka, od razu podsuwając się pod ścianę i sięgając po moją kołdrę, żeby się przykryć. Z jakiegoś powodu zawsze było mu zimno.

– Wyglądasz koszmarnie – powiedział, kiedy usadził się wygodnie.

Parsknąłem mimowolnie, co tylko spotęgowało ból w twarzy. Jeszcze wczoraj pod lewym okiem zaczął robić mi się siniak, a dzisiaj już był dość dobrze widoczny.

– Nie miałem wczoraj najlepszego dnia – wyznałem, sięgając lewą ręką do poduszki, i zacząłem nerwowo bawić się jej rogiem. – Która w ogóle jest godzina?

– Po dwunastej. Myślałem, że mi nie odpisujesz, bo się na mnie obraziłeś.

– Nie pamiętam, kiedy ostatnio wstałem tak późno. Nie licząc Nowego Roku, ale byłem po imprezie, więc się nie liczy.

Próbowałem zażartować, ale Mireu nie odwzajemnił mojego uśmiechu.

– Przepraszam, że nie pojechałem na mecz – powiedział ze skruchą. – Nie chciałem, żebyś pomyślał, że nie interesuję się tobą. Nasza przyjaźń jest dla mnie bardzo ważna.

Jego ręka przesunęła się pod kołdrą, a chwilę później poczułem, jak niepewnie muska palcem wierzch mojej dłoni. Bez chwili wahania odwróciłem ją w taki sposób, żebyśmy mogli złapać się za ręce i przepleść palce.

– Ty jesteś dla mnie bardzo ważny – zapewniał mnie dalej.

– Ale Hubert jest ważniejszy – szepnąłem ze smutkiem w głosie.

– To nie tak.

– Z twoich wczorajszych słów właśnie tak wynika.

– Nie sądziłem, że ten mecz aż tyle dla ciebie znaczy. Gdybym wiedział, na pewno bym pojechał. Przepraszam, zawiodłem jako przyjaciel.

– Może miałeś trochę racji – mruknąłem. – To tylko mecz. Jeden z wielu. Na twoim miejscu też chciałbym spędzić czas z osobą, którą kocham.

– Tym bardziej powinienem pojechać na mecz – szepnął. – Bo cię kocham.

Moje serce przyśpieszyło tak niespodziewanie, że aż odniosłem wrażenie, jakby obiło się o żebra. Spojrzałem na Mireu, prosto w jego piękne czarne oczy, i zacząłem błagać go wewnętrznie, żeby to powtórzył. Wszystkiego, czego chciałem od życia w tym momencie, to usłyszeć te słowa jeszcze jeden raz. Nie zamierzałem być zachłanny. Jeszcze tylko jeden raz zupełnie by mi wystarczył.

– Kocham cię, bo jesteś dla mnie jak młodszy brat, głupku. Jak rodzeństwo, którego nigdy nie miałem – dodał, a na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.

Parsknąłem i z powrotem oparłem się o ścianę.

– Sam jesteś głupek – powiedziałem z rozbawieniem w głosie, jednak na ostatniej sylabie mój głos zadrżał, zdradzając, iż było ono wymuszone.

Mireu na szczęście tego nie zauważył lub umyślnie zignorował tę fałszywą nutę w moim głosie.

Prawdą było, że od zawsze widziałem w Mari młodszą siostrę i nigdy nie zwątpiłem w to uczucie, jednak jeśli chodziło o Mireu, z pewnością nie był dla mnie niczym starszy brat. Sam nie do końca rozumiałem, kim dokładnie dla mnie był, ale nazywanie go najlepszym przyjacielem od wielu lat zdawało mi się najbardziej odpowiednie. Chociaż z każdym dniem, gdy relacja między mną a Weroniką stawała się coraz bardziej zażyła, zaczynałem dostrzegać różnicę w moich uczuciach do przyjaciółki, a w uczuciach do Mireu.

Jakbym miał to zobrazować. Weronika była powodem, dla którego lubiłem chodzić do szkoły i dzięki któremu spędzony w niej czas był przyjemny. Potrafiła mnie rozbawić, pocieszyć, zrozumieć i motywowała mnie do stawania się lepszym z każdym dniem. Natomiast Mireu był powodem, dla którego każdego dnia chciałem otwierać oczy. Gdybym znalazł się na dnie oceanu, a on poprosił mnie, bym oddychał dla niego, nauczyłbym się oddychać pod wodą, nie dlatego by przeżyć, ale dlatego, że on mnie o to poprosił.

Mireu wysunął rękę z mojego uścisku, tym samym zwracając na siebie moją uwagę.

– Mam taki plan. Pójdziesz się ogarnąć, ja zrobię ci jakieś smaczne śniadanko i w końcu zagramy w coś na twoim nowym laptopie – mówiąc to, wskazał na mój prezent świąteczny od taty. – A na obiad zamówimy sobie pizzę, której nie udało nam się zjeść ostatnio. Czy to nie brzmi jak plan idealny?

Uśmiechnąłem się. Tym razem zupełnie szczerze.

– Dokładnie tak brzmi – przyznałem.

W końcu znalazłem w sobie siłę i chęci do wstania z łóżka. Zdecydowałem się wziąć szybki prysznic w łazience na parterze, a w tym czasie Mireu zamienił się w szefa kuchni. Kiedy wróciłem do pokoju, już na mnie czekał wraz z gotowanymi jajkami, pokrojonym pomidorem i kilkoma kromkami chleba pełnoziarnistego z wędliną.

– Zdrowe śniadanko – zauważyłem z zadowoleniem, zwłaszcza że siedzący na moim łóżku Mireu właśnie odgryzał kawałek jednego jajka. – Dawno nie jedliśmy razem.

– W święta jedliśmy razem.

– Prawie nic nie zjadłeś w święta.

– Wydaje ci się – polemizował. – Nie jestem już tym Mireu sprzed kilku lat. Mój żołądek mieści o wiele mniej, dlatego jem o wiele mniej.

Po tych słowach odgryzł kolejny kawałek gotowanego jajka, jednak jego gryzy były mniejsze niż u pięcioletniego dziecka. Postanowiłem nie wdawać się z nim w zbędną dyskusję. Usiadłem przy biurku i włączyłem laptopa, a następnie od razu nałożyłem sobie na kanapkę pomidora. Rzadko jadałem kanapki na śniadanie, ponieważ byłem wielkim fanem płatków, ale kanapki przygotowane przez Mireu były najpyszniejsze na świecie. Gdy przyjaciel skończył skubać swoje jajko, podałem mu drugie, ale on pokręcił głową.

– Już się najadłem.

– Jednym jajkiem? – zapytałem z niedowierzaniem.

– Jadłem śniadanie w domu.

– Kłamiesz, ty nie jadasz śniadań.

– Ale dzisiaj zjadłem. Jak mi nie wierzysz, to zapytaj mojej mamy.

Odłożyłem ugotowane jajko na talerzyk, udając, że mu uwierzyłem. Nie byłem głupi, wiedziałem, że przesadnie pilnuje, żeby z powrotem nie przytyć. Odpuściłem mu tylko dlatego, że czekała nas wizja jedzenia wspólnej pizzy na obiad. Oczywiście, gdy nadeszła odpowiednia pora, a dostawca przyniósł nam naszą ukochaną i aromatycznie pachnącą pepperoni, Mireu zjadł ledwie trzy gryzy jednego kawałka. Kiedy zapytałem go, czemu nie je, stwierdził, że mu nie smakuje, ponieważ kiełbasa jest stara i niedobra. Nie była. Była pyszna jak cała pizza, którą zjadłem sam. Mireu pożegnał się ze mną kilka chwil później, obiecując, że skoro nie zjadł pizzy, zje normalnie obiad w domu, a ja zagroziłem mu, że zapytam panią Sorę, czy naprawdę go zjadł. Jednak nigdy nie zapytałem, ponieważ bałem się usłyszeć odpowiedzi, którą podświadomie już wtedy znałem.

LIKE A FLOWER IN THE RAINDonde viven las historias. Descúbrelo ahora