3.13

105 21 13
                                    

Gdy tato wrócił do domu, siedziałem w salonie i czytałem szkolną lekturę (a właściwie jej streszczenie). Kiedy stanął w progu pomieszczenia i nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, wiedziałem już, że wiedział. Uśmiechnąłem się do niego niepewnie, ale niestety ten uśmiech nie został odwzajemniony, więc odłożyłem telefon i się wyprostowałem. Zanim się odezwałem, wyczyściłem gardło krótkim odchrząknięciem.

– Więc... – zacząłem. – Poszedłem dzisiaj na wagary.

– Znowu – mruknął.

– Raz w roku, tato – westchnąłem. – Wagaruję tylko raz w roku, zawsze w ten sam dzień. To już tradycja.

– Nie podobają mi się takie tradycje.

– Ale Mireu poszedł ze mną – broniłem się. – A on jest już prawie dorosły.

– Jak już, to pełnoletni. Do dorosłości wam dwóm bardzo daleko.

– Być może. Powiedz po prostu, na co mam szlaban i na jak długo.

– Nie zamierzałem dawać ci szlabanu.

– Nie?

– Nie, nie uważam, żeby szlaban pomógł ci wyciągnąć wnioski, ale skoro sam się dopraszasz.

– Wcale się nie dopraszam! – zawołałem szybko, a moja reakcja rozbawiła tatę, uśmiechnął się pierwszy raz, odkąd wrócił do domu.

– Do końca miesiąca jesteś odpowiedzialny za opróżnianie zmywarki. – Wskazał na mnie groźnie palcem.

– I tak zawsze ja opróżniam zmywarkę...

– Ale do końca miesiąca robisz to za karę.

Teraz i ja się uśmiechnąłem. Po chwili tato zniknął w kuchni, a ja wróciłem do czytania streszczenia. I chociaż było ono nieludzko nudne, nie potrafiłem przestać się uśmiechać.

***

Na początku kwietnia, jeszcze przed moimi siedemnastymi urodzinami, uznałem, że jestem gotowy. Przynajmniej na tyle, na ile mógłbym być gotowy. Kilka minut po dziesiątej usiadłem w salonie, a przede mną znajdował się otwarty laptop. Była sobota, więc z tatą byliśmy w domu, natomiast Agnieszka pracowała. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, ale i tak drgnąłem, kiedy dobiegł mnie dźwięk wideo połączenia. Moja ręka zamarła przez chwilę nad klawiaturą, zanim odebrałem.

Na czarnym ekranie zakręciło się szare kółeczko, potem pojawił się bardzo niewyraźny obraz, który wyostrzył się kilka sekund później. Spojrzałem na kobietę, która niepewnie uśmiechnęła się na mój widok. Ja nie byłem w stanie zdobyć się na ten gest.

– Część, Youngho – przywitała się ze mną.

Jej głos był obcy. Jej twarz była obca. Ona cała była mi zupełnie obca, a jednak w moich żyłach płynęła jej krew.

Skinąłem głową. Nie byłem w stanie się odezwać.

– Jesteś już taki duży – westchnęła niezrażona. – Masz już osiemnaście lat, prawda?

Tym razem pokręciłem głową, a ona lekko zmarszczyła brwi wyraźnie zmieszana.

Poczułem dłoń taty na ramieniu. Usiadł obok mnie i przywitał się z moją matką. Byłem mu skrycie wdzięczny, ponieważ nie spodziewałem się, że aż tak mnie zatka podczas pierwszej rozmowy z nią po prawie jedenastu latach.

– W Polsce trochę inaczej podaje się wiek – wyjaśnił jej tato, a jego dłoń przeniosła się na moje plecy. – Tutaj za pięć dni Youngho będzie miał dopiero siedemnaste urodziny, ale w Korei mówiłby, że ma osiemnaście.

LIKE A FLOWER IN THE RAINWhere stories live. Discover now