Rozdział 17

7 5 0
                                    

Lariz podzielił warty następująco: Alex i Teodozja, Horace i Inar, Utruid i Rita, Lariz i Etip oraz Ryszard i Sylwia.

Podczas warty Etipa oraz Lariza, Naczelny Mag nauczał Etipa. Poza tym nic ciekawego nie wydarzyło się, aż do warty Matki i Richarda.

Sylwia odczekała chwilę. Tak jak liczyła Richard szybko zasnął.

- No to co grubasku? Teraz będziesz szynką. - szepnęła, patrząc jak jego brzuch unosi się i powoli opada.

Podniosła kamień i uderzyła go w potylicę. Nieprzytomnego Richarda chwyciła za nogi, za ciągła go w stronę rzeki. Zatrzymała się kilka metrów od niej. Wyjęła z pasa szmatę i zakneblowała usta, uprzednio wpychając mu tajemnicze ziele. Po tym wyjęła sztylet i powiedział:

- Już więcej niczego nie zjesz grubasie.

Wtem Richard ocknął się. Patrzył z przerażeniem na Sylwie. Ta uniosła sztylet, wysoko, mierząc w brzuch. Richard zaczął się miotać i wiercić pragnąc ocalić się przed nieuniknionym.

- Zdychaj! - wyszeptała a jej oczy zabłysły czerwienią. Po tych słowach wbiła sztylet brzuch, rozcinając skórę.

Z Richarda wydobyło się kwiknięcie. Jego oddech przyśpieszył. Matka patrzała się na niego z dzikim uśmiechem. Po czym powiedziała:

- Dziękuję, teraz moje dzieci będą mogły coś zjeść. Tylko jeszcze jedno mi dasz... - Po tych słowach, schyliła się do otwartego brzucha Richarda i zaczęła wyciągać z niego narządy jakie tam znalazła.

- No pacz świnio ile tego jest – mówiła do ledwo co żywego Richarda, pokazując mu przed twarz jego własne narządy. - Ooo a to? Co to! - kontynuowała – chyba trafiła nam się ładna wątróbka! Moje dzieci wręcz ją kochają!

W końcu wyjęła z jego wnętrzności jelito grube i zaczęła z nim iść, otaczając Richarda.

- Panie mój! Weź ten dar, w zamian proszę cię o garniec tego grubasa! - Chwilę po jej słowach jelito wchłonęła ziemia aby następnie wynurzyć żelazny garniec, pełen dziwnej substancji.

- A teraz będzie gotowanko!

Były to ostatnie słowa jakie Richard usłyszał. Sylwia nie zbytnio przejęła się tym faktem. Kontynuowała zabawę jego różnymi organami.

Po skończonym patroszeniu, wrzuciła zwłoki do rzeki. Natomiast organy włożyła do garnca.

- Teraz zbieranko patyczków – zaczęła mówić sama do siebie, jak jakaś obłąkana. - Jeden leży tu, drugi tu, a dzieci już głodne chodzić nie będą! Patyk tu, patyk tam i ognisko urośnie nam! – śpiewała zbierając patyki.

Po zebraniu chrustu stworzyła stos, po czym rozpaliła go krzesiwem. Po chwili zaczęła nucić jakieś stare pieśni. Następnie przeszła do robienia zupy z: żołądka, jelita, trzustki i wątroby. Mieszała swój wywar, od czasu do czasu mieszając drewnianą chochlą, która pojawiła się również po rytuale.

- Mmm, pachnie fenomenalnie!

- Co... CO TY ROBISZ! - wydarła się Rita na widok ogniska oraz garnca pełnego mięsa.

- Ja? - zadziwiła się Sylwia, że ktoś taki do niej mówi. - Ja tylko robię dla nas śniadanie.

- Wiesz, że przez CIEBIE jest już po nas?!

- Nie, a czemu niby? – Udawała zadziwienie Matka.

- PONIEWAŻ WILKI GOBLINÓW MAJĄ DOSKONAŁY WĘCH!

- Oj, nie wiedziałam – mówiła to z twarzą pełną uśmiechu, patrząc cały czas na Ritę.

- TY GŁUPIA STARA SUKO! DOBRZE O TYM WIEDZIAŁAŚ!

Sylwia spojrzała się morderczo na Ritę. Wzięła głęboki wdech i powiedziała, spokojnym tonem:

- Nie radzę tak do mnie mówić. Teraz pozwól, że obudzę pozostałych na śniadanie.

Rita besemerowała cały czas ją. Jak zgadła, pierw obudził swoje obtłuszczone dzieci. Postanowiwszy nie tracić ani chwili, popędziła obudzić Lariza aby wyjaśnił całą tę sytuację.

- WSTAWAJ – krzyknęła mu do ucha, lecz nawet nie drgnął. Zdeterminowana kopnęła go w żebra.

- AŁA! Czyś ty zdurniała do reszty!

- Nie. Sylwia rozpaliła ognisko i zrobiła śniadanie!

Lariz dotknął miejsca, gdzie kopnęła go Rita.

- To czemu mnie nie budzisz?

Rita zamurowało. Poprawiała swoje krótkie, czarne, włosy. Szybko jedna uzmysłowił co się zaraz może stać. Szybko wybudziła Etipa i Utruida, którzy oberwali podobnie jak Lariz.

- Z czego ty to ugotowałaś? I gdzie jest Richard? - zaczęła nacierać Rita. Nie odpuszczając Sylwii niczego.

- Oj tam, oj tam. To tylko mięsko, a co do grubasa, no cóż... Nie wiem gdzie jest.

- MÓW Kiepie!

- Może nie mów tak przy dzieciach, dobrze?

- Ale mamo co to znaczy, że ktoś jest kiepem? - zapytała Marysia.

- Dowiesz się jak dorośniesz – odparła Matka, z frustracją – A teraz jedz dalej, bo zapewne długo nie będziecie jadły takich dobroci...

- CO TO JEST I SKĄD MASZ MIĘSO! – nie dała za wygraną Rita, nigdy nie dawała.

- Chcesz wiedzieć? - zapytała spokojnie Sylwia patrząc jej w oczy z głupkowatym uśmiechem.

- Nie, skądże. Tak o pytam. – Po czym nerwy puściły wodze. – OCZYWIŚCIE KURWA, ŻE TAK!

- To proszę, już ci mówię.

- NO MÓW! -ponagliła

- Z Richarda...

- Coś ty zrobiła? - przeraziła się Rita, a nie łatwo ją było przerazić.

- Wypatrzyłam go – odparła krótko i spokojnie Sylwia.

- Coś ty zrobiła! - krzyknęła rozpaczliwie Tea.

- To co słyszałaś. Dużo jedzenie z niego było, idealnie dla moich dzieci i dla ciebie Teodozjo.

Teodozja spojrzała się na Matkę i zwymiotowała prosto na jej twarz. Po czym ledwo co wydusiła:

- Jak, jak mogłaś! On, on był moim przyjacielem!!

- Z tego co słyszałam to nie tylko przyjacielem. Ale wiem jedno był... dobry. Oczywiście w znaczeniu jedzenia.

Tea zaniemówiła i rozpłakała się. Natomiast Sylwia wytarła kąciki ust, tą samą co zatkała usta Richarda.

- Zostawmy tę wiedźmę! POZABIJA NAS WSZYSTKICH – rozdarł się Inar

- Uważaj jak się do mnie odzywasz, szmaciarzu.

Ciąg dalszy kłótni, przerwał odgłos rogu.


Przez nawał obowiązków rozdziały mogą pojawiać się troszkę rzadziej 🥰🥰

Powrót ChaosuWhere stories live. Discover now