Rozdział 32

7 5 0
                                    

Krople wody, z stalaktytów, skapywały wprost na twarz Etipa. Pomimo tego wciąż był nieprzytomny. Leżał nieruchomo, dopóki nie usłyszał głosów, które rozbrzmiewały za zakrętu. Ujrzał tam gromadę ludzi z wieloma dziećmi.

- Bogowie! Przyjmijcie tę ofiarę, z dziecka i uchrońcie nas przed Chartolikami!

Wtem chwycił dziecko. BA! Niemowlę. Za pulchną nóżkę i wrzucił je do gara z wrzącym olejem. Dziecko, krzycząc i płacząc, wylądowało w oleju.

Biedne niemowlę miało otwartą buzię podczas wpadania. Zachłysnęło się olejem. Skóra bobasa momentalnie pokryło się czerwienią a następnie żółtymi bąblami.

Wtem dzieciątko wyłowiono wielką łychą i wrzucono je do wody, prosto z studni. Tylko po to aby ponownie wrzucić je do oleju. Robił to tak długo, aż dziecko nie straciło tchu.

„Okropności" myślał Etip drapiąc się po głowie. W końcu postanowił się odważyć i wyszedł z ukrycia.

- Co wy robicie temu dziecku! - rozdarł się, z przerażeniem, Etip na ludzi towarzyszącym kapłanowi.

Teraz Etip zauważył, że jaskinie oświetla światło księżyca a całej tej sytuacji, przygląda się kilka wron. Jedna była czarna, druga biała, trzeci szara a czwarta... czerwona. Przez myśl mu przeszło, czy by nie zabić wszystkich tu zgromadzonych i uwodnić dzieci. Jednak szybko odrzucił takową myśl.

„Nie dałbym rady" – pomyślał. - „Nie jestem Ritą.".

Etip zauważywszy, że nikt mu nie odpowiedział. Postanowił ponowić pytanie, tyle że tym razem głośniej i bardziej stanowczo.

- Co wy robicie temu dziecku! - powtórzył.

Ponownie nie dostał odpowiedzi. Za to starzec wziął kolejne dziecko mówiąc to co uprzednio.

Najbardziej przerażające nie było fakt braku odpowiedzi, na pytanie Etipa. Nawet nie fakt kąpania dzieci w tłuszczu. Tylko śmiech, który towarzyszył podczas tego nieludzkiego rytuału.

Etip pomimo nieudanych prób powstrzymania przed braniem kolejnych dzieci, nic nie był w stanie zrobić. Bowiem przenikał przez ludzi oraz przedmioty. Czuł się bezradny tak samo jak niemowlęcia, który były gotowane.

Spojrzał się na kojec, który wyglądał jak klatka było tam ostatnie dziecko. Stary kapłan chwycił je i miał już powtórzyć kwestię, lecz zamiast tego upadł na ziemię.

Z jego czaszki wystawał strzała, natomiast dziecko upadło i poturlało się pod ścianę.

Bohater zauważył, że przy wejściu pojawił się łucznik, ubrany w ciemne szaty.

- Chartolicy! Ratuj się kto może! - rozdarła się jedna z kobiet, która była przy kapłanie.

Ledwo co powiedziała te słowa, a strzałą utknęła w jej gardle. Zaczął się chaos. Tłum biegał jak oszalały po jaskinie.

Jeden z mężczyzn o mały włos nie zmiażdżył główki dziecka. W zamian sam stracił głowę od wielkiego dwuręcznego miecza.

Jak zauważył Etip, już nie było jednego wojownika lecz kilku.

Chartolik, który ocalił niemowlę, owinął dziecko w czerwona chustę. Etip zauważył czarny symbol, który skądś kojarzył, lecz nie miał pojęcia skąd.

Tuż po tym cały obraz się zatrzymał. Zdziwiony uczeń Lariza przeszedł się wokół kotła. Zbliżył się do stosu zmarłych dzieci i usłyszał głos.

- K-Kto to? - wyjąkał przestraszony.

Wtem usta jednego z zmarłych dzieci przemówiły miękkim kobiecym głosem:

Powrót ChaosuWhere stories live. Discover now