Rozdział 50

6 3 0
                                    

Większość Ork-Tan uciekła z pobojowiska. Pozostali próbowali spowodować jak największe straty. Wtem Golemy i Gargulce przestały walczyć. Ruszyli w stronę wzgórz Taresu.

- Co jest? Czemu oni się cofają - zadziwił się Horace.

- Spójrz - Inarze wskazał na Ritę, która była całą w flakach. - Zabiła ich króla!

Horae zmrużył oczy i dostrzegł niską postać z włócznią.

***

- Rito, pragnę ci podziękować za twoje wyczyny bitewne. - Pogratulowała Hermenegilda z uśmiechem na twarzy. - Zawsze w ciebie wierzyłam – dodała szeptem.

- Dziękuję. Larizie, mam pytanie, na które masz mi odpowiedzieć. - Nie czekając na odpowiedź spytała - Czy Shigeru jest moim bratem?

Momentalnie zapadła cisza, było jedynie słychać cykanie świerszczy. Hermenegilda spojrzała na Lariza, oczekując odpowiedzi.

- Rito, ja naprawdę nie wiem.

- No idiota, chodź Ritusiu. Porozmawiamy przy herbatce. Same! - Podkreśliła. Rita skinęła głową i udała się za Herme.

Usiadły. Rita dostała herbatę, z Melisy i Mięty, Hermenegilda zaczęła rozmowę.

- Kto ci powiedział, że jesteś jego siostrą?

- On sam. A właściwe doszedł drogą dedukcji do tego... Zapytał się kiedy została oddana do pierdolonej Akademii.

- Hm, nie wydaje ci się to trochę podejrzane? Mógł chcieć cię zdezorientować.

Rita zaprzeczyła, kręcąc głowa, przerywając tym samym.

- Chciałbym, naprawdę. Tylko on... wydaje mi się, że ocalił mi życie, gdy skoczyła w przepaść. Wieża zaczęła się rozpadać – dodała na widok zdziwionej Herme.

- Możemy sprawdzić, jakie zaklęcie zostały rzucone tam, jeżeli chcesz.

- Prosiłabym. Przy okazji, może znajdziemy Utruida. Etip, przed śmiercią, powiedział, że zalała go woda... Gdy był pacynką.

- Przyszykuj się, wyruszymy tam. Tylko muszę tu jeszcze dokończyć kilka pseudo ważnych spraw. Między innymi podpisać dokumenty pozwalające Chartoliką – splunęła - mieszkać na naszych terenach.

- Z tego nic dobrego nie wyniknie.

- Też tak uważam. Cóż, mięso armatnie nie jest tanie...

Rita nic nie odparła, jedynie uśmiechnęła się smętnie.

- Pójdę już do siebie. - Dobranoc!

- Jest ranek! Czekaj! - Próbowała zatrzymać wojowniczkę, lecz bez skutku.

Rita poszła się pakować. Miała powrócić do Akademi Bridmonda, jej szkolenie się nie skończyło.

***

- Rito, Sprawdziłam... Masz rację.

- Zawsze ją mam – rzekła z przygnębieniem.

- Musisz tam wracać?

Przytaknęła.

- Nie tylko dokończyć szkolenie, ale także wyrównać rachunki.

- O kim ty mówisz? Chyba nie o mistrzu Bredimond.

- Bardziej miała na myśli Bizira, Mizira i Izira.

„Oraz mistrza" – dodała w myślach.

- Sądzisz, że tam będą?

- Każdy zdrajca tam jest, chyba że..

- Tak Rito, są tam. Przynajmniej według Iluzjonisty.

- Do dobrze.

Rita i Zielraka uścisnęły się. Lecz nagle do namiotu weszła ogromna postać kobieca.

- Gdzie się wybierasz?

- A ty gdzie masz mojego psa?

- Właśnie przyszłam ci go oddać, ja nie wiem skąd go wzięłaś, ale charakter już ma po tobie.

- Sivir, dziękuje, że załatwiłaś mu opiekę. - Rita przytuliła się do królowej Ognia. - Naprawdę, mało osób pomaga uczniom Akademii.

- Nie ma za co, do następnego Rito. - popowieszała Sivir i wyszła z namiotu.

Rita uśmiechnęła się pod nosem.

- Jeszcze musimy zanieść Utrida – przypomniała Hermenegilda.

***

- Księżniczka Ziemi zaginęła, najprawdopodobniej gdzieś w okolicach Krainy Lodu i trzeba ją by odnaleźć...

- Ja mam teraz inne sprawy na głowie, ma smoka poradzi sobie - odparła Rita spoglądając z wzniesienia na ruiny, ogromnej czarnej wieży.

Lariz patrzał się na ruin wraz z nią, aż nie nadeszła Hermenegilda.

- Larizie, musimy iść. Trzeba dokończyć tę wojnę i uporządkować cały chlew w Centrum Krain. - powiedziała spokojnym tonem, lecz jej oczy był delikatnie zaczerwienione od płaczu.

Naczelny Mag wody wstał, pożegnał się z Ritą i poszedł w stronę obozowiska.

- Nie przejmuj się, nie zabijemy ich bez ciebie. Proszę uważaj tam na siebie, wiem przez co wtedy przechodziłaś... - Próbowała pocieszyć Zielarka Ritę. - I sprawdź ruiny.

- Dobrze, sprawdzę. Do zobaczenia Hermenegildo. - Herme złapała Ritę w babcinym uścisku i pocałowała ją w czoło. - Uważaj tam na siebie. - Po pożegnaniu udała się w stronę Ruin.

Słońce już zaczęło zachodzić, a Rita szukała najmniejszej oznaki życia Utruida. Chciała się już poddać, gdy wtem zauważyła małą kukłę, wyglądem przypominającą klauna. Momentalnie podbiegła w jej stronę. Pierwszy raz wojowniczka czuła taką radość, to był Utruid! Znalazła go, uwięzionego w kukle.

- Cholera! Czemu to zrobiłeś... Spokojnie uratuję cię jakoś. Bo przecież żyjesz, prawda? - Odpowiedzi nie dostała, lecz jakby usłyszała jego głos w własnej głowie „wody". - Chcesz wody? Już się robi! - Wyciągnęła bukłak i polała go delikatnie wodą. - Teraz będziesz niemal jak nowy! - Uratował się, po chwili zastanowiła się czy to nie jest trochę dziwne, że gada do pacynki.

Schowała Klauna do torby, chwyciła włócznie i ruszyła w stronę Breidsee.

Następnego dnia dotarła do wioski w równin Dert, mieściła się ona przy brzegu. Kupiła w niej słoik, do którego nabrała wody i włoży do niego klauna.

Następnie zapłaciła za przewóz do Breidsee.

- Nie ma mowy! - Powiedział przewoźnik. Jednakże suma, którą pokazał mu Rita przekonała go w momencie. - Witam na pokładzie. Kierunek Wysypy Breidsee.

KONIEC?

Zatem to koniec tej części opowiadania... Aktualnie piszę drugi tom, będę go publikować. Kiedy, nei wiem. Najpierw musże napisać i poprawić. Do zobaczenia kiedyś(?) i dziękuję za przeczytanie! <333

Powrót ChaosuWhere stories live. Discover now