Rozdział 43

2 2 0
                                    

Ponownie, zawiał, mocny wiatr z deszczem. Tak jak uprzednio, była to Szczygika.

- Witaj Utruidzie! - Ucieszyła się Rita, na widok przyjaciela.

- O hej Rittisti! - odpowiedział, lekko zmieszany Utruid.

- Dawno nikt mi nie mówił pełnym imieniem, co się stało? - Zaciekawił się Rita, gdyż jej prawdziwe imię używano zwykle tylko oficjalnie.

- Szczerze, nie wiem. Mam coś dla ciebie. - Po tych słowach, sięgnął do jednej z toreb, która była zawieszona na ciele Smoka. Wyciągnął z niej włócznię, która następnie podarował Ricie.

Wojowniczka spojrzała, z zaciekawieniem, na nową broń. Jej uwadze nie uszło, że ostrze jest po dwóch stronach.

- Utrudzie, co to za włócznia? Pierwszy raz ją widzę.

- Gdybyś zwiedzała muzeum, to byś wiedziała. Kultura nie gryzie. Nazywa się, zresztą mniejsza ma dwa ostrza ponieważ, jedno możesz wyciągnąć i uzyskać w ten sposób sztylet.

Rita potakiwała po każdym słowie, które powiedział Utruid.

- Z jakiego materiału jest zrobiona? - mówiłą przybliżając ucho do metalowego drzewaca ostukując go.

- Tego akurat nie wiem, może w Breidsee będą wiedzieć. Mniejsza, miałem ci ją dać więc dałem. Gdzie jest Etip?

- Śpi, w zasadzie tylko to robi nic więcej.

- Odwiedzę go.

Chwilę później Utruid wszedł do namiotu Etipa, o dziwo nie spał.

- O, hej – przywitał się Etip, od niechcenia. Jego oczy były podkrążone i czerwone.

Książę usiadł obok, i zaczął rozmawiać.

- Będziesz walczyć?

- W sumie mogę, tylko zastanawiam się jak. Biczami wody?

- Jak by nie było, uderzenie od nich są bolesne. - Powiedział poważnie Utruid. Etip jedynie wzruszył ramionami i poszedł spać.

Utruid zastanawiał się, czy w ogóle śpi, lecz postanowił nie przeszkadzać, jedynie powiedział „Dobranoc".

***

Dobiło południe. Rita czekał na polu ćwiczebnym, nie mogła się doczekać aż spierze, na kwaśne jabłko, żołnierzyka.

Po chwili zjawiła się cała świta rycerzy, na jej czele stał Oblech.

- Patrzcie panowie, jednak przyszła! A garów nie umyjesz jaśnie pani? Rączki cię rozbolą? - Po tych słowach żołnierzyki roześmiały się niemal do łez.

„Jak przeżyją dłużej niż godzinę na polu bitwy, to będzie dobrze." - pomyślała Rita.

- Błazen – poddziadziała pod nosem. Po czym dodała, głośniej. - Oblechu! My się tu przyszliśmy obrażać, jak panny, czy bić? Bo ja tu przyszłam ci dupsko sprać.

- Oh, nie bądź taka agresywna! Przecież tylko żartuje. Już, już spokojnie.

- Che, che ale głupia – rozbrzmiał głos, jakiegoś, grubasa z połamanym nosem – Idiotka nie wzięła swojej ukochanej włóczni.

Rita puściła to płazem, wiedziała, że takie dupki na polu bitwy zdychają pierwsze. W pierwszym szeregu.

Wtem Oblech wyjął swój miecz i ruszył na Rite.

- Biedaczek – pozwiedzał Utruid do Inara, którzy akurat przyszli zobaczyć jak idą treningi.

- Czemu biedaczek? - zaciekawił się Inar.

- To ty jeszcze nie widziałeś Rity bez włóczni? - zdziwił się Książę Utopców.

- Nie, nie rozstaje się z nią.

- Otusz to, nie rozstaje się z nią. Raz, jak była pijana, zgubiła ją. Nie ciekawe doświadczenie... - stwierdził Utruid, a na jego twarzy zagościł grymas.

Ianr zastanowił się chwile, na widok grymasu Utruida, lecz jednak ciekawość wygrała.

- I co się stało?

- Ktoś jej wmówił, że przeciwnicy ukradli jej włócznię. Biada im, łamała im kości i wyrywała kończyny. Żądając informacji, gdzie jest jej włócznia. Z włócznią jest niebezpieczna, lecz bez niej... śmiertelnie zabójcza.

Trach! Rozległ się głos pękającego miecza.

- O widzisz! Właśnie o tym mówię. Niebezpieczna kobieta, z niej jest.

- Uuuu – zabuczał tłum.

- Ty kurwo! Zniszczyłaś mój miecz! Wiesz ile kształtował?

- Hmm niech zgadnę, miesiąc pracy w burdelu? No cóż, praca twojej mamusi poszła na marne. Bywa. Smutne to, że aż wcale.

- Ty kurwo! - zaczął rozpaczać Oblech.

- Nie.. Nie ja. Twoja mama nią jest. Już to uzgodniliśmy. Naprawdę nie ma się czego wstydzić, że twojemu ojcu płaciła, by się znią pieprzył.

- Hmm, kto to – zaciekawił się Utruid obrotem spraw.

- Syn kurwy, zasadniczo wszystko co ona mówi to się zgadza... No cóż miło popatrzeć jak taki gnojek dostaje po dupie. Możemy uznać, że trening przebiega pomyślnie, możemy iść.

Odwrócili się, i poszli do kwatery. Za sobą słyszeli tylko płacz i błagania by przerwała. Najwyraźniej Rita bawiła się w najlepsze. Czuła się w swoim żywiole.

***

- W szeereguuu zbiórka! Wyyyróóównać! Tarcze unieść! - wszystkie rozkazy Inara był wykonywane w chwilę. - Wspaniale ich wy ćwiczyliście panno Rito.

- Inarze, nie mów do mnie Panno. Wiesz jak skończył ten jeden, Oblech? - powiedziała, wskazując na żołdaka, który miał pokaleczona siną twarz, z odłamkami żelaza.

- Hm, niech ci będzie.

- A z wami, gnoje, jeszcze się policzę. Żeście mnie okłamali, że jesteście prawdziwymi rycerzami! Stfu!

Jak się okazało, zawodowi, rycerze mieli zbroje, co prawda Rita zastanawiała się po co im one, ale wolała nie pytać. Natomiast gwardia królewska miała przywdziane czerwone płaszcze oraz wypolerowane do perfekcji zbroje. Jej żołdacy, byli ubrani co najwyżej w skórzaną zbroję.

- Jak widzę, macie mięso armatnie. Klasyk.

- Trzeba jakoś sobie radzić. Po co najlepsi mają od razu umierać?

- Co racja, to racja. - Przyznała Rita, sama kiedyś stosowała tę technikę.

- Czemu nie mogliśmy wyruszyć wcześniej? - Zapytał Utruid Ritę, w trakcie przemowy Inara.

- Most budowali, by przejść przez rzekę. Gdzie jest Etip?

- Tu jestem – odparł smętny głos.

Rita, w pierwszej chwili, się wystraszyła, ale potem zauważyła, że Etip jest na ziemi. Był ubrany w granatowy płaszcz oraz miał narzucony na głowę kaptur.

- Kto tę wojnę wygra?

- My!

- Kto?

- MY! - rozbrzmiał wrzask ludzi.

- ZATEM! DO A T A KU! - rozkazał Inar.

Tysiące ludzi ruszyło przez most. Czasem, Rita, zauważała jakiegoś Elfa, Enta, bądź Barbarzyńce oraz, co jakiś czas, przechodził maszyno-pająk, bądź maszyno-skorpion.

„Co ci z Krainy Technologii jeszcze nie wymyślą..." - pomyślała wojowniczka.

- Rito! Budź się. Czas ruszać. - Przebudził ją Utruid.

- Oczywiście!

Lecz po przekroczeniu rzeki ukazał im się widok, którego nikt się nie spodziewał.

Powrót ChaosuWhere stories live. Discover now