Rozdział 36

6 4 0
                                    

- To już w wszyscy – zameldował, młody chłopak, po zamknięciu się, jednych, drzwi.

Mag, siedzący na wielkim tronie, podrapał się po siwej brodzie i skinął głową. Chłopak wyszedł tylnymi drzwiami. Mag powstał.

- Zatem – zaczął – zwołałem was wszystkich, by odbić święte ziemie, Krainę Cudów.

- Przecież jej już nie ma – krzyknął jeden z zebranych.

Izir wziął głęboki wdech i odparł:

- Istnieje, tyle że pod inną nazwą. Teraz się zwie Doliną Pustki, a właściwie centrum owej krainy.

- Zatem co mamy zrobić? Zmiażdżyć ich? – zaciekawił się rosły czarny mężczyzna. Miał on gołą klatą. Miał na sobie brązowe wąskie, długie spodnie. Wyglądem przypominał barbarzyńcę. Był to nikt inny a dowódca Ignis.

- Zgadza się, jednakże najlepiej przygotować pierw solidną taktykę.

Dwóch magów, siedzących obok Mędrca, przytaknęło.

- Zatem co proponujesz?

- Moim zdaniem, można by było przeprowadzić atak od zachodu. Atakując Spaczały Las oraz Polane Nędzy. W Spaczyłam Lesie odpadnie im jednostki latające. Natomiast, na Polanie Nędzy, użyją raczej jednostki latających, co oczywiście jest oczywiste.

- Dodatkowo mają przewagę wysokości – dodała Hermenegilda.

- Zgadza się. Jednak my mamy barbarzyńców.

- I co z tym faktem? - uniosła się Sivir, poprzedzając Ignisa. Była oburzona nazwaniem jej ludu barbarzyńcami.

Naczelny Mag podrapał się po brodzie, po czym stwierdził:

- Jak by nie było, macie potężnych wojowników, którzy mogą iść w pierwszym szeregu...

- Prosto na śmierć morderczych strzał! - wykrzyczał Kaspian.

- Zasadniczo... zgadza się, ale...

- Naczelny Magu, uważam, że dałoby się to rozwiązać w o wiele prostszy sposób.

Nie słyszę sprzeciwu, królowa Powietrza, kontynuowała.

- Można na spokojnie użyć naszych smoków, powietrza, aby odepchnęły strzały. Wówczas można by było przeprowadzić szybki atak. Natomiast ludzi Ognia wysłała bym do Spaczonego Lasu, gdyż doskonale radzą sobie walcząc w zamkniętym terenie.

- W otwartym również dobrze – powiedział pod nosem Ignis.

- Zgadzam się z tobą, Królowo Powietrza. - powiedziała uśmiechnięta Sivir.

Nagle rozległo się głośne trzaśnięcie, była to Porca. Pod której ciężarem, zerwało się krzesło. Pomimo tego akcydentu, w prawej ręce trzymała upieczone skrzydełko z kurczaka, a właściwe całego kurczaka.

- Na co się tak gapicie? Nie macie nic innego do roboty?

- Muszę się z tobą zgodzić Aer, to jest bardzo dobry pomysł. - kontynuowała Sivir, próbując nie popłakać się z śmiechu. - Teraz pytanie, czy ludzie się dołączą.

- Pracujemy nad tym – zapewnił Lariz.

- Zatem to tyle, dziękuję za zebranie się...

- Chwileczkę chwileczkę, depone larva.

Chwilę po tych słowach, twarz Izira zaczęła bulgotać. Po czym wyszły z niej larwy. Tak samo stało się z Mizirem i Bizirem.

- Zaraza.

Powrót ChaosuWhere stories live. Discover now