Rozdział 44

2 2 0
                                    

- Larizie, powinniśmy już rozpocząć atak.

- Oczywiście. Już, już.

- Chcesz dostać z pokrzyw? Znowu!?

Lariz spojrzał na Herme, lecz ta stała z przygotowaną pokrzywą, trzymała ją gołą ręką.

- Ciebie to nie parzy? - wzdrygnął się Naczelny Mag.

- Nie, ale ciebie zaraz może.

Na te słowa Lariz szybko wybiegł z namiotu by rozpocząć atak.

„Jak by nie był. Gdy zechce, to może zmusić kogoś do wszystkiego" - Pomyślał Lariz.

Po dojechaniu, do oczekującego wojska. Lariz rozpoczął krótką przemowę.

- DO ATAKU! - Na tym się zaczęła i skończyła przemowa.

- ATAK! - odparła mu armia.

Po przekroczeniu mostu, armii, Czterech Krain, ukazał się las, z którego zaczęły wychodzić tysiące porcelanowych Golemów. Ich oczy świeciły się ognistym zielonym.

- Co jest? - zaczęli się dziwić, jedynie Hermenegilda nie przejmowała się tym zbytnio.

- Spokojnie! To tylko iluzja. - Po chwili, jeden, żołnierz zginął. Został ugodzony przez Porcelanowego Golema. - Przynajmniej te drzewa są iluzją – dodała.

Rozpoczęła się bitwa, nie tak jak ją planowano. Golemy powoli zaczęły przejmować kontrolę nad mostem.

Nagle Aer postanowiła rozkazać smokowi zdmuchnąć Porcelanowe Golemy. Na szczęście zadziałało, lecz zdmuchnęło, przy tym, kilka Utopców, do rzeki. Natomiast Golemy przemieniły się w proch.

- Hermi?

- Słucham Lari?

- Czy te oczy ci nie przypominają magi...

- Nekromancji? Owszem, i wiem kto to mógł zrobić, ciekawe połączenie Nekromancji i Iluzji. - zaczęła się zachwycać Zielarka pięknem w tej okrutnej sztuce.

- Nie teraz Herme, Nie teraz. Teraz trzeba ich pierw zniszczyć, oni nie mają życia.

Hermenegilda pokręciła smutno głową.

- Mają, ale nie swój.

***

- Co jest! Miał tu być las! - zaczęli protestować wieśniacy.

- CISZA! Macie iść do przodu i koniec! Ja bym się cieszyła na waszym miejscu.

Wtem, rozległ się wrzask. była to horda Gargulców. Rita przyjrzała się im na tyle ile potrafiła. Po czym zwróciła się do Utruida i Etipa.

- Moglibyście stworzyć sople lodu?

Utruid chwilę się zastanowił, po chwili śmiało stwierdził:

- Myślę, że bez większego problemu. Etipie, mógłbyś zrobić, z tej rzeki, wodne sople?

Etip przytaknął głową.

Etip zrobił kilka ruchów ręką i z wody powstało kilkadziesiąt wodnych sopli. Po chwili Utruid wszystkie zamroził, tworząc tym samym lodowisko.

Rita skoczyła na lód i przecięła wszystkie kolce, które wpadły do wody.

- Teraz je wystrzelcie – rozkazała.

Utruid wzruszył ramionami i po chwili wyleciało około tuzina sopli. Rozbijały Gargulce jednego, po drugim.

- Hmm, możecie tworzyć je nieco mniejsze, i powtarzajcie to, aż nie znikną te gadziny.

- Tak jest! - odparł jej Utruid.

- Zamną! - rozkazała Rita i wszyscy ruszyli za nią.

Autorytetu dodawał jej fakt, że nie jechała na wierzchowcu, jak rycerze, lecz maszerowała na samym przodzie, przed żołdakami, których szkoliła. Ona była pierwszą linią, nie jej ludzie.

***

- Miałeś rację, Iluzjonisto, z tą podmianą. Co prawda radzą sobie, ale nie na długo. Jak wypuścimy samojadki, będą błagać o litość.

- Racja – przyznał Evitor. - Nie mogę się doczekać, aż spotkają nasze smoki obsydianowe!

- Kiedy je wykuliście? - zaciekawił się Shigeru.

- Nigdy. Najlepsze jest to, że to zwykłe ptaki, czyli koszt zerowy.

- Za to dadzą im nieźle popalić, gdy dodasz do nich swoją moc Chaosu.

Shigeru uśmiechnął się, złapał rękę Evitora i powiedział z ekscytacją:

- Zrobię to, gdzie są?

- Zaraz wylecą, wtedy dorzucisz do nich czysty Chaos. - Odparł Evitor, nie puszczając go.

***

- Szybciej ślamazary! - Nakazała Shaio. - Nie obchodzi mnie to, że jesteście z kamienia, zaraz wybiją wszystkie porcelanowe kopie! Wtedy wy będziecie zmieniać się w gruz!

Golemy szły dalej, przez gęsty las, tyle że ich oczy były czarne, szare bądź fioletowe. Rzadko były mieszane.

Po chwili Strzyga poczuła zapach Elfiej krwi.

- Oho! Są blisko! Szykujcie się chłopaki na polowanko! - rzekła do wilkołaków. - Jak ja kocham Elfią krew! Jest niemal tak słodka jak wino.

Wilkołaki, po chwili, rzuciły się w ciemny las. Tyle ich widziano. Co jakiś czas, z lasu, wydobywał się wrzask rozszarpywanego Elfa, Barbarzyńcy, czy innej istoty. Czasem, również, rozbrzmiewał pisk wilka.

- Chyba zaraz będę musiała wyłączyć ten las. No tak! Jeszcze Samojadki! – Powiedziała radośnie. Po chwili wjechała klatka pełna Samojadków. Wszystkie miały biało-fioletową skórę.

- Ruszajcie mali wojownicy! I zeżryjcie ich wszystkich! - Po tych słowach otworzyła klatkę, z której wybiegło trzydzieści Samojadków.

Rozproszyły się, w poszukiwaniu jedzenia.

Shaio nasłuchiwała momentu, w którym Elfy zaczną się drzeć z bólu, a Samojadki połykał ofiary w całości. Im więcej ich połknęły, tym bardziej stawały się głodne. Po polowaniach wyjmowały swoje ofiary, jeszcze żywe, i odgryzały kończyny, by nie mogli uciec, potem połykały i przegryzały. Jednak, gdy były wygłodniałe to wwiercały się w najważniejsze organy i je wyjadały. Średnio mieściły stu rosłych mężczyzn, co jest nieco dziwne gdyż wzrostem raczej dorównywały przedszkolakowi.

- Co mi szkodzi. Też sobie pomorduję! - Jak powiedziała tak i uczyniła. Chwyciła dwa miecze i rzuciła się w wir walki. Zabijała każdego Elfa inne stworzenie jakie jej stanęło na drodze.

***

- Kiedy będziemy mogli zaatakować?

- Jak pokonają wszystkie Gargulce. - Odpowiedziała spokojnie Baba-Ongla pijąc herbatę.

- Ale pani, już je pokonali.

Jędza głośno siorbnęła herbatę i powiedziała:

- Zatem atakujcie! Już, raz dwa. Na co czekacie?

Golemy ruszył, w stronę mostu, który był widziany jako malutki punkcik.

Po chwili Jędza postanowiła wypuścić Samojadki i stworzyć ponownie las. Polana przemieniłą się ponown ie na Spacząły Las. Jej decyzje były głupie. Nie była stworzona do bycia dowódcą.

Po uwolnieniu Samojadków, powiedziała do jednego:

- Tylko zjedzcie jak najwięcej! - Na to Samoajdek pokiwał głową, jakby zrozumiał co Jędza do niego mówiła.

Powrót ChaosuWhere stories live. Discover now