20

7.6K 406 7
                                    

Nigdy nie opuściłes mojego boku. Kiedy się zgubiłam byłeś zaraz za mną. Byłeś dla mnie podpora. To już drugi dzień jak spisz a ja muszę Cię opuścić. Błagam Cie byś ty nie opuszczał mnie. Jadę samochodem w ciszy obok Stefana, wiem że jest mu ciężko jak i mnie ale nie potrafię go w jakikolwiek sposób pocieszyć. Mama Dina przy nim czuwa w czasie gdy mnie nie będzie. Jestem zmęczona lecz nie chce mi się spać a wręcz nie mogę zasnąć. Zapewne wyglądam koszmarnie, drugi dzień w tych samych ciuchach.

Gdy docieramy pod dom Stefan otwiera mi drzwi na co tylko kiwam głową w podziękowaniu. Wchodząc zbytnio się nie rozglądam lecz cieszę się że zastałam porządek. Nie wchodzę do żadnej kuchni nie chce mi się jeść więc zmierzam odrazu do pokoju. Kluczem staram się otworzyć drzwi lecz ręką mi drga i Stefan mnie wyręcza. Przez chwile przechodzi mnie dreszcz gdy czuje chłód. Odwracam się a mój wzrok mierzy się że wzrokiem Chrisa

-Pierdoliny Sukinsynie! -Krzyczę i rzucam się na niego, Stefan łapie mnie w porę
- To nie jego wina
-Od kiedy się pojawił wszystko się pieprzy - mierze Chrisa wzrokiem
-Pierdol dalej ja posłucham -odpowiada opierając się o ścianę

Stefan otwiera drzwi szerzej a ja zdenerwowana jestem zdolna powiedzieć tylko

-Puść mnie -

Dopiero zauważam że w tym czasie mój pokój zmienił się o 360 stopni. Tak jak planowalam z Dinem. Pół pokoju zajmuje wielkie niskie łóżko tuż przy lewej ścianie a nad nim baldahim. Ściany są koloru oliwkowo-kremowego. Nowa pościel, nowa kremową drewniana szafa po sam sufit z wielkim lustrem gdzie ktoś poukładałam nasze ubrania. Przy oknie wisi w ramce powiększone zdjęcie moje i Dina na co smutno się uśmiecham. Zerkam na Stefana i ponownie kiwam głową na co on unosi ręce w górę. W takim razie kto? Marszcze brwi gdy rozlega się pukanie do drzwi. Otwieram i nie wierzę własnym oczom. Tata. Padam w jego ramiona i kolejny raz wyciągu ostatnich dni płacze.

-Już wporzadku, idź się wykompać a ja przygotuję Ci coś dobrego - szepcze
-Nie jestem głodna, a gdzie Tina?
-Została w naszym domu.

Nie odpowiadam biorę czystą bieliznę i idę pod prysznic. Nie trwa to długo ponieważ spieszę się do Dina.

Nie chce już więcej kłótni. Chcę jeszcze wiele z Dinem przeżyć, nie wyobrażam sobie ze miało by nad nie być.

Ubieram na siebię obcisłe dresy w kolorze czarnym, biała podkoszulke i szarą bluzę Dina, która miał na sobie w czasie imprezy u naszej byłej koleżanki z czasów szkolnych. Włosy splatam w warkocz a makijaż nie jest mi do niczego potrzebny. Schodze na dół gdzie siedzi święta trójce. Niechce tu być. Nie potrzebuję niczyjej litości.

-Biorę samochód, dam sobie radę. Dzięki za wsparcie.

Mówię krótko i wychodzę. Wiem że mojemu ojcu i bratu jest z tym wszystkim ciężko, nie potrafię powiedzieć im niestety jak ja się czuję i by się nie martwili bo wszystko się ułoży.

Czego się boję? Boję się stracić ludzi których kocham. Boję się że kolejny raz mi się coś przydarzy. Boję się samotności. Boję się zostać sama. Boję się któregoś dnia obudzić i zdać sobie sprawę że nikogo już przy mnie nie ma. Poza tym jest na świecie pewien rodzaj smutku którego nie można wyrazić łzami. Nie można go nikomu wytłumaczyć. Nie mogąc przybrać żadnego kształtu osiada na dnie serca jak śnieg podczas bezwietrznej nocy.

Wchodząc do szpitala bawię się kluczami od samochodu a w drugiej ręce mocno trzymam telefon. Nagle do moich uszu dociera głośny płacz.

-Proszę się odsunąć -Spokojnie mówi pielęgniarka
-to mój syn...

Na te słowa bodbiegam pod sale gdzie leży Din i widzę jak jego mama szarpie się z położna.

-Co się dzieje!?!?!?! -Krzyczę
-Savanna nastąpiło zatrzymanie serca - pada w moje ramiona na co ja ani drgne

Razem?Onde as histórias ganham vida. Descobre agora