12

16.6K 1.3K 705
                                    

Z samego rana pojechałem do hotelu, aby zabrać swoje rzeczy i zapłacić za ostatnie noce. Wróciłem do domu, w którym panował kompletny chaos. Leoś płakał w ramionach Briana, dlatego szybko go wziąłem i starałem się uspokoić.

- Gdzie Emma?

- Zamknięta w łazience. - poszedłem za jej ojcem i dotarłem pod toaletę na górze, spotykając tam Rose pukającą w drzwi.

- Co się dzieje?

- Jak wyszedłeś to Leo zaczął płakać, a Emi nie mogła go uspokoić. Szukała cię i nie znalazła, więc pomyślała, że znów uciekłeś. Nie chce otworzyć. - wpierw musiałem zająć się synkiem, a gdy się to udało, poprosiłem matkę brązowookiej, by zaniosła go do siebie. Zacząłem walić w drzwi, aby przekręciła zamek.

- Kochanie, byłem tylko po swoje ubrania. Z Leosiem jest wszystko w porządku. Wyjdź, skarbie. - odetchnąłem, kiedy mnie posłuchała i chwilkę później przytulała się mocno do mojej klatki piersiowej.

- Nie potrafię się nim zająć.

- Myślę, że wyczuwa, iż coś jest nie tak. Pójdziemy dziś na długi spacer. Ty, Leoś i ja. Kupimy jeszcze te tabletki, które przepisał ci lekarz. Jadłaś coś?

- Nie, ale...

- No to już! Biegiem do kuchni. - pierwszy raz od wielu dni zobaczyłem jej uśmiech, którego okropnie mi brakowało. Uniosłem ją tak, że była zmuszona objąć mnie nogami w pasie. Złączyłem nasze usta od bardzo dawna i przysięgam, że za tym i za Leosiem tęskniłem najbardziej.

Zeszliśmy na dół, a raczej ja zszedłem, bo Emi wciąż znajdowała się w moich ramionach i weszliśmy do kuchni, w której czekało na nas śniadanie. Składało się z tostów, sałatki owocowej, pokrojonych marchewek.

- Zrobiłam wam herbaty.

- Dziękuję, mamo.

- Nie ma za co, skarbie. Jakieś plany na dzisiaj?

- Długi spacer dla zdrowia i odwiedziny w aptece. - obserwowaliśmy jak młoda kobieta jadła, co chyba ją lekko krępowało. Cóż, chcieliśmy mieć pewność, że coś spożyła.

Po skończonym posiłku, Emi nakarmiła Leosia i razem przygotowaliśmy go do wyjścia na dwór.

- Może jednak powinniśmy iść do tego psychologa? - zapytałem dość delikatnie, gdyż był to drażliwy temat. Usiedliśmy na ławce w parku i jedliśmy marchewki, które zostały po śniadaniu.

- Nie chcę. Wiem, że nie jest dobrze i zaczynam histerycznie płakać, ale to minie. Po prostu bałam się jak byłam sama. Nie umiałam zająć się własnym dzieckiem.

 - Umiesz, kochanie. Leoś zwyczajnie czuje, że jest źle. Wcześniej tak nie płakał, bo było dobrze. Wszystko się ułoży. - złapałem ją za rękę i posadziłem na swoich kolanach, przysuwając wózek bliżej nas. 

- Kocham cię. - musnąłem jej wargi, słysząc słowa, które przed chwilą wypowiedziała. Nie mogłem pozwolić, by moja rodzina się rozpadła. Kochałem ich bardzo mocno i żałowałem, że odszedłem. Opatuliła malucha w kocyk, aby nie było mu zimno i posadziła go na swoich udach.

- Uśmiecha się. Widzisz? Jest okej, więc on również jest szczęśliwy. - złapała go za rączkę, którą spryciarz wygramolił z beżowego materiału i szybko schowała ją z powrotem, aby nie zrobiło mu się zimno. - Jesteś dobrą mamą, Emmo.

- Może pójdziemy gdzieś dzisiaj? Nie chciałabym cały wieczór przesiedzieć w domu. Kino?

- Nie, w kinie byliśmy. Kręgielnia? Chętnie ograłbym cię w kręgle.

- Żartujesz? Nie masz ze mną szans.

- Och, tak? Chcesz się założyć?

- Dobra! Jeśli przegram zmieniam pieluchy Leosia przez kolejny miesiąc i robię ci kolacje, a jeśli ty przegrasz to ty zmieniasz i kupujesz mi kwiaty codziennie z rana.

- Okej.

- Nie mogę się doczekać.

- Kochanie, jestem mistrzem w kręgle.

- No to będziesz musiał oddać tytuł. - spojrzeliśmy oboje na Leosia, który radośnie pisnął i miotał się by wyjść z kokona zrobionego przez Emmę. - On wie, że przegrasz.

- Nie, on wie, że będziesz mu zmieniać pieluchy.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫✫ 

Family Guy✫h.sWhere stories live. Discover now