41

12.7K 915 105
                                    

- Patrz, patrz, patrz. - odwróciłam wzrok od telewizora i przestałam gryźć urocze wafle karmelowe, które nie dość, że były dla mnie, to jeszcze zostały wycięte w kształt serca. Spojrzałam na miejsce, które wskazywał Harry i uśmiechnęłam się szeroko, widząc jak Leoś nareszcie zaczął raczkować. To był naprawdę piękny widok, kiedy patrzyłam na jego uśmiech od ucha do ucha, który ukazywał dwa pyzate policzki oraz dołeczki, które odziedziczył po brunecie. - Mój mały podróżnik. Po mamusi.

- Ej! Ten las był spory.

- To były zaledwie cztery drzewa. - wystawiłam mu język w odpowiedzi, natomiast on odwzajemnił ten gest środkowym palcem. Wziął Leo na ręce i usiadł z powrotem obok mnie. Posmyrał go po brzucha, przez co usłyszeliśmy piskliwy śmiech naszego malucha. Syn starał się odsunąć od siebie Harry'ego, który nosem łaskotał go po szyi, aczkolwiek zielonooki nie zwracał na to większej uwagi.

- Nieprawda. - posłał mi kpiące spojrzenie, dlatego nie próbowałam go przekonać do swojej racji. Dla mnie był duży i tego się trzymałam. Dokończyłam jedzenie swojego wafla, chociaż mały strasznie mi to utrudniał, bo był ciekawy wszystkiego i starał się wyrwać mi opakowanie z rąk. - Hej, kochanie, to mamy.

- Chodźmy na spacer.

- Jest dziewiętnasta.

- Ruch to zdrowie... czy coś tam. - wzruszył ramionami i podniósł się razem z Leo, który wciąż chciał jedno z opakowań moich wafli. Okazało się potem, że zwyczajnie był głodny, więc nakarmiłam go tuż przed wyjściem. - Cholera, zróbmy ten podjazd.

- Wymiękasz?

- Ja? Proszę cię. Zwykły wózek dla dziecka, co to dla mnie? - obserwowałam, jak ledwo dawał radę ściągnąć transport po schodach.

- Widocznie trudność. - oznajmiłam, przechodząc niedaleko niego z synkiem na rękach. Odczekałam jeszcze chwilę i w końcu mogliśmy pójść w kierunku parku.


- Czy to nie jest Brian?

- Gdzie?

- No tam. - podążyłam za wzrokiem Harry'ego i faktycznie dostrzegliśmy mojego tatę wraz z mamą oraz ich wspólnym przyjacielem. Poznawałam pana Rossa, ponieważ spędzałam u niego praktycznie wszystkie wakacje w jego ośrodku. - Cześć, Brian!

- Ej, on zawraca. - mruknęłam ze śmiechem, gdyż tata spojrzał w naszą stronę i od razu zaczął kierować się gdzie indziej.

- Halo, przyszły teściu! - w tym momencie nawet moja mama postanowiła iść w ślady ojca i ruszyła za nim, a jednocześnie pociągnęła za sobą pana Rossa. - Nie rozumiem, dlaczego ucieka. Brian, kochany!

- Harry, robisz...

- Cicho, to specjalnie. - ucieszył mnie w miły sposób, poprzez pocałunek, który tym razem był niedbały. Z uśmiechem odwzajemniałam gest i próbowałam utrzymać równowagę, ponieważ objął mnie w okolicach karku, a nie pasa. - Kocham cię.

- Kocham cię. Wiesz, że nie chcę już brać ślubu, prawda? Wolałabym to powiedzieć na wstępie.

- Wiem i nie zamierzam cię do tego zmuszać. Jest dobrze tak jak jest. - oparłam czoło o jego klatkę piersiową i wsłuchiwałam się w śpiew ptaków oraz w krzyki małych, szczęśliwych dzieci. Nasze maleństwo na całe szczęście zasnęło, więc mieliśmy chwilę dla siebie. Leo był dzisiaj niesamowicie aktywny, a zwłaszcza popołudniu.

- Dziękuję.

- Chodźmy przywitać się z Brianem. Brian, misiu! - westchnęłam z cichym śmiechem i zabrałam się za gonienie swojego taty po całym parku.

- Ludzie, nie macie wyczucia. Nie uciekałem po to, abyście za mną ruszali. - cmoknęłam ustami, wyrażając tym swoją złośliwość. - Ale przynajmniej zobaczę swojego najukochańszego wnuka.

- A ja? Jestem twoją córką.

- Dwadzieścia trzy lata robi swoje. Wolę wnuka.

- A wspominałem, że złośliwość odziedziczyłaś po ojcu? - odwróciłam się twarzą do Styles'a i pokazałam mu środkowy palec, który chwycił i ścisnął na tyle, bym poczuła delikatny ból.

- A wspominałem, że miałem cię uderzyć?

- Kocham cię, Brian.

✫✫✫✫✫

Hej x

Wróciłam! Tęskniliście?

Liczę na Wasze opinie, misie x

Kocham xx

Family Guy✫h.sWhere stories live. Discover now