50

17.9K 1K 378
                                    

Dziewięć miesięcy później obudziłam się przez okropny ból w dole brzucha. Wiedziałam, że to był czas, kiedy nasze maluchy chciały wydostać się i zobaczyć nasz świat. Obudziłam Harry'ego, który z wrażenia spadł z łóżka i zbił kubek z wodą. Zaczął krzyczeć niezrozumiałe słowa, lecz szybko zadzwonił do mojej mamy oraz taty, a następnie zabrał moją torbę oraz Leosia, zapominając o mnie. No halo, rodziłam!

- Kretynie, a ja!

- A tak! Jeszcze ty. - och, super. Związałam się z największym idiotą jakiego można było spotkać. Pomógł mi wstać i zmienić piżamę na dresy, a później doczłapaliśmy się do samochodu. Z tego co było mi wiadome, to moi rodzice oraz siostra czekali na nas w szpitalu. Rodzina Harry'ego też musiała przy tym być. Bliźniaki będą miały świetne powitanie. - Wytrzymaj jeszcze chwilkę, dobrze? Wielorybku, wdech i wydech.

- A kopnęła cię kiedyś ciężarna?!

- Dobra, Harry, wdech i wydech. - przewróciłam oczami, skrzywiając się i jęcząc z bólu. Poród Lesia to była pestka. Czułam, jakby mnie coś rozrywało. Paskudne uczucie, aczkolwiek było warto się pomęczyć.

- Wszystko będzie dobrze, skarbie. Będziemy tu czekać całą rodziną.

- Dasz radę, aniołku.

- Nie mogę się doczekać wnuków!

- Trzymaj się, siostra. - kochałam ich. Za wsparcie, za miłość, za wszystko. Pielęgniarka wiozła mnie nie porodówkę, a Harry pozostawił syna pod opiekę naszych rodziców. No to zaczynajmy.


- Możemy wejść?

- Jasne. - szepnęłam, mając przy sobie moje kolejne dwa skarby. Mała Leah oraz Frankie byli zdrowi, piękni i tacy malusi.

- A gdzie Harry?

- Zemdlał. - oznajmiłam cichym głosem, spoglądając na bliźniaki. Lekarka poinformowała mnie, że maluszki jak podrosną, to nie będą do siebie podobne z uwagi na to, że były dwujajowe.

- Spierdolina ludzka.

- Brian.

- Co? Jakie to maciupeńkie. Moje maluchy. - posadzili Leosia na rogu mojego łóżka i teraz mieliśmy prawie pełny obraz naszej rodziny. Brakowało jeszcze zielonookiego, który właśnie wracał do środka. 

- Idealne. Moje dzieci. - brunet przysiadł obok nas i objął mnie jedną ręką, synka przełożył na swoje kolana i zauroczony patrzył na dwa pączuszki odpoczywające w łóżeczkach. - Moja piękna, pełna rodzina. Kocham was najmocniej na świecie.

- My ciebie też.

- My was też!

- Brian.

- Co?

- Nie niszcz momentu.

- Emmo?

- Tak?

- Czy teraz za mnie wyjdziesz? Za najszczęśliwszego człowieka, którego takim uczyniłaś? Czekałem na to całe dziewięć miesięcy, kocham cię, nasze dzieci. Dałaś mi najpiękniejsze skarby, które są moimi małymi powodami do życia. Błagam.

- Oczywiście, że tak, kochanie. Tak bardzo cię kocham.

- Nie tak jak ja kocham was.

- Och, jesteście słodcy jak nowy płyn do mycia podłóg Rose.

- Brian!

✫✫✫✫✫

W ten krótki sposób zakończyłam to opowiadanie!

NIE BĘDZIE TRZECIEJ CZĘŚCI!

Bardzo Wam dziękuję za wsparcie, głosy, komentarze, cokolwiek! Po prostu dziękuję.

Mam nadzieję, że nie zapomnicie o Hemmie, o Playboyu i FG, a także o mnie! No bo halo, ja nie odchodzę!

Zapraszam na inne ffs, które piszę! Nie żegnajcie się ze mną, bo będzie mi smutno!

Kocham xx

Family Guy✫h.sWhere stories live. Discover now