34

15.4K 1K 136
                                    

- I co?

- Harry, pytasz mnie o to już dziesiąty raz wciągu minuty. - wywróciłem oczami i usiadłem obok drzwi do łazienki. Oczywiście, że z samego rana latałem po aptekach, aby kupić testy ciążowe. Brian zrzucił mnie z łóżka, żebym zapieprzał o świcie po te pudełeczka i jak głupek stałem, aż otworzą.

 W duchu liczyłem, że Emma będzie jednak w ciąży i być może to pomoże naprawić naszą rodzinę, aczkolwiek wiedziałem też, że dziecko w tym momencie to nie najlepszy pomysł. Brian nie mógł wytrzymać mojego podekscytowania jak i męczenia dziewczyny tymi samymi pytaniami, dlatego wziął swojego wnuka na spacer. Rose natomiast pielęgnowała ogródek.

Podczas kiedy kupowałem plastiki odpowiadające za potwierdzenie ciąży, byłem jeszcze w czterech miejscach, które były mi potrzebne do realizowania swoich planów. Potrzebowałem świetnej lokalizacji dla naszego domu. Musiał być niedaleko parku, abyśmy mogli wychodzić z maluchem bez długiej tułaczki czy jazdy samochodem. Powinien znajdować się obok jakiegoś placu zabaw, lecz w parku zapewne były takie miejsca, więc wystarczał jedynie zielony obiekt. Obowiązkowo blisko sklepu, jednakże nie w centrum, ponieważ było tam cholernie głośno i spaliny niszczyły powietrze. Znalazłem dwie wille, które miałem zamiar obejrzeć dopiero jutro, gdyż dzisiaj poszedłem zobaczyć inny dom. Potem poszukiwałem miejsca dla mojej kancelarii. Mogła być ona wszędzie, ale stawiałem bardziej na szybki dostęp do centrum miasta. I dzięki moim znajomościom prędko znalazłem idealny budynek właśnie na moją działalność. Wystarczyło podpisać papiery, wpłacić pieniądze i gotowe. Teraz musiałem wynająć jakąś ekipę remontową, która zajęłaby się wnętrzem. Następnie byłem w dwóch perfekcyjnych miejscach dla szkoły nauki włoskiego dla Emmy. Chciała iść na filologię włoską, uwielbiała ten język, więc pomyślałem, że byłby to świetny pomysł. Mogłaby się spełniać i przestań narzekać na brak prawdziwej pracy. Byłaby właścicielką kursów, organizowałaby je i zatrudniała dodatkowych nauczycieli. Teraz języki były modne, uczono się ich, by po prostu móc się pochwalić, więc było to również opłacalne. Musiałem załatwić jeszcze jedną rzecz, aczkolwiek nie mogłem wszystkiego zwalać sobie na głowę jednego dnia. 

- Skarbie, już?

- Już. - mruknęła, wychodząc z pomieszczenia. Podniosłem się z podłogi i spojrzałem na jej nijaką twarz. Nie potrafiłem wywnioskować z jej mimiki czy była w ciąży czy nie.

- I co? - zapytałem jedenasty raz, a ona w ciszy westchnęła i ruszyła do kuchni. Szedłem za nią jak cień i oczekiwałem odpowiedzi, chociażby najkrótszej. 

- Wszystkie negatywne. Nie jestem w ciąży. - wzruszyła ramionami i wyrzuciła plastiki do śmietnika. Byłem zdezorientowany jej zachowaniem, bo raczej nie chciała dziecka, więc powinna być zadowolona z wyniku, a tymczasem była przygnębiona.

- Hej, co się stało? - posłała mi najbardziej fałszywy uśmiech jaki u niej widziałem i wyminęła mnie, aby później ruszyć na górę. Nie umiałem tego zignorować, także podążyłem za nią. Znalazłem ją w pokoju na łóżku, więc niepewnie położyłem się obok niej i przykryłem kołdrą. 

- Dziecko to nie jest najlepsze wyjście, lecz może łatwiej byłoby mi pogodzić się z faktem, że w tym pieprzonym Cannes...

- Sza, nie mówmy o tym. To było, stało się, ale już nigdy się nie powtórzy. Jesteśmy młodzi. Jeszcze będziemy mieli czas na dzieci, kochanie. Chciałbym, żebyś poszła ze mną na długi spacer.

- Nie chcę.

- Misiu...

- Nie mam ochoty, Harry. Jak tata wróci, to możesz z Leosiem wyjść gdziekolwiek zechcesz, ale ja naprawdę nie mam ochoty spędzać z tobą czasu.

- Rozumiem, że nie jest ci łatwo, jednak po prostu zgódź się na spacer. Nie będę próbował  - usłyszałem jak przeklinała mnie pod nosem i odwróciła się przodem, przewracając oczami.

- Jesteś upierdliwym stworzeniem. Dobrze. - ostatecznie się zgodziła, wywołując tym mój uśmiech. 

- Dzięki ci łaskawa...

- Kretynie, bo się rozmyślę. - uniosłem ręce do góry w geście niewinności i poddania, a następnie oboje wstaliśmy z materaca. Pomogłem jej ubrać letnią kurtkę i wyszliśmy, spotykając po drodze Rose oraz Briana z Leosiem.

- Jednak ja mu rodziców nie zastąpię. Płakał za wami. - Emma wydęła wargę i szybko wzięła na ręce Leo, który miał całą czerwoną buźkę. Ucałowała jego dwa policzki i wtedy uroczo się uśmiechnął,  a nawet zaczął szczęśliwie piszczeć. 

- Mój mały maluszek. - pocałowała go w skroń i w tym samym momencie jego zielone oczka zwróciły się w moją stronę, więc w sekundę wyciągnął rączki ku mnie.

- Kochanie, on chce do mnie.

- Nie chce. Wydaje ci się. - poprawiła jego bluzę i opuściła posesję wraz z naszym synem.

- Charakter to ma po tobie, Brian. - zwróciłem się do starszego mężczyzny, który również obserwował brunetkę. Musiałem wziąć od niego wózek, gdyż widocznie Emma zdecydowała, że Leoś wybierze się razem z nami. Nie miałem nic przeciwko, ponieważ zamierzałem spędzić z nimi jak najwięcej czasu, a maluch mi nie przeszkadzał w dyskusji z brązowooką. 

- Ty, a kopnął cię ktoś kiedyś gdzieś? Bo jak nie, to mogę być pierwszy.

Hej x

mam nadzieję, że się podoba i liczę na Wasze opinie ♥

Kocham xx

Family Guy✫h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz