37

15K 1.1K 141
                                    

- Kochanie, po co zbierasz te koniczyny?

- Na wianek. - oznajmiła, więc wzruszyłem ramionami i dalej prowadziłem wózek. Musieliśmy się zatrzymywać co jakiś czas, ponieważ brunetka zbierała praktycznie każdą napotkaną koniczynę czy inną roślinkę.

- Harry, to nie Anne? - przyjrzałem się osobie stojącej przed nami i gdy stwierdziłem, że faktycznie była to moja mama, wiedziałem już co trzeba było zrobić.

- Zawracamy. - odparłem, skręcając wózkiem tak, żeby móc odwrócić się plecami do matki i szybko wrócić do domu.

- Nie bądź taki! - niespodziewanie wskoczyła mi na plecy i gdyby nie mój refleks, to na pewno runęłaby na ziemię, a ja razem z nią.

- Pysiu, informuj mnie jak będziesz chciała się na mnie rzucić, dobrze?

- Emma, Harry! - przymknąłem oczy, biorąc głęboki wdech. Odwróciłem się przodem do mojej matki, która zmierzała w naszym kierunku. Była uśmiechnięta, ponieważ wiedziała, że mieliśmy problemy w związku, a zobaczenie nas razem było dobrym znakiem. - Nareszcie, kochani! Jak miło was widzieć. Cześć, mój misiaczku. - westchnąłem, widząc jak wycałowała najpierw Emmę, potem Leosia i mnie.

- Witaj, Anne.

- Cześć, mamo.

- I co tam u was? Mam nadzieję, że już lepiej. Harry, okropnie się na tobie zwiodłam. Emmo, wiem, że cierpisz, jednak pamiętaj, że rodzina jest najważniejsza. Zachował się źle...

- Mamo, przestań. Jest w porządku, powoli naprawiam to co zepsułem. Niepotrzebnie...

- Trzeba cię ustawić do pionu. Własny syn... rozczarowałeś mnie.

- Uch, jeśli mogę się wtrącić. Mimo tego, co zrobił, to naprawdę się stara. - zdziwiłem się, gdy Emma stanęła w mojej obronie. Objąłem ją pasie, lecz jedną ręką wciąż trzymałem uchwyt od wózka. Chwyciła zewnętrzną część mojej dłoni, którą potem delikatnie potarła i posłała mi mały uśmiech.

- W takim razie bardzo się cieszę, ale mam nadzieję, że nigdy więcej nie będziemy musieli przez taki stres przechodzić. Nie dość, że dziecko wyczuwa napięcie, to denerwujecie całą rodzinę. Zwłaszcza Briana, który rzucał tyloma epitetami w twoim kierunku. Ma wzbogacony słownik, nie powiem. - porozumiewawczo spojrzałem na dziewczynę, aczkolwiek unikała mnie i obserwowała wszystko dookoła.

- Nie odpowiadam za swojego tatę. Jest nieprzewidywalnym człowiekiem. - na całe szczęście nasze spotkanie szybko się zakończyło, a my zatrzymaliśmy się na wolnym miejscu na trawie. Emma dokończyła wianek, a nawet wykonała kolejny, ale tym razem dla Leo.

Kochałem swoją mamę, jednak nigdy nie lubiłem słuchać rodzicielskich narzekań, kazań lub porad. Prawie jak każdy. Nie znosiłem być pouczany, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, iż cholernie tego potrzebowałem. Dobre było to, że przynajmniej sam potrafiłem zauważyć swoje błędy i się do nich przyznać. Nieważne jak trudne to było.

- Mi też taki zrobisz?

- Potrzebuję koniczynek.

- Przyniosę. - uniosłem się na łokciu z niewielkim uśmiechem, który odwzajemniła. Stopniowo przysuwałem się i mimo niepewności, złączyłem nasze usta w pocałunku. Muskaliśmy swoje wargi do momentu, w którym usłyszeliśmy śmiech naszego dziecka. Oderwaliśmy się od siebie i odwróciliśmy wzrok w stronę leżącego na kocyku Leosia. - I co się śmiejesz, co? Mały pączek.

- Nie jest pączkiem.

- Jest, ale to urocze.

- Idź po te kwiatki. - cmoknąłem ją w usta i podniosłem się z miejsca, aby zacząć zbierać coś co nadawało się na wianek.


- Gnojku, to moje mleko.

- Przecież...

- Moje. - wywróciłem oczami, gdy Brian wyrwał mi karton mleka i wstawił je ponownie do lodówki. Wiedziałem, że mnie lubi, lecz nie chciał się do tego przyznać. Mógł bardziej taktownie to tuszować.

- Powiedz coś swojemu ojcu. - usiadłem obok brunetki na kanapie, gdzie oglądała Sherlocka Holmesa. Nie zwróciła na mnie większej uwagi, dlatego powtórzyłem swoją wypowiedź i zacząłem jej marudzić, aż poskutkowało.

- Co?

- Nie pozwala mi korzystać z mleka.

- Bo jesteście dorośli i żyjcie na swój rachunek. Pakować kartony i do nowego domu. Wczoraj chciałem wypić kawę, ale wiecie co? Nie było kawy, bo ktoś ją wypił!

- To Emma!

- Nie piję kawy, kretynie.

- Nie umiesz współpracować. - w końcu udało mi się wyżebrać parę kropel napoju, choć piłem go pod presją spojrzenia ojca brązowookiej.

Wieczór spędziliśmy w spokoju na zabawie z Leosiem, jednakże szybko zasnął, więc Rose zmusiła mnie do pomocy w ogródku, a Emi zagrała z Brianem w tysiąca. Obraził się, ponieważ pierwszy raz jego córka z nim wygrała.

W tej chwili kręciłem się na niewygodnej sofie, szukając odpowiedniej pozycji. Męczyłem się na niej już kilka dni, ale nie mogłem narzekać. Powinienem się cieszyć, że pozwolili mi tu zostać.

- Harry... - usłyszałem szept, a następnie przed moimi oczami pojawiła się Emma, której uśmiech umiałem dostrzec choćby w ciemności. - Chodź. Nie będziesz się tu kolejny raz męczyć.

- Dziękuję.

✫✫✫✫✫✫✫✫✫

Hej x

Liczę na Waszą opinię, misie x

Jak Wam poszły testy? Wiem, że jeszcze jeden dzień przed Nami, ale to tylko angielski. Prosta sprawa.

Kocham xx

Family Guy✫h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz