~Other - Rozdział 4.

20.7K 836 66
                                    

Rozdział 4.

-Liam, on chce się ze mną spotkać.- Dukam na jednym wdechu, mając nadzieję, że nie będę musiała tego powtarzać. Zdobywam się na odwagę od kilku godzin i ciągle nie wiem jaka będzie reakcja kuzyna. Spodziewam się, że upuści wszystko, co ma w dłoniach, zacznie krzyczeć i zabroni mi gdziekolwiek z nim wychodzić. Ten jednak patrzy na mnie ze smutkiem i kręci głową, jakby spodziewał się, że coś takiego musiało się przytrafić.

-Zoey…- Zaczyna i opiera się o blat, klepiąc miejsce obok siebie. Bez zastanowienia podskakuję, usadawiając się obok niego. Zaczynam nerwowo bawić się palcami, nie wiedząc co innego ze sobą zrobić.

-Nie jestem twoim ojcem, więc nie będę ci niczego zabraniał. W dodatku jesteś już pełnoletnia i chyba dobrze wiesz, co robisz.- Wzdycha i spogląda na mnie, wcześniej wpatrując się w swoje bose stopy.- Ale powiem ci jedno, uważaj. Znam go na tyle i uwierz mi, on nie jest odpowiednią osobą dla ciebie. Kobiety traktuje przedmiotowo. Zalicza je jedna po drugiej, potem zostawia i przechodzi do kolejnej.- Jego głos zatrzymuje mu się w gardle, gdy patrzy głęboko w moje otwarte szeroko oczy. Przełykam cicho ślinę, znów czując tą niekomfortową suchość w gardle.

-Nie chcę, żebyś była dla niego tylko następną do łóżka. Zasługujesz na kogoś, z kim będziesz szczęśliwa.

-Liam, ja…

-Tak, wiem. Zanudzam.- Uśmiecha się lekko, nieszczerze.- Nie zabraniam ci się z nim spotkać, bo nie mam takiego prawa. Ale jeśli coś ci zrobi, wyrwę mu nogi, ręce i…

-Dobra, wystarczy.- Śmieję się, unosząc dłonie do góry. Spodziewam się, jakie będzie jego ostatnie słowo, więc wolę sobie darować słuchanie jego niecenzuralnego słownictwa.

Spędzam z Liamem bardzo miły dzień. Gotujemy sobie obiad, tym razem prawie niczego nie rozwalając. Mówię "prawie", ponieważ kuzyn niechcąco trąca łokciem miskę, a masa na ciasto, która w niej zalega, rozpryskuje się w promieniu kilku metrów, brudząc wszystko co staje jej na drodze, w tym nas.

Jemy obiad, sprzątamy po sobie i zaczynamy wybierać film, który moglibyśmy obejrzeć. Kiedy Liam przeszukuje stosy płyt, biegnę szybko do pokoju, chcąc wybrać jakieś ubrania na wyjście z Harrym. Decyduję się w kilka minut (http://www.faslook.pl/collection/grever-angel/), dzięki czemu zaoszczędzam sporo czasu. Schodzę już nieco wolniej, nie chcąc przewrócić się na stromych schodach. Usadawiam się obok Liama, który trzyma kilka wybranych przez siebie filmów, zachęcając mnie do ostatecznej decyzji. Wybieram którykolwiek bo wiem, że większość filmu po prostu przegadamy. Dobrze pamiętam jego nawyki. Może dyskutować, śmiać się, łazić po całym domu, a potem wraca na sam koniec i pyta co się działo. Często mnie to irytowało, ale teraz wiem, że ode mnie również niczego się nie dowie.

Rozmawiamy przez długi czas, opowiadając sobie rzeczy, które ominęły nas nawzajem. Opowiada mi jak spotkał ludzi, z którymi teraz się zadaje, jak wpłynęli oni na jego życie, oraz co nieco o jego tatuażach. Namawia mnie do zrobienia bo dobrze wie, że zawsze chciałam go mieć. Mam nawet wymarzony wzór, którego trzymam się przez te kilka lat. Chwalę się, że udało mi się zrobić tylko niewidoczny dla nikogo kolczyk, tuż pod wargą, tak zwany Smiley. Wydaje się być nieco zaskoczony, jednak stara się tego nie okazywać. No tak, moje zainteresowanie piercingiem wzrosło po jego odejściu…

-Powiesz mi w końcu, dlaczego wyprowadziłeś się z domu?- Przerywam ciszę. To pytanie nurtuje mnie od samego początku. Wyjechał, nawet się ze mną nie pożegnał. Czułam się okropnie zraniona. Jeszcze nigdy nikt mnie tak źle nie potraktował.

-Ja… um…- Jąka się.- Nie chciałem całe życie mieszkać w Wolverhampton. Tamten świat był dla mnie nudny. Nic mnie tam nie trzymało.- Mówi pewnie, a ja czuję się tak, jakby właśnie wbił mi nóż w plecy. Boli. Bardzo boli. Jak może mówić, że nic go tam nie trzymało, skoro tam byłam ja? Tyle razy mi mówił, że jestem dla niego najważniejsza…

Liam podnosi głowę i patrzy na mnie uświadamiając sobie to, co powiedział. Zagryza wargę i głaszcze mnie po policzku. Zaciskam oczy, aby łzy nie spłynęły wartkim strumieniem, dotykając zalegającej na mojej twarzy dłoni chłopaka.

-To nie tak.- Szepcze, przyciągając mnie do siebie. Kładę mu głowę na klatce piersiowej, słuchając jego serca, głośno wybijającego rytm.- Chciałem powiedzieć, że… Ugh, nawet nie wiesz jakie to dla mnie trudne. Byłaś i jesteś dla mnie najważniejsza i cholernie ciężko było mi opuścić to miasto i ciebie.- Wzdycha, jakby mówienie tego sprawiało mu nie lada trud.- Ale musisz zrozumieć, że ja nie widziałem w nim swojej przyszłości. Być może byłaby zupełnie inna, gdyby nie ludzie, których tu poznałem. Im zawdzięczam to wszystko.

-Rozumiem cię…- Odpowiadam cicho, czując się trochę lepiej. Lepiej go teraz rozumiem. Ja też wcześniej nie widziałam przyszłości w rodzinnym mieście. Londyn daje mi miliony możliwości, które mogę wykorzystać.

Rozmawiamy jeszcze trochę, po czym zajmujemy się oglądaniem, jak się okazuje, mdławego horroru. Kładę głowę na kolanach Liama, a on delikatnie rozkłada moje długie włosy, czesząc je powoli. Uwielbiam, gdy ktoś w tak delikatny sposób bawi się moimi włosami. Siedzimy w tej pozycji, dopóki do domu z hukiem nie wchodzi Harry, uśmiechając się od ucha do ucha. Na nasz widok mina mu rzednie, jednak szybko się opamiętuje i rzuca Liamowi wściekłe spojrzenie, starając się nie spotkać mojego. Odchrząkuję, aby zwrócił na mnie uwagę.

-Cześć, Harry.- Uśmiecham się lekko, patrząc w jego zielone tęczówki. Święcą się przez moment, widząc mnie, po czym natychmiast zaczynają ciemnieć, schodząc w dół mojego dość roznegliżowanego ciała. Zagryza wargi, a jego palce zaciskają się w pięści, gdy wędruje wzrokiem po moich nogach. Siadam prosto i patrzę chwilę na Liama.

-Idę się przebrać.- Szepczę do niego, na co skina głową i poprawia wzburzone nieco włosy. Wstaję z miejsca i przechodzę powoli do swojego pokoju, czując na sobie spojrzenie Harry'ego. Zamykam się w sypialni i szybko przebieram, rozczesując jednocześnie włosy. Po niecałych trzydziestu minutach jestem gotowa, więc wracam do salonu, gdzie Liam rozmawia z Hazzą. Nie mogę powstrzymać się od cichego chichotu, kiedy kuzyn mierzy go wzrokiem. Pewnie nie spodobało mu się, co powiedział.

-Jestem gotowa.- Przerywam im, starając się nie śmiać. Nie mogę jednak powstrzymać szerokiego uśmiechu, który wkrada się na moje usta.

Harry spogląda na mnie natychmiast, obdarzając mnie szerokim uśmiechem. Wstaje i poprawia włosy, mierzwiąc je prawą ręką. Część z nich opada niedbale na jego czoło, lecz zaraz je zaczesuje.

-Do zobaczenia, Liam.- Uśmiecham się lekko i całuję go w policzek, wychodząc za Harrym na zewnątrz.

-Gdzie mnie zabierasz?- Pytam zaciekawiona, kiedy otwiera przede mną drzwi swojego czarnego samochodu. Nie odpowiada, dopóki nie zajmuje miejsca obok mnie, odpalając silnik.

__________________

O mój Boże, ale krótki ;o Nawet nie wiedziałam, że taki jest, poważnie xd 5 jest już o wiele dłuższy:) Mam nadzieję, że ciągle to czytanie i wam się podoba xd Dziękuję za wszystko i zapraszam do czytania oraz komentowania kolejnych części ! xx Bardzo zależy mi na przynajmniej jednym komentarzu ;p

Other ✔ || h.s.Where stories live. Discover now