~Other - Rozdział 16.

15.2K 623 44
                                    

Rozdział 16.

Harry's POV

-Powinieneś uszanować jej decyzję.- Odzywa się Zayn, gdy siedzę wraz z nim przy stole w jadalni. Przede mną rozlega się widok pustych puszek po piwie. Jedną z nich trzymam w ręku, a gdy słyszę jego słowa, rzucam nią w pozostałe. Rozsypują się po całej drewnianej powierzchni oraz dywanie, którym okryta jest podłoga. Napój, który znajdował się w trzymanej przeze mnie puszce, teraz rozlewa się, skapując ze stołu. Zaciskam usta w wąską linię i odsuwam od stołu, aby nie poplamić spodni. Styles, jesteś idiotą. Myślisz o spodniach, podczas gdy dziewczyna, na której cholernie ci zależy, kompletnie się od siebie odseparowała. Jedna, niewielka lampka rzuca leniwe światło na stół, kiedy wychodzę z ciemnego pomieszczenia. Kieruję się do kuchni, słysząc za sobą stukot butów Malika. Zatrzaskuję z hukiem drzwi lodówki, wcześniej wyciągając z niej whisky. Otwieram szklaną butelkę i przechylam ją, wlewając w siebie całą zawartość. Odrzucam puste naczynie w kierunku zlewu. Nieprzyjemny odgłos zetknięcia się butelki z zlewem zapełnia ciszę między nami.

-Minęły już trzy dni. Nie daje znaku życia.

-Harry, ona tego chciała.- Słowa Zayna boleśnie wbijają się w mój umysł. Świadomość, że Zoey nie chce mieć ze mną nic wspólnego budzi we mnie człowieka, nad którym staram się zapanować od kilku lat. Nie radzę sobie z nim od momentu, w którym mnie zostawiła. Przypominam sobie od razu, że już wcześniej sobie z nim nie radziłem. Za każdym razem, gdy nie było jej przy mnie. Jak zawsze, spierdoliłem.

-Jak ty byś się czuł, gdyby Perrie zerwała z tobą kontakt?- Syczę prosto w jego spokojną twarz. On jako jedyny jest w stanie mi się przeciwstawić. Wywołuje u mnie skrajne emocje, które pozwalają mi się zrelaksować i zapanować nad sobą. Jego mentalność jest tak wyćwiczona, że nikt nie może się z nim równać. Między innymi dlatego jest szefem gangu. Gdyby jednak przyszło mu ze mną do walki wręcz, nie miałby szans. Zdaję sobie sprawę z tego, że nikt nie może mnie powstrzymać, przez co czuję się jeszcze bardziej zagubiony i pewny siebie zarazem. Już sam siebie nie rozumiem.

-Z pewnością tak jak ty. Ale ja nie daję jej ku temu powodu.- Zaznacza, a ja mam chęć odrzucenia jego nóg w dwóch różnych kierunkach.

-Tak, wiem to kurwa!- Krzyczę, chodząc po salonie. Kopię podparcie kanapy czubkiem buta, przez co łamie się, a cały ciężar opada na podłogę.

-Wiem, że spierdoliłem! Nie musisz mi ciągle tego powtarzać, do kurwy nędzy!- Wrzeszczę dalej, przewracając fotel, który napatoczył mi się pod nogi. Rzucam flakonem w pustą ścianę salonu. Roztrzaskuje się w drobny mak, pozostawiając na jasnych panelach resztki po moim wybuchu.

-Uspokój się!- Mówi Zayn podniesionym głosem. Zamachuję się, aby go uderzyć, jednak w porę robi unik. Chwyta mnie za ramiona, mocno mną potrząsając. Przed oczami staje mi obraz przerażonej Zoey, kiedy chwyciłem jej drobną rękę i zrobiłem dokładnie to samo, co Zayn w tej chwili. Coś do mnie mówi, jednak nie zwracam na niego żadnej uwagi. Nie słyszę słów wydostających się z jego ust. Widzę, słyszę i czuję tylko Zoey. Widzę jej przestraszony wzrok, czarne jak węgiel tęczówki pełne bólu, który jej zadałem. Jej czerwone policzki, po których spływają strumienie łez. Słyszę jej przyśpieszony oddech. W tej chwili dociera do mnie, że jestem potworem. Nic nie wartym gównem, który pomiata osobami, którym na mnie zależy. Jeśli można tak powiedzieć o Zoey. Resztki gniewu wylatują ze mnie wraz z powietrzem wydostającym się z moich ust. Odsuwam się szybko od Zayna, nawet na niego nie patrząc. Szybkim krokiem kieruję się w stronę pokoju. Zamykam się na klucz i rzucam plackiem na łóżko. Jestem gotów na wszystko, co teraz nasunie mi się na myśl. Na wszystkie obelgi, jakie przygotował dla mnie mózg. Nie mogę tego dłużej odkładać, bo wiem, że w końcu nie wytrzymam.

Other ✔ || h.s.Kde žijí příběhy. Začni objevovat