~Other - Rozdział 42.

11.1K 523 19
                                    

Rozdział 42.

Ciągle czuję zawroty głowy, kiedy wracam z Harry'm do środka budynku. Siadam na skraju łóżka, nie pokazując chłopakowi swojego osłabienia. Nie chcę, aby martwił się jeszcze bardziej niż teraz. Pionowa zmarszczka tworzy się pomiędzy jego ściągniętymi brwiami, kiedy raptownie wciągam powietrze. Przymykam oczy, kiedy ostrość widzenia przysłania mi niespodziewana mgła. Oddycham głęboko, starając się zapanować nad czernią ogarniającą mój umysł.

-Zoey, w porządku?- Głos Harry'ego dochodzi z oddali, jakby znajdował się pod wodą. Albo to ja… Może to ja jestem za daleko, aby cokolwiek usłyszeć?

Czuję, że oddycham. Moja klatka piersiowa miarowo wznosi się i opada. Obok siebie wyczuwam drugie ciało. Jego oddech jest szybki i nieregularny. Słyszę szepty, rozchodzące się głuchym echem po pomieszczeniu. Nie wiem gdzie jestem, ani czy jest ze mną Harry. Próbuję odzyskać władzę nad wszystkimi mięśniami w moim ciele. Umysł buntuje się, nie pozwalając mi odczuć żadnego bodźca z zewnątrz, prócz słuchu. Gdy biorę głębszy wdech, coś rusza moją dłoń. Faktura tego dotyku jest miękka i przyjemna. Rozmyślam o Harry'm, póki moje oczy całkowicie się nie otwierają. Widzę bladą jak ściana twarz bruneta. Uśmiecha się szeroko i pochyla się, delikatnie zostawiając na moich zaschniętych ustach pocałunek. Wyczuwam jego zniewalające perfumy, które mimowolnie wdycham. Czuję się świetnie.

-Przepraszam, Zoey…- Szepcze chłopak, a piękny uśmiech znika z jego perfekcyjnych warg.

-Harry…- Wmuszam w to słowo najwięcej irytacji, na ile jest mnie stać.

-Był tu lekarz. Stwierdził, że to przeze mnie.

-Nie mógł. Co powiedział? Powiedz prawdę.- Unoszę się lekko, a Harry próbuje mnie zatrzymać. Rzucam mu niemal wściekłe spojrzenie i opieram plecy o wezgłowie łóżka, w którym się znajduję. Moje ciało znajduje się pod ciepłym turkusowym kocem.

-Spytał, co działo się przed tym, zanim zemdlałaś. Powiedziałem, że… um… my, kochaliśmy się. Mam następnym razem uważać.- Oboje równocześnie głośno wypuszczamy z siebie powietrze. Nie mogę uwierzyć, że to wina tego, że uprawialiśmy seks. Gdyby nie ten ból, byłoby cudownie. Więc co jest nie tak?

-Harry, nie możesz ciągle zadręczać się tym, że byle ruchem możesz sprawić mi ból.- Szepczę, widząc cierpienie w jego szmaragdowych, mglistych tęczówkach. Wcześniejszy łobuzerski błysk gdzieś umknął.

-Proszę, chodź tutaj.- Klepię miejsce obok siebie, chcąc aby chłopak je zajął. Posłusznie siada i prostuje nogi, po czym opiera plecy o wezgłowie i łączy dłonie. Odwracam się lekko w jego kierunku i dotykam jego rozgrzanego policzka.

-Harry, kocham cię.- Mówię powoli, aby zrozumiał każde słowo.

-Kocham cię, ale…

-Ale?- Unoszę brwi, a w gardle tworzy mi się nieprzyjemna gula, której nie potrafię się pozbyć.

-Jesteś dla mnie najważniejsza, dlatego nie mogę patrzeć na ból, który ci sprawiam…

Other ✔ || h.s.Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon