4.

705 100 4
                                    

ISAK

On tutaj był. Siedział w szkolnej stołówce z kumplami. Przyglądałem mu się ukradkiem, dostrzegając, jak jego żuchwa rytmicznie opada w górę i w dół. Uwydatniały się przy tym kości, co wyglądało cholernie seksow... Ekhem.

Przez cały weekend nie potrafiłem wyrzucić go ze swoich myśli. Odkąd zobaczyłem go w piątek w Russe, nie mogłem się otrząsnąć. Ciągle odtwarzałem te kilka sekund w głowie. A może to nie było kilka sekund? Może to wszystko trwało minuty? Może wpatrywaliśmy się w siebie minuta po minucie?

Myślałem, że już go więcej nie zobaczę. Że to zwykły przypadek, że znaleźliśmy się w tym samym miejscu. Chociaż może w innym miejscu we wszechświecie, w jakimś innym wymiarze, spotkaliśmy się już wcześniej? Może nawet poznałem jego imię? Może my...

Zmrużyłem oczy, zastanawiając się, o czym ja w ogóle myślę? Dlaczego to w chłopaka wpatruję się jak w obrazek, zamiast w jakąś śliczną dziewczynę, jak każdy normalny facet?

Zacisnąłem palce w pięści, nie chcąc odpowiedzieć sobie na te pytania, chociaż gotowe odpowiedzi miałem na końcu języka.
Raz jeszcze uniosłem wzrok. I trochę się zapowietrzyłem, kiedy trafiłem prosto na jego spojrzenie.

Znowu czas nie istniał. Wszystkie wymiary zlały się w jeden, właśnie ten, w którym patrzyliśmy sobie w oczy, bo nie wydawało mi się możliwe, by gdzieś we wszechświecie istnieli inni my, żyjący osobno.

Tym razem to ja uniosłem w górę brew. Jeśli między nami toczyła się jakiegoś rodzaju walka, chciałem wziąć w niej udział. Jeśli wszystko, na co mogę liczyć, to pare przelotnych spojrzeń, to sprawię, że będą one miały moc buldożera.

Tymczasem on skinął głową, ledwo zauważalnie, a kącik jego ust uniósł się w minimalnym uśmiechu.

I naprawdę poczułem się, jakby uderzył we mnie buldożer.

- Isak?

Gdzieś obok rzeczywistość próbowała zwrócić moją uwagę i ściągnąć mnie wprost z nieba na ziemię, ale uparcie próbowałem wydrzeć jeszcze parę sekund.

- Isak!

No i wylądowałem na tyłku.

Kiedyś naprawdę pogratuluję Vilde wyczucia czasu.

- Co? – zapytałem, nadal patrząc w tym samym kierunku. Ale buldożer już odjechał. Chwila straciła swoją intensywność. Zwróciłem twarz w stronę dziewczyny, zastanawiając się, o co może jej chodzić.

- Zajęcia teatralne? Pomyśl o swojej przyszłości!

- Cały czas o niej myślę...

Bez przerwy. Od piątku nie było nawet minuty, w której o niej nie myślałem.

Ale teraz potrzebowałem się skupić na tym, by znaleźć jakąś wymówkę. Czułem na sobie wzrok reszty, ale nie chciałem nawet myśleć, co mogę zobaczyć, kiedy spojrzę na ich twarze.

- Mam już zajęcia sportowe w tym semestrze – uniosłem wzrok – myślę...

I zamarłem. Z otwartą gębą, próbując wypluć ostatnie słowa, które stanęły mi ością w gardle, kiedy zobaczyłem jak on zbliża się do naszego stolika, patrząc na mnie zmrużonymi oczami, jakby rzucał mi kolejne wyzwanie.

Tylko za cholerę nie wiedziałem jakie.

- Zajęcia teatralne? – odezwał się, stając za Vilde.

- Cześć! Tak, mamy zamiar być przyszłością tej szkoły.

Dziewczyna nawijała dalej, zachęcając go nadal, podczas gdy ja ciągle przetwarzałem to wszystko, co wydarzyło się w ciągu ostatniej minuty.

- Brzmi jak świetna zabawa – odpowiedział, szukając przy tym mojego spojrzenia. – Mogę długopis?

Zapisał na karcie swoje imię i nazwisko, po czym ponownie spojrzał na mnie, unosząc brwi. To było to wyzwanie? Miałem dołączyć do grupy teatralnej?

Pomijając to, że teatr i sport mogą nieco ze sobą kolidować oraz to, że zostanie mi naprawdę mało czasu, żeby pomyśleć o czymkolwiek innym niż szkoła, była to okazja do poznania się i spędzenia czasu razem z nim.

Sięgnąłem po listę i wpisałem się zaraz pod widniejącym tam jego nazwiskiem.

Even Bech Naesheim.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Przynajmniej znałem już jego imię.

▪ ▪ ▪

#wildfireff

Nie bądź anonimowy, zostaw po sobie ślad. Pozwól mi Cię poznać.

wildfire || skam × evakWhere stories live. Discover now