18.

448 78 11
                                    

VILDE

- Moje teatralne zajęcia są sukcesem! – pisnęłam, siadając przy stoliku obok dziewczyn. Spojrzały na mnie wszystkie. W ich oczach mogłam dostrzec autentyczną radość. I jakoś tak zrobiło mi się ciepło na sercu. – Cieszę się, że was mam, wiecie?

- Tylko mnie nie przytulaj – powiedziała Sana, patrząc na mnie groźnie. Jednak chwilę później kącik jej ust się uniósł. Zwykle właśnie po tym poznawałam, kiedy jest poważna, a kiedy tylko żartuje. Sana potrafiła być naprawdę przekonująca, jeśli chciała.

- Nie będę, jeśli obiecasz, że naprawdę zaszalejemy na dzisiejszej imprezie – uśmiechnęłam się szeroko.

- Wiesz, że nie piję – uniosła brwi. – Ani nie tańczę. Ani nie rozbieram się dla obcych facetów.

- A dla znajomych się rozbierasz?

Znikąd za Saną pojawił się Isak, śmiejąc się z reakcji Sany na jego słowa. Najpierw podskoczyła na krześle, oglądając się do tyłu, a potem przewróciła oczami.

- Do samego hidżabu.

Tylko Sana zachowała kamienną twarz po tym, co powiedziała. Reszta z nas zatrzęsła się od głośnego śmiechu, prawdopodobnie zwracając uwagę całej stołówki.

- Potrzebuję twojej pomocy z tym zadaniem na biologię... – zaczął Isak.

- Znowu o nim zapomniałeś? – zmierzyła go krytykujący  spojrzeniem. – Nie będę go za ciebie robić.

- No właśnie zrobiłem... – podał jej kartkę. – Sprawdzisz?

Ta nadzieja w jego głosie i słodki uśmiech na twarzy. Gdyby to do mnie ktoś się tak uśmiechnął... Odwróciłam się na krześle, rozglądając się po pomieszczeniu, dopóki nie znalazłam tego, którego szukałam. Patrzył tutaj. Z satysfakcją odwróciłam się z powrotem.

- Chodź – powiedziała Sana, biorąc Isaka pod ramię. – Nie dam rady się tu skupić.

- Jak myślicie, powinnam podejść do Evena i zaprosić go na imprezę?

- Przecież zaprosiłaś go już, po zajęciach, razem z wszystkimi innymi – powiedziała Noora, specjalnie podkreślając ostatnie słowa. Miała mi za złe, że nie skonsultowałam się z nią, zanim sprosiłam tłum ludzi do jej mieszkania. Ale przecież nie miałam innego wyboru.

- Właśnie, razem z wszystkimi... – westchnęłam. – A wcale nie chcę, by czuł się jak wszyscy inni.

Obejrzałam się za siebie z uśmiechem. Teraz udawał, że mnie nie dostrzega. Podstępna sztuczka, ale chyba działała.

- Na pewno nie czuje się jak wszyscy inni, kiedy patrzysz na niego w taki sposób – odezwała się Eva.

- W jaki sposób?

- Jakbyś chciała mu wepchnąć język do gardła – dopowiedziała Chris. – To spojrzenie mnie przeraża.

- Bo jesteś dziewczyną, Chris. Faceci to lubią.

- Lubią, kiedy zatykasz im tchawicę?

- Jasne, Noora! Powinnaś tego spróbować z... – urwałam, z zakłopotaniem obserwując, jak na jej twarzy pojawia się sarkastyczny uśmieszek.

- No powiedz to, Vilde. Z moim nieobecnym chłopakiem, który spakował mi walizki i odesłał z powrotem do Oslo?

- Nie to miałam na...

- Miałaś – przerwała mi. – Od początku miałaś to na myśli. Nigdy nie pogodziłaś się z tym, że William cię nie chciał, że wolał mnie. Tylko czekałaś na okazję, by wytknąć mi, że mnie też zostawił.

Wstała gwałtownie, prawie wywracając przy tym krzesło. Spojrzała mi prosto w oczy.

- Różnica między mną a tobą jest taka, że mi powiedział, że mnie kocha.

Ruszyła do wyjścia.

- Noora, zaczekaj! – zawołała Eva, zbierając rzeczy ich obu i wybiegając za blondynką.

- Pięknie – Chris podsumowała, rzucając mi gniewne spojrzenie.

A ja nadal siedziałam, z niedowierzaniem wpatrując się w miejsce, gdzie przed chwilą zniknęła Noora.

Naprawdę powiedział jej, że ją kocha?

▪ ▪ ▪


Trzy, dwa, jeden...
DRAAAMAAA!

Heh, zawsze chciałam to tutaj napisć.

Nie żebym was do czegoś zmuszała, ale aktualnie dodaję tylko dlatego, że mam zapas rozdziałów i nic dalej nie piszę. A coraz mniejszy odzew z waszej strony nie pomaga zebrać weny. Wręcz demotywuje do jakiegokolwiek pisania.

💛

wildfire || skam × evakDonde viven las historias. Descúbrelo ahora