16.

437 66 4
                                    

CHRIS

Z hukiem zatrzasnąłem swoją szafkę. Gdziekolwiek się pojawiłem, tam wszyscy gadali o tych żałośnych teatralnych zajęciach. Miałem już po dziurki w nosie słuchania o tym, jak ciekawie się to zapowiada. Ale najgorsze było to, że nawet moi cholerni kumple w kółko o tym nawijali.

- Naprawdę tracicie czas na to gówno? – patrzyłem na nich z niedowierzaniem.

- Stary, na żadnej imprezie nie poznałem tylu dziewczyn, co wczoraj. A do tego każda była chętna się poznać – mrugnął znacząco.

Właśnie wtedy nie wytrzymałem. Odwróciłem się na pięcie, zaciskając dłonie w pięści i zastanawiając się, jak bardzo chętna, żeby się poznać, była wczoraj Eva. Cholernie dość miałem tej dziewczyny. Najlepiej byłoby, gdyby nigdy nie podeszła do mnie. Gdybym żył w słodkiej niewiedzy o jej istnieniu. Bo świadomość, że dała mi kosza co najmniej trzy razy, była nie do zniesienia. Nie miałem zamiaru za nią gonić. Nie miałem zamiaru łasić się jej do nóg i błagać o jej uwagę. Chciałem jak najszybciej się od niej uwolnić. Ale do cholery nie potrafiłem.

Rzuciłem plecak w kąt. Zamknąłem drzwi. Puściłem muzykę na tyle głośno, bo zagłuszyć wszelkie myśli. Muzyka przepływała przeze mnie. Nie potrafiłem długo pozostać na nią obojętny. Ruchy nie były zaplanowane. Całkowicie improwizowałem. Odciąłem na chwilę dostęp do myślenia. Na parkiecie nie było na to miejsca.

Mięśnie pracowały. Krople potu pojawiły się na moim czole, ale nadal było we mnie za dużo złości, by się zatrzymać. Chciałem ją z siebie wyrzucić. Pozbyć się jej, mając nadzieję, że razem z nią pozbędę się też jej przyczyny.

Ale mijały kolejne minuty, a ta złość nadal siedziała głęboko we mnie. Jakby była zakorzeniona.

Zatrzymałem się. Stanąłem bez ruchu, dysząc głośno ze zmęczenia. Uniosłem głowę i spojrzałem w lustro przede mną. Jakiś cień przemknął gdzieś z tyłu. Odwróciłem się, ale dostrzegłem tylko pospiesznie zamykane drzwi.
Podbiegłem i otworzyłem je gwałtownie. Moje serce biło pospiesznie. Po części z wysiłku, ale również dlatego, że wydawało mi się, że to twarz Evy mignęła mi na sekundę w lustrze. Ale na korytarzu nikogo już nie było.

Wróciłem do środka. Oparłem się o ścianę i oddychałem głęboko przez chwilę. Zapytałem sam siebie, co tak właściwie bym zrobił, gdybym jednak zastał Evę na korytarzu. Co zrobiłaby ona? Uciekła? Zatrzymała się? Czy gdybym ją dogonił i złapał za ramiona, czy próbowałaby się wyrwać?

- Kurwa! – krzyknąłem wściekle, uderzając przy tym ręką w ścianę.

Zabolało. Ale nie aż tak jak wtedy, kiedy Eva zostawiła mnie samego na parkiecie. Odrzucając mnie i moje uczucia.

- Stary, gdzie robimy befor?

- Nie u mnie – odpowiedziałem bez zastanawiania się.

- Chłopaki mówią, że u nich też odpada.

- Nie interesuje mnie to.

- Ci z teatru coś organizują.

I w tym momencie zaczęła mnie to interesować. Teatr to Eva, Eva to moja cholerna słabość. Gdybym zaczął sobie wyobrażać, z kim by się bawiła, z kim by tańczyła... Zacisnąłbym dłonie w pięści z całej siły, dokładnie tak, jak teraz.

Kurwa.

- Gdzie? – warknąłem ostro, odwracając się do Olaia.

Chłopak wyraźnie pobladł i stracił pewność siebie.

- U Noory?

Pominąłem jego niepewność milczeniem. Jego strach przede mną mile połechtał moje ego. Które w ostatnim czasie Eva lekko nadszarpnęła.

Ale już ja jej się za to odpłacę.

¡Ay! Esta imagen no sigue nuestras pautas de contenido. Para continuar la publicación, intente quitarla o subir otra.


▪ ▪ ▪

Rozdział dla tych, którzy się już nie mogli doczekać Chrisa. Już jest! I nawet dla was zatańczył! Doceńcie jego starania.

I nie zapomnijcie dać gwiazdki! 😊

#wildfireff
💛

wildfire || skam × evakDonde viven las historias. Descúbrelo ahora