30.

201 25 8
                                    

NOORA

Nienawidziłam niespodzianek. Ale kochałam Williama. Dlatego pozwoliłam mu się prowadzić za rękę bez słowa sprzeciwu.

Kochałam... Tak mi się wydawało. Gdyby ktoś zapytał mnie parę miesięcy temu, przed wyjazdem do Londynu, nie miałabym większych wątpliwości, że ten chłopak to ten jedyny. Ale teraz, teraz właściwie musiałam na nowo poznawać swoje uczucia do niego. Co było trudne, bardzo trudne, szczególnie kiedy moje ciało zdradzało mój umysł i samo się do niego rwało.

William wydawał się być dokładnie tym samym chłopakiem, dla którego grałam na gitarze, popisując się marnymi zdolnościami wokalnymi. Na pierwszy rzut oka zmienił się jedynie zewnętrznie. Pozbył się grzywki zarzucanej na lewe oko. Teraz zaczesywał włosy do tyłu i nawet bez używania żelu, wyglądał jak model prosto z okładki magazynu. Takich drobnych zmian w wyglądzie było więcej, a w całości dawały naprawdę niesamowity obraz.

Patrząc jedynie na wygląd zewnętrzny, pobyt w Londynie mu służył. Zmężniał. W jakiś niepojęty dla mnie sposób, przestał wyglądać jak chłopak ze szkoły średniej, a zaczął wyglądać jak mężczyzna, mimo że nie zauważyłam, by przybyło mu pare kilo mięśni.

Jednak co z wnętrzem? Czy tam też zaszły zmiany? A jeśli zaszły, to na lepsze czy na gorsze?

Te pytania ciągle krążyły po mojej głowie. I nie mogłam ich tak po prostu wypowiedzieć. Bo jaką uzyskałabym odpowiedź? Musiałam się o tym sama przekonać.

Nie miałam zamiaru krzywdzić Williama. Ale nie chciałam też sama cierpieć. Nasz związek właśnie został poddany okresowi próbnemu na czas nieokreślony. Dopóki nie odpowiem sobie na wszystkie pytania. Dopóki nie poznam każdej twarzy Williama. Dopóki nie stworzę pełnego obrazu jego osoby w moim sercu.

- Zabrałeś mnie już na kakao – zaczęłam ze śmiechem, kiedy po raz kolejny tej nocy chwycił moją rękę, ciągnąc mnie w tylko sobie znanym kierunku. – Kolejnym punktem programu był klub karaoke, gdzie zmusiłeś mnie do śpiewania przed tymi wszystkimi ludźmi. Gdzie ciągniesz mnie teraz?

Zaśmiałam się radośnie. Już dawno nie robiłam nic tak spontanicznego. Już dawno się tak dobrze nie bawiłam. To było odświeżające. Wszystko inne przestało się liczyć. Nawet te pytania, kryjące się gdzieś pod warstwą innych myśli, nie wydawały się teraz aż tak istotne. W końcu nie mogę na nie odpowiedzieć tak z  marszu. Potrzebowałam czasu. I zamierzałam go dać zarówno sobie jak i Williamowi tyle, ile będziemy potrzebować. W końcu nigdzie mi się nie spieszyło.

- Zgadnij – odwrócił twarz ku mnie, rzucając w moją stronę ten zadziorny uśmieszek.

- Niespodzianka? – westchnęłam.

- Niespodzianka – potwierdził i przyciągnął mnie do siebie bliżej, obejmując mnie ramieniem w talii.

Objęłam go również, ciesząc się jego ciepłem i bliskością. Nie mogłam oszukać samej siebie. Tęskniłam za nim. Za jego zapachem. Za dźwiękiem jego głosu. Troszkę nawet tęskniłam za jego grzywką, którą poprawiał zawsze wtedy, kiedy szukał odpowiednich słów.

Ale ten jego nawyk do przeczesywania włosów pozostał. I wyglądał naprawdę seksownie, kiedy zgarniał brązowe kosmyki w tył.

Zagryzłam policzek, wpatrując się ukradkiem w jego profil. Ciągle szliśmy przed siebie, ale nie zwracałam uwagi na drogę, tylko na chłopaka.

- Zaraz zacznę się rumienić – zażartował, uświadamiając mi, że nie byłam aż tak dyskretna, jak mi się wydawało.

Uśmiechnęłam się szeroko, nie czując żadnego skrępowania po tym, jak mnie przyłapał na gorącym uczynku.

- Nigdy nie widziałam, jak się rumienisz – odpowiedziałam, teraz całkowicie swobodnie przyglądając mu się z uwagą.

- I całe szczęście – westchnął i wycisnął krótki pocałunek na mojej skroni.

Zatrzymaliśmy się dość niespodziewanie. Ale dla mnie każdy krok tego wieczoru był niespodziewany. Specjalnie nie rozglądałam się dookoła podczas naszego spaceru po ulicach Olso. Niespodzianki nie były dla mnie. Ale William zaserwował mi ich dziś już tyle, że byłam gotowa wyczekiwać kolejnej z przyjemnym podekscytowaniem. Mogłam próbować zgadywać, dokąd mnie zabiera. Zamiast tego wgapiałam się przez całą drogę albo w profil chłopaka, albo w czubki własnych butów. W ten sposób, kiedy w końcu się zatrzymaliśmy, nie miałam pojęcia, w jakiej części miasta się znajdujemy.

Uniosłam głowę. Spojrzałam na twarz Williama, który wpatrywał się we mnie z uśmiechem. Oddałam uśmiech, ciesząc się z tego drobnego gestu.

I dopiero wtedy rozejrzałam się ciekawie po okolicy. Bardzo znajomej okolicy. Uśmiech na moich ustach automatycznie się poszerzył, bez udziału mojej świadomości. A przed oczami jak film przewijały się wspomnienia.

Dokładnie w tym samym miejscu kilka miesięcy temu po raz pierwszy się pocałowaliśmy.
To był ten sam most. Sytuacja była inna. My sami byliśmy w tym momencie inni niż wtedy. Ale jedno się nie zmieniło. Znowu byliśmy tutaj zupełnie sami. Znowu patrzyliśmy na siebie. Ostrożnie, jakby wyczekująco. I w końcu nasze usta się ze sobą zetknęły w czułym pocałunku, zupełnie jak wtedy.

Całowaliśmy się niespiesznie. To były ledwie muśnięcia. Delikatne i lekkie, ale wywołujące dreszcze na całym moim ciele. Uniosłam ręce w górę i ułożyłam dłonie na policzkach Williama. Oparłam swoje czoło o jego, kiedy odsunął się o milimetr.

Staliśmy tak blisko siebie, że między nami mieściło się jedynie wydychane przez nas powietrze. Nie było miejsca na nic innego. Nawet na moje wątpliwości. W tej sekundzie, która zdawała się trwać całą wieczność, moje serce uderzyło kilka tonów mocniej. Dla Williama.

Tak z ciekawości

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tak z ciekawości. Którą perspektywę lubicie najbardziej?

wildfire || skam × evakWhere stories live. Discover now