17.

413 59 0
                                    

ESKILD

- Noora, chyba mamy problem – wparowałem do jej pokoju, jak zwykle nie kłopocząc się pukaniem. Nie minęło nawet pięć sekund, a już wiedziałem, że coś jest nie tak. Zwykle nie potrzebowała tak dużo czasu, żeby nabrać w płuca powietrze i dosadnie wyrazić, co myśli o moim nieszanowaniu jej prywatności.

Czasem wpadam tutaj tylko po to, by usłyszeć jakieś twórcze wyrażenia z jej ust. Jedno musiałem jej przyznać, była kreatywna.

- I ty chyba też masz problem – stwierdziłem, podchodząc bliżej i rzucając się na łóżko zaraz obok niej. – Co jest?

Westchnęła ciężko i odwróciła się na plecy. Wpatrywała się bez słowa w sufit jeszcze przez chwilę.

- Jeżeli facet nie odzywa się tak długo, że już prawie pogodziłeś się z myślą, że najwyraźniej nie było wam dane żyć długo i szczęśliwie, a potem zupełnie niespodziewanie pisze ci, że cię kocha, to co to może oznaczać?

Zamyśliłem się. Miałem świadomość, że cokolwiek jej teraz powiem, weźmie sobie to do serca. Taka już była Noora. Przywykła do tego, by radzić sobie na własną rękę, ale kiedy już szukała u kogoś pomocy, to dlatego, że naprawdę chciała z niej skorzystać.

- Może William nie chciał dopuścić do tego, byś się z tą myślą pogodziła? Może dla niego to jeszcze nie jest ostatnia strona bajki? – spojrzała na mnie, a po wyrazie twarzy poznałem, że podchodzi do tego dość sceptycznie. – Wiesz, że ten chłopak się raczej nie uzewnętrznia. Jeśli napisał ci, że cię kocha, to zrobił to dlatego, że naprawdę tak jest. Dla niego to słowo mogło nieść też inne znaczenia. Może miał również na myśli tęsknię za tobą albo przepraszam?

- I naprawdę zajęło mu tyle czasu, żeby to zrozumieć? Musiał najpierw milczeć przez miesiące, żeby potem napisać mi, że mnie kocha? – zamknęła oczy, zaciskając mocno powieki. – Nie rozumiem go, Eskild. Najpierw mnie ignoruje, a potem upewnia się, że nie stracę nadziei?

- Mówiłaś, że przy ojcu William zachowywał się całkiem inaczej. Co miałaś na myśli?

- Inaczej, po prostu. Przy mnie był czuły, wrażliwy. Zawsze mnie słuchał, zawsze starał się zrozumieć. A przy ojcu starał się za wszelką cenę dowieść, że ma rację. Nie przyjmował żadnych jego argumentów. Każda ich rozmowa kończyła się kłótnią...

- William ma swoje problemy na karku. Może myślał, że mając ciebie przy sobie, łatwiej mu będzie je pokonać. Może się przeliczył. Może za bardzo skupiał się na tobie.

- Co masz na myśli?

- Po tej sprawie z jego bratem i tobą... Myślę, że William zrozumiał, że jego demony z przeszłości będą zawsze miały wpływ również na ciebie. Dotarło do niego, że najpierw musi się ich pozbyć, a dopiero potem wciągać cię w swój świat.

- To po co w ogóle ciągnął mnie do Londynu? Równie dobrze mógł mi powiedzieć: poczekaj tu na mnie, załatwię swoje sprawy i wrócę.

- I uwierzyłabyś mu? Może teraz ci się wydaje, że tak byłoby lepiej. Ale nigdy nie doświadczyłabyś na własnej skórze, jak te sprawy wyglądają. Nie bądź egoistką, Noora. Przejmujesz się teraz tylko swoim losem, czujesz tylko swój ból. A dla niego to też nie wakacje na Hawajach.

Zamilkła, zastanawiając się nad moimi słowami.

- Więc co powinnam zrobić?

- Dać mu jeszcze trochę czasu. A przy okazji zastanowić się, jakie są twoje uczucia do niego. No i pomóc mi zdecydować, co ubrać na super podryw.

Uśmiechnęła się i spojrzała na mnie z iskierkami humoru w swoich pięknych oczętach.

- Znowu będziesz próbował podrywu na kocie ruchy?

- Nie, po ostatnim niewypale stwierdziłem, że zostawię je sobie na wyjątkowe okazje.

I wszystko wróciło do normy.

▪ ▪ ▪

Wyszło tak filozoficznie trochę XD
Trudno. Ważne, że jest Eskild, moja ruda miłość 💛

Zastanawiam się nad poprawieniem prologu, a raczej napisaniem go od nowa. Bo dużo osób go przeczytało, ale do rozdziału już niekoniecznie przeszło. Hej! Książki nie powinno oceniać po okładce! Ani po prologu XD

Jak już go napiszę i zmienię, to dam znać.

wildfire || skam × evakTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon