32.

273 34 6
                                    

JONAS

Po piątkowej imprezie ani razu nie widziałem Ronji. Nie było jej dzisiaj w szkole. Nie dostałem od niej żadnej wiadomości, a kiedy sam do niej napisałem, pytając, dlaczego nie ma jej w szkole, nie odpisała. Zacząłem się martwić. I to uczucie było tak cholernie niewygodne. Jakby ktoś nieustannie zaciskał dłoń na moim żołądku. Nie byłem w stanie przypomnieć sobie, czy zrobiłem coś nie tak. Przez cały wieczór przestrzegałem wytyczonych granic, trzymając ręce przy sobie i usta także, chociaż było to niezmiernie trudne. Bo ileż można się powstrzymywać od pocałowania tak cudnych ust, które układały się w piękny uśmiech?

Pod koniec dnia byłem nieco przybity. Ani jednej wiadomości od Ronji. Nic. Nie mogłem przestać sobie wyobrażać, co właśnie robi i z kim jest. O czym myśli i czy jej oczy błyszczą radośnie.

Zacisnąłem dłonie w pięści, kiedy gdzieś pomiędzy tymi obrazami, mignęła mi twarz jej chłopaka. Jak bardzo chciałbym, żeby on nie istniał. Mógłbym wtedy zupełnie swobodnie objąć Ronję i przyciągnąć jej ciało do siebie. Mógłbym pogłaskać jej policzek i poczuć gładkość jej skóry. Mógłbym nazwać ją swoją, a ona by nie zaprzeczyła.

Westchnąłem przeciągle. W tym momencie zachowywałem się równie idiotycznie, co Magnus. Wzdychałem jak jakiś pieprzony młokos. I dopiero teraz zrozumiałem Magsa, który za nic miał nasze głupie komentarze. Bo z tym naprawdę nie dało się nic zrobić.

Kiedy człowiek kochał, a w zamian nie dostawał nic. Kiedy się starał, ale nie widział efektów. Kiedy był na tyle zdesperowany, że łaknął chociaż przelotnego spojrzenia, drobnego gestu. To było jak stan zawieszenia. Nie mogłem się już cofnąć, bo za daleko zabrnęły moje uczucia, ale też nie potrafiłem zrobić kroku naprzód, bo nie dostałem na to szansy. Mogłem tylko trwać w miejscu, zastanawiając się, co przyniesie mi kolejny dzień, wyobrażając sobie, że już niedługo będę w pełni szczęśliwy i wzdychając ciężko, kiedy lądowałem z powrotem w rzeczywistości, gdzie byłem kompletnie bezradny.

Miałem tego dość. Ale co niby mogłem zrobić? Przy najbliższej okazji przyprzeć Ronję do ściany i pocałować ją? Miałem na to cholerną ochotę, ale w ten sposób jedynie bym sobie zaszkodził. Ronja miała chłopaka. A ja zamierzałem dać jej wybór. Jeśli to mnie wybierze, to będę miał pewność, że zrobiła to świadomie, nie zmuszana przez nikogo. A już zwłaszcza nie przeze mnie.

Tylko czas uciekał, a ja miałem coraz mniej cierpliwości, coraz mniej siły, by ignorować swoje pragnienia, coraz mniej nadziei.

- Mahdi, nie zrzędź. Nie pójdę na żadną imprezę.

Przetarłem ręką zaspane oczy. Był początek tygodnia, a Mahdi znowu próbował wyciągnąć nas wszystkich na jakąś zabawę. Przy czym już zdążył mnie uprzedzić, że Isak i Mags mu odmówili i jestem jego ostatnią nadzieją.

- Co się z wami wszystkimi dzieje? – zaczął wkurzony chłopak. – Nie pamiętam już, kiedy się dobrze bawiłem w waszym towarzystwie. Wszystkim wam się coś rzuciło na mózg.

Jego rozgoryczenie było cholernie wyraźne. Rozumiałem, o co mu chodziło. Sam jak przez mgłę pamiętałem ostatnią wspólną imprezę z chłopakami. Rozłożyliśmy się wtedy w łazience i jaraliśmy zioło. Całą imprezę spędziliśmy razem, co jakiś czas wskazując sobie nawzajem jakąś dziewczynę i oceniając, jakie mamy szanse, żeby zwróciła na któregoś z nas uwagę. Zwykle nie mieliśmy żadnych, ale każda podjęta próba przynosiła nam masę śmiechu i dobrej zabawy. Też za tym tęskniłem. To były dobre czasy.

- Mahdi, obiecuję ci, że następny weekend będzie tylko nasz, ale daj mi dzisiaj spokój, okej?

- Jasne – powiedział zwięźle i rozłączył się bez pożegnania.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 02, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

wildfire || skam × evakWhere stories live. Discover now