26.

234 38 0
                                    

NOORA

Byłam dobrym obserwatorem. Tym bardziej dzisiaj, kiedy musiałam chociaż odrobinę pilnować prawie obcych mi ludzi, by niczego nie zniszczyli. Większość imprezy spędziłam na rozglądaniu się dookoła, nic więc dziwnego, że zdołałam dostrzec jak Isak znika w swoim pokoju, odprowadzany spojrzeniem przez Evena. Być może właśnie przez to, że przyglądałam się reakcji Evena, nie zauważyłam, że przyszedł Chris. Może zdążyłabym wtedy jakoś ostrzec Evę. Ale niestety, zajęłam się nagrywaniem jej tańca z Eskildem.

I jedna katastrofa gotowa.

Byłam pod wrażeniem, kiedy Eskild zaczął bronić Evy, ale wiedziałam, że przed Christofferem dziewczyny bronić nie trzeba. Jeśli będzie chciała, to sama da mu popalić. Dlatego pociągnęłam Eskilda ze sobą, pozostawiając go pod opieką Linn. Z nią mógł tańczyć do woli.

Westchnęłam głośno, z uśmiechem patrząc na Evę, która tkwiła w ramionach Chrisa. Wyglądali razem tak dobrze, że nie dało się od nich oczu oderwać. Ale gdzieś kątem oka zarejestrowałam wysoką postać, zmierzającą do wyjścia. Tylko kilka sekund wpatrywałam się w twarz Evena, ale to wystarczyło, bym dostrzegła jego wzburzenie.

Szkoda, że Vilde nie była taka spostrzegawcza. Stanęła mu na drodze przy samych drzwiach i zaczęła z uśmiechem trajkotać o wszystkim i o niczym. Szczerze jej współczułam, przeczuwając, co zaraz nastąpi.

- Nie – odpowiedział szorstko na zadane przez nią pytanie, którego nie dosłyszałam. Ale mogłam się go domyśleć.

Even odwrócił się i sięgnął po kurtkę. Vilde chwyciła go za ramię, próbując raz jeszcze. O drugi za dużo.

- To może umówimy się w poniedziałek po szkole? – Chłopak przeciągnął ręką po włosach.

- Nie umówię się z tobą. Ani dzisiaj. Ani w poniedziałek. Ani nigdy. Nie jestem tobą zainteresowany, więc daj mi do cholery święty spokój!

Muzyka była na tyle głośno, że bawiący się w salonie ludzie niczego nie usłyszeli. Ale te parę osób, które krzątało się w kuchni czy przy łazience wlepiło w tę dwójkę ciekawskie spojrzenia. Even chyba od razu pożałował, że uniósł głos, ale było już za późno, by to zmienić.

Wyminął Vilde i wyszedł. Tymczasem ja podeszłam do przyjaciółki, z którą nadal nie pogodziłam się po ostatnim swoim wybuchu na stołówce. Wtedy też poniekąd chodziło o Evena. Mogłam już wtedy ją ostrzec, by nie robiła sobie żadnych nadziei. Może oszczędziłabym jej tych łez, które teraz leciały z jej oczu. Starała się trzymać, ale widziałam, że odmowa Evena ją dotknęła.

Westchnęłam i przytuliłam ją do siebie. Cierpiała, osobiste porachunki nie miały teraz znaczenia.

- No już, nie płacz, Vilde.

Druga katastrofa gotowa. A może już trzecia, jeśli weźmie się pod uwagę, jak wkurzony Even był wychodząc.

- Co z Emmą? – zapytałam, wchodząc do pokoju Isaka.

Siedział na podłodze, opierając głowę o ścianę. Moim skromnym okiem nie wyglądał najlepiej. Eva powiedziała mi, co zaszło między nim a nadal śpiącą dziewczyną. Dopasowanie Evena do całej historii nie było trudne.

Współczułam mu z całego serca, gdybym mogła coś dla niego zrobić, zrobiłabym, ale nic takiego nie było. Sam musiał wyjaśnić sobie wszystko z Evenem. Mogłam go tylko wspierać mentalnie i nie dokładać mu więcej ciężaru na barki.

Nie odpowiedział na moje pytanie, po prostu wzruszył ramionami.

- Eva nie znalazła już jej koleżanek. Chyba zmyły się wcześniej – powiedziałam, patrząc na Emmę i zastanawiając się, co niby mamy teraz z nią zrobić.

Isak westchnął i wstał. Podszedł do łóżka i odkrył śpiącą dziewczynę. Zdziwiło mnie nieco, kiedy przeszukiwał jej kieszenie. Potem podał mi jej telefon.

- Po prostu zadzwońcie do jej rodziców.

I chyba tylko to nam pozostało.

W międzyczasie całe towarzystwo się porozchodziło, stwierdzając, że czas przejść do konkretów. Zostałam sama z wyjątkowo milczącym i przybitym Isakiem, bo nawet Eskild zabrał Linn na miasto, żeby w końcu się trochę rozerwała.

Rodzice Emmy zjawili się chwilę wcześniej. Jej matka była wyraźnie przejęta losem córki i nie dopuszczała do siebie myśli, że Emma wzięła narkotyki. Ciągle sugerowała, że ktoś jej musiał je podać, że ktoś jej coś dorzucił do picia. I tak w kółko. Za to jej ojciec milczał, ale już na progu zmierzył Isaka takim spojrzeniem, że sama miałam ochotę się cofnąć. Jakby to on był wszystkiemu winny. A nie był. To tylko i wyłącznie wina Emmy, która podjęła taką a nie inną decyzję. Miałam nadzieję, że Isak o tym wiedział.

I tak zostaliśmy sami, siedząc w kuchni zupełnie bez słowa, kiedy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Isak poderwał się z miejsca, a chwilę później usłyszałam trzask przekręcanego klucza.

- Noora! – usłyszałam jego wołanie, więc podniosłam się z krzesła.

Wyszłam z kuchni i zatrzymałam się w miejscu. Czas się zatrzymał. Moje serce oszalało. A moje myśli układały się w jedno imię.

William.

Nie mam pojęcia, jak długo tak stałam. Nie wiem, kto pierwszy się ruszył, ale sekundę później byłam wczepiona w chłopaka jak najmocniej się dało, próbując z całej siły upewnić się, że to nie jest tylko sen.

- Chyba tęskniłaś – powiedział cicho, śmiejąc się wprost przy moim uchu.

Pamiętał, jak bardzo wyczulona na to byłam, więc pewnie nie zdziwiło go, gdy zadrżałam w jego ramionach.

- Porywam cię – powiedział, kiedy odsunęłam się od niego.

- Gdzie?

- Niespodzianka.

- Nienawidzę niespodzianek – odparłam z uśmiechem.

▪ ▪ ▪

Wilhelm, spóźniłeś się. Imprezka już się skończyła.

Jak pisałam ten rozdział gdzieś w styczniu, to nie miałam pojęcia, że William wróci w czwartym sezonie. A tu surprice.

Chciałabym mieć was tu tylu, ilu było na początku. Ale wiem, że sama zawaliłam.

Dziękuję tym, którzy nadal są. Mimo wszystko. ♡

wildfire || skam × evakWhere stories live. Discover now