12.

633 94 5
                                    

JONAS

- Jakie mam szanse? – Siedzieliśmy z Isakiem w Russe, a dokładnie naprzeciwko nas siedziała ta sama dziewczyna, której włosów dotyk nadal czułem na ramieniu. Były takie miękkie, takie delikatne... – Ale bez ściemy. Szczerze.

Isak zmrużył oczy, przyglądając mi się chwilę, a potem zagryzł dolną wargę. Robił tak zawsze, kiedy zastanawiał się, czy mi coś powiedzieć.

- Wiesz coś, wiem to. Po prostu to powiedz.

- Ona ma chyba chłopaka.

- Chyba?

- Jeśli wziąć pod uwagę to, że obściskiwali się na środku korytarza, to chyba na pewno. Ale z drugiej strony nie każdy pocałunek jest od razu oznaką miłości.

Westchnąłem ciężko. No ale na co liczyłem? Że taki anioł w ludzkiej postaci będzie wolny i że to właśnie na mnie będzie czekał?

- Czyli nie mam szans.

- Stary, tego kwiatu pół światu – zaśmiał się i poklepał mnie pocieszająco po ramieniu.

- Ale mnie nie obchodzi reszta. Chcę ją – powiedziałem z pewnością w głosie, która zaskoczyła nawet mnie. Przez chwilę się nad tym zastanowiłem. – Nawet przy Evie nie czułem takiego przyciągania... Kochałem ją i byłem szczęśliwy będąc z nią, ale czułem, że coś się wypala. To było stopniowe, ale zauważalne. No i znaliśmy się wcześniej. Ale teraz... Teraz czuję coś zupełnie innego. Ptaszki śpiewają radośnie, kiedy ją widzę, słońce świeci jaśniej, wszystko inne traci znaczenie.

Isak milczał, chociaż on zawsze miał gotowy komentarz na wszystko. Spojrzałem na niego. Nieco odpłynął myślami, wgapiając się bezmyślnie w blat stolika. Znowu.

- Więc walcz – powiedział, zaskakując mnie. – Jeśli czujesz, że wszystko pcha cię ku niej, jeśli czujesz, że to może być to... Rób wszystko, żebyś potem mógł jej powiedzieć: Wiesz, kiedyś zastanawiałem się, czy warto. Dzisiaj wiem, że było warto – przerwał na chwilę i podniósł na mnie wzrok, uśmiechając się. – A to wszystko dzięki Isakowi. Nie znam nikogo równie wspaniałego i mądrego jak on.

Wziąłem zamach i walnąłem w daszek jego czapki, który miał przełożony do tyłu. Być może dostał też trochę w potylicę. Ale i tak najlepsze było to, że czapka przeleciała przez pół lokalu i wylądowała pod nogami jakiegoś gościa, który właśnie wszedł.

Zaniosłem się głośnym śmiechem, od którego szybko rozbolał mnie brzuch. Ledwo mogłem złapać powietrze, tym bardziej, kiedy patrzyłem na minę Isaka. Wyglądał, jakby chciał się schować za fartuszkiem mamusi.

Koleś schylił się i podniósł czapkę. Chwilę później podszedł do nas, podając ją Isakowi. Stał tyłem do mnie, więc nie mogłem zobaczyć jego twarzy. Widziałem natomiast twarz Isaka. Przełknął ślinę i wyciągnął rękę po swoją własność, cały czas patrząc na nieznajomego szeroko otwartymi oczami.

- To chyba twoje – powiedział tamten, a po głosie poznałem, że to ten sam, który zapisał się na zajęcia teatralne. Vilde wspominała, jak się nazywa, ale nie mogłem sobie przypomnieć imienia.

- Taa, dzięki.

Isak nałożył czapkę.

- Też czekacie na zajęcia teatralne? – zapytał tamten, odwracając się również do mnie.

- Tak, siadaj z nami – wysunąłem w jego stronę krzesło. – Jestem Jonas.

- Even – uścisnęliśmy sobie ręce. W tym samym czasie Isak wyglądał, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić. Zsunął się trochę na krześle i wsadził brodę pod bluzę.

Uniosłem brwi, patrząc na niego. Naprawdę chciałbym zrozumieć jego zachowania, ale to wykraczało poza moje umiejętności.

Naraz jakby się pozbierał w sobie i wyciągnął rękę w stronę Evena.

- Isak.

▪ ▪ ▪

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

▪ ▪ ▪

Nareszcie doszliśmy do momentu, w którym się oficjalnie poznali. Teraz już będzie z górki. W ogóle co jest z Evenem, że on się zawsze pojawia w nieodpowiedniej chwili ;D

Nie bądź leniem, daj gwiazdkę. I skrobnij komentarz.

#wildfireff
💛

EDIT

Zapomniałam wspomnieć, że od teraz rozdziały będą tylko raz w tygodniu, w poniedziałki. Mało teraz mam czasu na pisanie, a nie chcę potem zawieszać, gdyby zapasu rozdziałów miało mi zabraknąć.

wildfire || skam × evakWhere stories live. Discover now