Cztery

13.6K 501 49
                                    

Mike i Ash ustawili się po mojej lewej a Luke i Cal po mojej prawej. Spojrzeli na siebie i kiwnęli głowami. Chyba coś szykują więc muszę się trzymać na baczności. Dziwka ustawiła się na starcie i zaczęła odliczać.

Po chwili flagi opadły i wszyscy ruszyli. Ja odczekałam jeszcze dwie sekundy i również ruszyłam. Po chwili jechałam ramie w ramie z Michaelem i Calumem. Przede mną zaś jechał Luke i Ashton. Zobaczyłam, że moja obstawa chce mnie zmiażdżyć więc nacisnęłam hamulec przez co zostałam w tyle, a ci dwaj się ze sobą zderzyli. Wyminęłam ich oraz Luka i Asha, i jako pierwsza dojechałam do mety.

Odebrałam nagrodę i kontem oka zobaczyłam jak ci debile  zbliżają się w moją stronę. Byli wkurwieni, a mi nie chciało się z nimi dzisiaj użerać, więc jak gdyby nigdy nic odjechałam. 

Odstawiłam motor do magazynu i poszłam do domu. Chłopaków jeszcze nie było więc spokojnie poszłam do swojego pokoju, umyłam się, ubrałam piżamę i poszłam spać.

👑👑👑

Z mojego snu wybudziło mnie uporczywe pukanie do drzwi. Spojrzałam na zegarek stojący na szafce obok mojego łóżka, który wskazywał 10:30. No to nieźle pospałam.

Nieogarnięta z prawdopodobnie szopą na głowie poszłam w stronę drzwi i otworzyłam. 

-Czego?- spytałam ziewając.

-Przyszedłem tylko powiedzieć ci że nie będzie nas przez dwa dni.- powiedział Ash.

-I do czego jest mi potrzebna ta informacja?- spytałam sarkastycznie.

- Nie wiem. Po prostu cię informuje.- Ups? Chyba odrobinkę go zirytowałam. No cóż... życie.

-No ok- westchnęłam.- Teraz możesz już iść. - powiedziałam wrednie kiedy nadal stał w progu mojego pokoju. Chłopak jakby wybudził się z transu. Spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi tęczówkami, w których widać było pełno emocji.

-Możemy porozmawiać? - spytał niepewnie, a ja skinęłam głową i wpuściłam go do pokoju.

-O czym chcesz gadać?- przyglądałam mu się uważnie i śledziłam każdy jego ruch.

-O... o tym co było 3 lata temu.- Spojrzał mi w oczy.

-Nie chce do tego wracać. Było. Minęło. Dla mnie to zamknięty rozdział i gdyby nie to, że mam tu coś do załatwienia, prawdopodobnie nigdy byśmy się nie spotkali.

-Ja wiem, że wielokrotnie cię zraniłem, że cierpiałaś i ja... ja żałuje. Przepraszam.

Jak on śmie? On żałuje? On nawet nie zna jednej setnej mojego cierpienia. Ciepienia które on sprawiał. Które on zadawał...

W moich oczach zebrały się łzy. Jednak to nie były łzy smutku, cierpienia wywołanego wspomnieniami. To były łzy złości i goryczy.

-Spóźniłeś się.-powiedziałam spokojnie tłumiąc łzy.- Spóźniłeś się o te 3 pieprzone lata. Czy ty wiesz.. Ile razy płakałam po nocach? Ile razy miałam myśli samobójcze? Ile razy się cięłam? Blizny na moich rękach pozostaną już na zawsze. Za każdym razem... Za każdym razem gdy na nie spojrzę... przypominam sobie ile przez ciebie wycierpiałam.- pod koniec wypowiedzi mój głos się załamał. Łzy płynęły strumieniami po moich policzkach, a Ashton wpatrywał się na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.- Wyjdź.- powiedziałam. Nie chciałam by ktokolwiek widział mnie w rozsypce.

- Nie. Nie mogę... ja...

-Wyjdź. Nie chce cię widzieć. Jak tylko załatwię wszystko w Sydney, z powrotem wyjadę.

-Ale...

-Nie.

-Prosz...

-Wyjdź!- krzyknęłam. Miałam tego dość. Czy on nie rozumie jak mówię że nie chce go widzieć? Czy to aż tak trudno zrozumieć??

Popatrzył na mnie smutnym wzrokiem i ruszył do drzwi w których dopiero teraz zauważyłam trzy sylwetki pozostałych chłopaków. Na pierwszy rzut oka widać że wszystkich dręczy poczucie winy. Zanim mieliby szansę mnie przepraszać lub chociażby się odezwać, zakluczyłam drzwi i osunęłam się po nich a moim ciałem wstrząsnął szloch.

Udaję silną. Staram się być silną. Ale jestem cholernie słaba....

###

Taki trochę smutny :"(

Bad girls ✔Where stories live. Discover now