10 |Only me|

1.4K 155 18
                                    

Dzisiaj musiałam zrezygnować z siłowni, bo wyniknął niezapowiedziany trening. Rozciągamy się z dziewczynami na hali, bo na dworze jest już za zimno. Futboliści ćwiczą na zewnątrz, bo sala jest dla nich za mała. Wolałabym być z nimi na dworze, bo podczas meczu i tak będziemy musiały być w tym zimnie. Przy okazji można pogapić się na gorących futbolistów. Ostatnio bardzo często gapię się na facetów, szukając mojej nowej obsesji. Luke jest dla mnie niedostępny, a ja bardzo powoli zaczynam cieszyć się samą przyjaźnią.

Jestem już w drodze do mojego samochodu gdy ktoś krzyczy mi do ucha.

– Aaaa! – rzucam się na tego kogoś z moją torbą – Porywacz! Porywacz!

– Peggy! – porywacz, który mnie zna! Krzyczę głośniej – Peggy to ja! – łapie mnie za biodra, a ja w końcu na niego patrzę.

– Luke – kiwa głową — O Boże, przepraszam – zaplatam ręce wokół jego szyi i przytulam się do niego – Nie jesteś porywaczem.

– No co ty? – szepcze mi do ucha – Nie jestem?

– Co tu robisz?

– Jedziemy do portu, wskakuj do samochodu.

– Muszę zrobić rzeczy na zajęcia i... – patrzę na niego. On tu jest dla mnie, tylko dla mnie, to mnie chce zabrać do portu – Jedźmy do portu.

– Możesz wziąć rzeczy z pokoju i zrobisz to tam, w sumie dobry pomysł.

– Skoro ci tak zależy, Hemmings – szturcham go ramieniem.

Godzinę później jesteśmy znowu w porcie. Tym razem jest tu dosyć pusto, a my jesteśmy ciepło ubrani.

– Myślisz, że twoje ciało sportowca mogłoby na tym wietrze nieść mnie na barana murkiem aż na koniec cyplu? – rozwiewa mi włosy, które staram się schować.

– Wskakuj – klepie swoje barki.

– Luke! To niebezpieczne! Możemy wpaść do wody! – on tylko się uśmiecha.

– Ufasz mi? – pochyla się do mnie i bierze moją twarz w dłonie – Wskakuj, a może żadna fala nas nie przewróci – kuca, żeby mi to ułatwić, a właściwie w ogóle umożliwić.

– Nie chcę zginąć – a i tak siadam na jego barkach – Proszę, spraw, żebyśmy nie zginęli.

– To nie zakrywaj mi oczu – ups?

Luke wchodzi na murek, a ja jeszcze mocniej czuję wiatr. Trzymam się go kurczowo, a on mocno trzyma mnie za nogi.

– Lubię spędzać z tobą czas – Luke celowo idzie top topami, a teraz stoi na jednej nodze – Luke! – nawet się nie chwieje. Puszczam jego głowę i rozkładam ręce pod kątem trzystu sześćdziesięciu stopni. Nie boję się, naprawdę się nie boję, ale wtedy wiatr zawiewa mocniej. Luke od razu staje na dwie nogi.

– Masz w pokoju gitarę, grasz?

– Gram i śpiewam – mówię cichutko – Jestem wszechstronnie uzdolniona.

– Och, tak? Zaśpiewaj coś.

Nie zastanawiam się dwa razy, ta piosenka dobrze pasuje do sytuacji, ale mam nadzieję, że on nie zda sobie z tego sprawy.

We used to say
That we would always stick together
But who's to say
That we could never last forever
Girl, got a question
Could you see yourself with somebody else?
Cause I'm on a mission
I don't wanna share I want you all to myself right now
And I just wanna scream it out

– Wow, Peggy – brzmi jakby mu się podobało – To było...

– Zawsze marzyłam, żeby być w zespole.

— Może będę mógł na to coś zaradzić – pieści kciukiem moją kostkę – Moi przyjaciele to całkiem utalentowane skurczybyki.

– Czasem śpiewaliśmy z Mike'm — no i po co o nim wspominam?

– No tak, przecież to niemal twój chłopak – czy słyszę irytację w jego głosie?

– Właściwie to były chłopak, ale tak lubię go – nawet nie wiem kiedy, dochodzimy na koniec cypla – Och, jak mam zejść? – pomaga mi to zrobić i w niezręcznej ciszy siadamy obok siebie – Nie wiem czy chciałabym wrócić do tego, co było.

– Dlaczego? – pyta cicho.

– Nie chcę go zwodzić – bo jestem zainteresowana tobą – Ale Mike nie odpuszcza.

– Myślisz, że jak nisko mogę cię pochylić bez stracenia równowagi? – patrzę na niego dziwnie – Wskakuj na moje kolana, Peggy – gdyby jakiś czas temu powiedziałby mi to zdanie, zrobiłabym to bez zawahania. Teraz on musi ciągnąć mnie za rękę, żeby na siebie wsunąć – Obejmij mnie nogami w pasie, mocno – nieco mi w tym pomaga – Ręce na szyję – jesteśmy cholernie blisko, za blisko – A teraz...

– Aaaa! – gwałtownie pochyla się do wody, a potem z powrotem do pionu i znowu i znowu. Śmieje się, ja denerwuję. W końcu zaczynam śpiewać, a on gapi się na mnie. Moje końce włosów dotykają wody – Przegrany! – szybko wciąga mnie do góry.

– Kto tu jest przegrany? – znowu opuszcza mnie w dół.

– Luke! – puszczam jego szyję, bo wiem, że on mnie nie puści. Robię pół mostek z nogami owiniętymi wokół niego, a palcami w wodzie.

– Jesteś niesamowita – opiera czoło o mój brzuch. To połączenie, ta chwila....

Wciąga mnie z powrotem. Przez chwile patrzymy sobie w oczy. Moja dłoń znika w jego włosach, jego dłonie chyba pieszczą moje uda.

– Wiesz jak słonie adorują słonice? – kręcę głową, nie jestem w stanie, w tej chwili nic innego zrobić –  Obejmują trąbami ich ich głowę i delikatnie muskają uszy, a gdy słonica odrzuci ich zaloty oddalają się i są przez resztę życia samotne – to powoduje, że wybucham płaczem – Hej.. – głaszcze mnie po włosach.

– Rozczuliłeś mnie tymi słoniami i ich samotnością – opiera brodę o moją głowę. Całuje mnie za uchem, to bardzo intymne.

– Mamy lekcje do zrobienia – wybucham śmiechem.

– Słonie, a potem lekcje, mistrz psucia klimatu – schodzę z jego kolan i otwieram mój zeszyt z zadaniem.

Stuka mnie palcem w udo, przechodzą mnie ciarki, bo to takie.. nasze?

– Jesteś przepiękna, wiesz? – moje policzki płoną.

– Czuję się jak w piosence Carly Rea Jepsen – krzywi się, ja się krzywię, chowam nos w zeszycie.

****
Ci co nie widzieli, a by chcieli pojawiła się druga cześć hockeya z Calumem 😊😊

Wrong signals •Hemmings•Where stories live. Discover now