41 {Moments}

840 107 14
                                    

Nie byłam na niego zła. Byłam po prostu rozczarowana. Wiedziałam, że to może się wydarzyć, ale liczyłam, że znajdzie dla mnie chociaż tyle czasu, że zrobimy coś więcej niż pójdziemy jeść.

Im dłużej tu byliśmy tym miał mniej czasu, a ja spędzałam, co raz więcej czasu siedząc na trybunach. Nie tak to sobie wyobrażałam. W szczególności, gdy on znikał za ścianami siłowni, a ja wtedy zwiedzałam okoliczne parki i karmiłam gołębie.

Byłam żałosna.

A może powinnam powiedzieć, żałośnie zakochana.

Jego koledzy przyglądali mi się z zainteresowaniem. Ja byłam już znudzona. Nawet obstawianie, który wygra, przestało być zabawą.

Och!A gdy znalazł dla mnie trochę czasu, stawał się strasznie dotykalski. Oczywiście, gdy byliśmy sami. On nie jest specjalnym fanem obściskiwania się gdzie popadnie. Chyba, że zamknie oczy.

Byłam na niego zła.

Jednak bardziej byłam zła na siebie, że tu przyjechałam i liczyłam, że będzie to wyglądać inaczej.

Kocham go.

Bardzo go kocham.

Dlatego szanuję to i spędzam z nim czas, który może mi dać, ale to męczące.

Dużo wolnego czasu spędzam na nauce i rozmowach z Mike'm. On nigdy nie pyta, dlaczego mam  tyle wolnego czasu, po prostu dotrzymuje mi towarzystwa.

Tęsknię za nim i za moją normalnością.

Sądzę, że nie mogłabym się wyprowadzić z chłopakiem do obcego kraju, bo on znalazłby dobrą prace, a ja miałabym siedzieć w domu i go oczekiwać, to nie dla mnie.

– Z kim rozmawiasz? – Luke dopada mnie z zaskoczenia. Wypija na raz całą butelkę wody i przygląda się mojej twarzy.

– Z Mike'm – Mike chichocze do słuchawki – Przepraszam, jeśli ci przeszkadzam – mówię – Mogę stąd iść.

– Mam trochę przerwy, chodźmy gdzieś.

– Och, tylko, żeby znowu na tobie nie zasnął w metrze – opowiadam Mikowi wszystko, ale z Luke'm nie podzieliłam się moją dramatyczną historia o metrze.

– Mike cię pozdrawia – mówię do mojego chłopaka.

– Pozdrów go też i chodźmy coś zrobić.

– Odezwij się później – i sam się rozłącza. Mike jest trochę dziwny, ale w taki dziwny sposób, którego nie do końca potrafię wytłumaczyć.

– Chodź, zabieram cię na krótką podróż statkiem.

Moje oczy od razu robią się wielkie z ekscytacji.

– Naprawdę?!?

– Tylko, że to statek, a nie gondola.. – bo płynie krócej – Może być, Peggy?

– Najważniejsze, że z tobą – cmokam go w usta.

On też się cieszy. Przyciąga mnie do swojego boku.

– Prysznic, Luke.

– Chwila moment i jestem – całuje mnie w czoło.

Wraca z prędkością światła. Chyba naprawdę zależy mu na udanym popołudniu. Gdy wraca przytulam się do jego boku, ale on mnie od siebie odsuwa.

– Na barana, piękna dziewczyno!

Dawno tego nie robiliśmy. Gdzieś w tym wszystkim zrobiliśmy się nudziarzami, którzy za dużo czasu spędzają w łóżku. Chętnie wskakuję na jego plecy.

– Dodatkowy trening z obciążeniem – nie mówię tego na głos, ale rzygam już tym.

Biegnie ze mną na plecach i nagle żałuję, że nie możemy iść po woli, trzymając się za ręce.

Może stałam się teraz niewdzięczna.

Nie lubię uczucia wstydu, które dopada mnie za moje myśli. Jednak boję się go zapytać, jak on to widzi, bo nie chcę go zdenerwować.

Nie zasnął.

Jednak, gdy siedzę mu na kolanach, podziwiając piękne budynki po obu stronach Sekwany.. on tylko wtula głowę w moją szyje i co jakiś czas muska ją ustami. Nie mam nawet ochoty pokazywać mu moich ulubionych budynków, czy wieży Eiffla, bo on i tak jest zmęczony.

Robi to dla mnie, więc to doceniam i cieszę się tym w ciszy.

To nie jest do mnie podobne, ale miłość to różne rodzaje poświęcenia, prawda?

– Kocham cię – szepcze mi do ucha.

– Dziękuję za to – całuję go w policzek.

– To miał być nasz wyjazd, przepraszam, Peggy – obracam się do niego i opieram swoje czoło o jego.

– Jesteś tu, żeby zrobić karierę, a nie, żeby zabawiać dziewczynę.

– Dziękuję, że to rozumiesz – to nie brzmi najlepiej, a gdy on się orientuje nieco się krzywi – Wiesz o co mi chodziło, prawda?

– Nie wygłupiaj się! Oczywiście, że tak!

Chciałam tego i nie zrezygnuje z tego przez przeciwności losu.

On musi wracać.

Ja znowu mam czas dla siebie.

Tym razem wybieram księgarnie. Nie jem już pączków, bo boję się, że przytyję. Zamiast pączka, dzwonię do Mike'a.

– Co tam nowego w Paryżu?

– Ładna dzisiaj pogoda.

– Biegałem po plaży, ale trochę wiało. Szkoda, że nie jesteście bardziej na południu.

– Plaża, Boże, jak ja tęsknię za plażą! Opowiedz mi o zapachu wody i o piasku w butach. Proszę, Mike!

– Zwiało mi czapkę do morza.

– O nie! Tylko nie mów, że tą twoją ulubioną od mamy wyszytą na drutach.

– Śmiej się śmiej, Peggy – faktycznie to robię – Ale to najcieplejsza czapka jaką mam.

– Kurczaki, czyli to nie ona.

Tak spędzam następne kilka godzin i kolejne dwa dni. X

Wrong signals •Hemmings•Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt