14 |Something bigger|

1.3K 142 12
                                    

– Nie wiem czy się w coś zmieszczę – stoję z Tessą przed jej małą szafą – Przepraszam za to, wpadli rano i powiedzieli, że jadę z nimi. Nie miałam pojęcia, co będziemy robić..

– Na pewno coś wybierzesz, Peggy – szturcha mnie swoim małym biodrem – Nie powiedział, że przywiezie jakąś dziewczynę – przegląda swoją szafę, w poszukiwaniu czegoś dla mnie. Ona sama ubrała już zwiewną, błękitną sukienkę.

– Bo nie widzi nikogo po za tobą – czysta prawda.

– Zawsze taki był – wyjmuje coś z szafy. No nie coś, sukienkę – Powinna być na ciebie dobra.

– Dzięki – ja mam prawie metr osiemdziesiąt, ona trochę ponad metr sześćdziesiąt – Och – mówię z uśmiechem – Świnka Piggy, nie mieści się w sukienkę Calineczki – ona chichocze.

– Nie jesteś świnką, Peggy. Nawet nie jesteś gruba, po prostu wysoka – oddaję jej sukienkę.

– Nienawidzę mojego imienia – i mojego wzrostu gdy stoję obok niej. Mimo, że też jest drobna, przy niej wyglądam źle – Wracajmy do facetów.

– Może chociaż makijaż? – patrzę na jej biurko pełne kosmetyków.

– Tylko usta – ona też maluje swoje. Jesteśmy różne, na każdy możliwy sposób i w każdym możliwym calu.

– Czy Luke jest.. wierny? – zaskakuje mnie tym pytaniem – On jest sportowcem, gorącym sportowcem..

– Tess, nigdy nie widziałam go, oglądającego się za jakąś dziewczyną, nigdy – i to jest prawda.

– A jednak ty tu jesteś – nim zdążę o tym pomyśleć, po prostu prycham.

– Wiesz, jestem tu ze względu na Mike'a.

– Och, no tak.

– Tęsknisz za nim?

– Jestem wiecznie zajęta, aż cud, że teraz tu jestem gdy jutro jest recital, ale udało mi się wszystko wypracować na tip top, ale tęsknię.. kocham go i tęsknię.

Mike obejmuje mnie w talii, wiem, że to on, bo czuję za plecami jego zapach.

– Wyglądasz pięknie.

– Nawet się nie przebrałam – w tej chwili nie cierpię mojego wzrostu i imienia także.

– A i tak wyglądasz pięknie – potrzebuję tych słów.

– Dziękuję – cmokam go w policzek.

– To co! Dzisiaj się upijemy?

– Ja nie piję – mówią równocześnie Luke i Tessa.

– Jesteście słodcy — rzucam bez zastanowienia – Ja za to się napiję – ciągnę ramię Mike'a, póki nie jestem nim zawinięta i ruszamy w kierunku wyznaczonym przez Tess.

Calum i Ashton wkoło narzekają, jak bardzo nie lubią Londynu. Luke i Tessa stałe zarzucają ich wymienianiem, co raz to dziwniejszych miejsc w Londynie. Świadomość, że są dobrą parą, jest ważna dla mnie jako dla przyjaciółki, ale ta pozostała część mnie, chciałaby widzieć coś innego. Nie chcę, żeby ta część mnie się powiększała lub kogoś krzywdziła.

Bar.

Londyński bar.

Jest tu nieco inny klimat, niż w naszych irlandzkich, ale nie jest źle. Wypijamy tu kilka shotów i Tessa prowadzi nas do właściwego miejsca jakim jest klub.

Ona od razu wyciąga Luke'a na parkiet.

– Zapomniałem już, co ona w nim wyzwala, bo ty robiłaś to samo – nie wiem czy to przytyk w moją stronę czy komplement. Ashton jest trudny do odczytania.

– Chodź, Peggy, potańczymy trochę – Mike wyciąga mnie na parkiet i robi to tak umiejętnie, że nie widzę Luke'a i Tessy. To nie powinno tak być, przecież jakieś głupie zauroczenie nie może, zawładnąć moim życiem.

Jestem zdecydowanie taneczną dziewczyną, dlatego po prostu wyłączam myślenie i bez zbędnych słów, bawię się z Mike'm. Zawsze tacy byliśmy i cieszę się, że tego nie straciliśmy. Może jeśli... nie, muszę wyrzucić te myśli z głowy, to niesprawiedliwe, co do niego. Chociaż gdyby..

– O czym myślisz, Peggy? – przechodzą mnie ciarki gdy jego oddech obmywa moje ucho.

– O tobie – zaplatam ręce dookoła jego szyi i nieco zwalniamy nasze dzikie tańce. Muzyka na szczęście działa na naszą korzyść.

Jestem pewna jednej rzeczy. Muszę okiełznać mój szalony umysł, żeby przestał robić z mojej głowy burdel, dający mi nadzieję. Tym razem udaję mi się, odnaleźć ich wzrokiem. Całują się. Zawsze zastanawiałam się jak smakuje, czy jego usta są miękkie czy suche? Czy to by było dziwne, gdybym ją o to zapytała? Tak, cholernie.

Gdy rzeczywistość jest jeszcze lepsza, od wyobrażeń, wszystko staje się bardziej niebezpieczne.

– Chcę drinka – biorę go za rękę i ciągnę w kierunku baru. Gdy tylko do niego docieramy, on staje za moimi plecami i przytula się do mnie. Czuję to w każdym fragmencie ciała, czuję gdy tracą nosem moją szyję. Pamiętam jak zawsze splatał palce na moim brzuchu i mówił, że nigdy nie puści. Obracam głowę do niego – Co pijesz? – to zabawne, że potrafię, w tej chwili prowadzić normalną rozmowę. Odgarniam mu włosy z czoła, a on gapi się na moje usta. Myślę, że mu pozwolę. Może nawet uda mi się, znowu w nim zakochać.
Przysuwa się, ja się przysuwam.

– Zamówicie nam wodę? – Tessa i Luke wyskakują znikąd. Obracamy się do nich dosłownie w tej samej chwili – Musimy iść siusiu – jaka zgrana para – Ale potem.. przerwaliśmy coś? – patrzę na Luke'a zamiast na nią.

– Nic czego nie będziemy mogli dokończyć – odpowiada jej Mike – Lećcie siusiu, a my zamówimy wam wodę, gołąbeczki – i już ich nie ma.

– Najpierw drinki, potem pocałunki – podoba mi się ten pomysł.

Widzę Tesse ciągnącą Luke'a do ubikacji, ale on na sekundę obraca się w naszą stronę, to ja odwracam wzrok.

– Co pijemy? – pytam go – Hej! – wołam barmana – Jakiego macie najpyszniejszego, a zarazem super mocnego drinka? – on po prostu zaczyna go robić – To dwa i butelkę wody! – kiwa głową.

Wrong signals •Hemmings•Where stories live. Discover now