13 |another side|

1.3K 156 18
                                    

– Och, ten Londyn – Ashton pije już trzecią kawę – Tessa twierdzi, że mają tutaj dobre imprezy, ale nie wiem czy to mnie przekonuje.

– Miałam wziąć sukienkę? Cholera!

– Spoko, my też nie mamy – dźgam Ashtona w brzuch, a on promiennie się do mnie uśmiecha.

– Ile znacie Tesse?

– Są razem pięć lat, więc możliwe, że sześć albo pięć i pół.

– Jest super, ekstra, cudowna?

– Zawsze była bardzo zajęta sportem, z resztą on tak samo. Nie wiem, kiedy udało im się zbudować związek, ani jak łączyli grafiki. Trochę ich podziwiam.

– Jestem zdania, że związek musi funkcjonować na miejscu – Mike unosi głowę z mojego ramienia – To codzienność jest najlepsza w miłości – patrzy na mnie – Czasem trzeba coś poświecić, a czasem trzeba zrobić coś więcej, wysilić się.

– Ich związek to przykład romantyczności – rzuca Calum – Myślę, że są ze sobą, dlatego, że wierzą, że za dwa lata, będą się kochać tak jak kochali się przed wyjazdem.

– Nie wierzycie w to? – wszyscy kręcą głowami.

– Wierzymy w nich, ale niekoniecznie razem.

– Bardziej kochają sport, niż siebie i on chyba zdaje sobie z tego sprawę, inaczej byłby tu z nią – nie wiem, co powiedzieć, dlatego nie mówię nic.

– Peggy – Mike bierze moją brodę między palce – Nie rób tego – szepcze mi do ucha – On z nią nie zerwie.

– Hej, on mi się tylko podoba, więc zostaw mnie w spokoju. Nigdy nie podobał ci się ktoś zajęty?

– Jeśli liczyć twoje zajęte serce – szturcham go ramieniem.

– Moje serce jest szeroko otwarte. Udowodnię to dzisiaj wieczorem podrywając facetów.

– Och, możesz mnie? – oplatam się jego ramieniem.

– Pomyślimy – długo byliśmy razem. Nigdy nie widywaliśmy się codziennie, ale często uciekaliśmy od własnego syfu. Razem zawsze czuliśmy się bezpiecznie, a to coś, co rzadko się zdarza.

Luke przysyła wiadomość z pytanie czy mają ochotę się już spotkać. Wkurzają mnie ludzie, którzy na siłę angażują wszystkich przyjaciół w swój związek. Nie chcą nic stracić, więc to grupa ma się przyporządkować do pary. Jednak związek coś zmienia i Luke o tym wie.

– Tak dawno nie widziałem Tessy, dalej lecimy.

Czy wyglądam wystarczająco dobrze? Cholera, to jest takie głupie.. Nie chcę wykorzystywać Mike'a, ale jednocześnie myślę o nim jako o mojej tarczy obronnej. Przyjechałam tu z nimi wszystkimi i chcę się po prostu dobrze bawić w cholernym Londynie, ale im więcej czasu spędzam z Luke'm, tym trudniejsze to jest.

Kopię sobie własny dół, jednocześnie skracając swój sznur ochronny.

Umawiamy się, gdzieś pomiędzy, tak żeby i oni i my mieli blisko. Denerwuję się, co jest cholernie głupie, nienawidzę tego uczucia, które skłania mnie do ciągłego poprawiania włosów.

– Uważaj, Peggy! – potykam się i nie mam pojęcia o co, cholera. Już jestem niemal upadam gdy ktoś mnie łapie.

– Mam cię, skarbie – staję twarzą twarz z Mike'm.

– Mój bohater! – rzucam się mu na szyję.

– Cześć – obracam głowę w kierunku, z którego dobiega głos.

– O hej – Mike obejmuje mnie ramieniem.

– Cześć, Tess, to jest Peggy, nasza nowa ulubiona dziewczyna – na żywo jest jeszcze ładniejsza, a gdy śmieje się tym słodkim śmiechem.. jest idealna.

– Cześć, Mike. Cześć, Peggy – ściska nas równocześnie – Nie mówiłeś, że Mike ma dziewczynę! – bierze go znowu za rękę, Mike wtula głowę w moją szyję.

– To może być zabawne, a on wygląda na zazdrosnego – szepcze mi do ucha – Zagrajmy w to, proszę?

– Bo Peggy nie... – tłumaczy Luke.

– Byliśmy razem, a teraz powoli...

– Wracamy do starego, ale dobrego związku – dokańcza za mnie Mike.

– Jesteś taka wysoka! – a ona jest taka słodka i malutka, że gdy Luke przytula ją do swojego boku, niemal w nim ginie.

– Jedliśmy już, ale możemy iść posiedzieć w parku czy coś.

– Och tak! Pokażę wam mój kampus – radość, że on tu jest ją rozpiera. Moje i jego spojrzenia się krzyżują, a potem oboje odwracamy wzrok.

– Chodźmy poopalać się w londyńskim słońcu! – Mike bierze mnie za rękę i splata nasze palce. Ashton i Calum dziwnie na nas patrzą. Mogę się dobrze bawić, dlaczego nie? Wrócę i umówię się na prawdziwą randkę.

– Kiedy ustaliliście, że wracacie do siebie? – nie chcę odpowiadać.

– Luke! Co ty wiesz o romantyczności? To tak nie działa! – tylko on się nie śmieje, w sumie ja też tego nie robię.

– Przepraszam, że jestem mało romantyczny – chcę mu powiedzieć, że to nieprawda, ale nie mogę.

– Znacie się już dłużej, tak? Opowiadajcie! Cholera, przyjechaliście tu z nim – tracą nosem jego pierś – Pewnie musieliście słuchać jak zrzędzi.

– Och, tak, po nocy krzyczy twoje imię – czy Mike żartuje?

– Też za nim tęsknię – są zakochani, nie zamierzam tego kwestionować.

Siada wtulona w niego, a Mike ciągnie mnie między swoje nogi.

– Och, pieprzyć to, chodź tu Calum – Ashton przyciąga go do siebie – Nie zamierzam dłużej udawać – nikt nie czuje się z tym tutaj niekomfortowo. Jesteśmy jak trzy zwykle pary, które przyjechały w odwiedziny do Londynu.

– Jutro jest mój recital, będziecie, prawda? – jest urocza – Pracowałam na to ostatnie cztery miesiące, chcę się przed wami pochwalić.

– Kolejny powód, dlaczego dobrze, że przyjechałem wcześniej – ona patrzy na niego z takim uwielbieniem, jak wydaję mi się, że mi się zdarzało. Chociaż nie, nigdy nie patrzyłam na niego z miłością.

Obracam się w ramionach Mike'a i siadam na nim okrakiem.

– Pośpię trochę, okej? – kładę policzek na jego ramieniu – Przepraszam, Tess, prowadziłam i...

– Jasne, przed nami jeszcze impreza wtedy pogadamy – jest idealna, po prostu pieprzona, chuda perfekcja.

Śpię na barku Mike'a, a on głaszcze mnie po plecach. Po prostu nie mogę na niego patrzeć. Zbyt boli to, że mimo gdy jesteśmy w Dublinie i mamy swoje chwile, one nie znaczą dla nas tego samego.

Wrong signals •Hemmings•Where stories live. Discover now