25 {The best type of date}

1.3K 133 9
                                    

To wszystko było dziwne. 

Byłam dziewczyną Luke'a Hemmingsa. 

Marzenia się spełniają. Moje marzenie się spełniło. Chociaż, tak naprawdę marzyłam o samej rozmowie z nim, a dostałam o wiele więcej. Teraz byłam z Mike'm na siłowni. Postanowiłam z tego nie rezygnować, bo polubiłam to, a przede wszystkim oprócz podobania się komuś, chciałam podobać się sobie, zawsze wtedy łatwiej patrzy się w lustro. 

− Jesteś szczęśliwa? − pyta gdy biegam po bieżni. 

− W tej chwili? W tej chwili nie czuję endorfin szczęścia, które podobno wytwarzają się podczas treningu. Jestem spocona! − krzyczę unosząc ręce do góry. Czy damy robią takie rzeczy? Czy przez to jestem mniej atrakcyjna? Koniec z zastanawianiem się nad tym. Jestem trochę niezdarna i głupkowata, ale kocha mnie taką, prawda? A jeśli on by mnie taką nie kochał.. to zawsze kochałby mnie ktoś inny. 

− Z nim. 

− Tak, Mike jestem szczęśliwa. 

− Umówiłem się z Violet − patrzę na niego lekko zdezorientowana − Gdzieś w tym wszystkim.. 

− To cudownie! − zawsze chciałam dla nich szczęścia, a Violet go potrzebuje po śmierci swojego ukochanego.. Mam nadzieję, że powie o tym Mikowi, bo przez to jest jej ciężej otwierać się przed innymi. To jej historia do opowiedzenia. 


**

Po niesamowicie męczącym treningu, ruszamy do garażu, żeby trochę pograć. Żałuję, że nie ma tutaj Luke'a, bo teraz to ja siedzę wśród samych par. Violet przyszła nas posłuchać i co chwilę woła Mike'a, żeby skradać mu buziaki. Dlatego cieszę się gdy szybciej kończą próbę, bo mogę wrócić do domu i przygotować się do spotkania z Luke'm. Będzie wykończony po treningu, więc pewnie włączymy jakiś film i będziemy całować się godzinami.. tak to mi pasuje. Pewnie przyniesie też coś pysznego do jedzenia. Mmm.. nie mogę się doczekać. 

Gdy otwieram mu drzwi, jestem zaskoczona. Zamiast wyglądać na zmęczonego, widzę jego świecące oczy i pełen uśmiech. Zamiast dresów ma na sobie jeansy. Czy to znaczy, że gdzieś wychodzimy? 

− Jesteś moją dziewczyną od dwóch tygodni, a ja ani razu nie zabrałem cię na randkę, co ze mnie za chłopak? − najlepszy − Ubierz coś ładnego i chodź. 

− Możemy zostać.. − jego treningi są, co raz bardziej intensywne. 

− Nie ma mowy, nie będę cały czas leżał w łóżku. Z resztą, ty się tak okropnie wiercisz.. nosi cię. 

− Nieprawda! − krzyczę. 

− Przebieraj się w coś ładnego, ale zarazem wygodnego, okej? Ta randka to niespodzianka. Bardzo chętnie zobaczyłbym cię w sukience, ale dzisiaj wolałbym gdybyś ubrała jeansy, okej? 

− Duży dekolt? − patrzy na moje piersi. 

− Jak cholera nie − wybucham śmiechem − Przebieraj się i chodź po buzi. 

− Najpierw chcę buzi! − krzyczę. 

− Nie, bo się spóźnimy! − skradam mu szybkiego buziaka i zaczynam się przebierać. Cóż mam do ukrycia? Nic nie ukrywam, ukrywałam wszystko zbyt długo. 

Jestem już gotowa. 

Chcę pożreć jego usta, ale zamiast tego on pośpiesznie zabiera mnie do samochodu. Chcę, żebyśmy mieli cholernego pickupa, w którym mogłabym się tulić do niego całą drogę, potrzebujemy do tego też automatycznej skrzyni biegów... 

− Musimy kupić pickupa − mówię na głos − Chcę się do ciebie tulić. 

− Och − czochra mi włosy. 

− Kupimy pickupa? 

− Peggy, to bardzo poważny krok kupić razem samochód. 

− Nie, no jeszcze mogę zaczekać.. ale oprócz pickupa potrzebujemy też samochód, w którym będziemy wozić dzieci i... − w tym momencie przerywam, wiem, że skoczyłam na głęboką wodę. 

− Chcesz dzieci? − pyta. 

− Chcę dzieci. A ty?

− Jeśli moja kariera ruszy jako międzynarodowa i zainteresuje się mną jakiś trener, to dopiero po skończonej karierze. 

− Czyli? − cholera, cholera. 

− Możemy o tym porozmawiać za kilka lat? − kiwam głową, mimo, że nie podoba mi się ten pomysł. 

Dojeżdżamy na tor gokartowy, połączony z parkiem rozrywki. Idziemy do parku, prawda? 

− Co ty na małą rywalizację? − pyta z uniesionymi brwiami − Pojeździmy trochę? Może się nie wywrócimy.. 

− Serio? − mówię chyba nieco za głośno − Naprawdę to moja randka? − jestem cholernie podekscytowana. 

− Nie podoba ci się? − rzucam mu się na szyję, a on mocno mnie łapie. 

− Super! Pokonam cię, Hemmings! − no i już ruszam przed siebie. 

Udaję mi się go pokonać raz. On pokonuje mnie jeszcze dwa. Jestem tak szczęśliwa, że nawet mnie to nie obchodzi. Wchodzimy do parku rozrywki i ponownie zaczynają mi się, świecić oczy. 

– Patrz! – ciągnę go za rękę i po chwili siedzę mu na kolanach w budce na zdjęcia.

– Po prostu działasz – śmieje się.

– Gdyby tak było rzuciłabym się na ciebie pierwszego dnia jak cię zobaczyłam – Luke wrzuca monety do maszyny i zaczyna odliczać się czas.

Podgryzam jego szczękę, próbuję ugryźć jego policzek, a potem odgryźć mu nos, bawię się z nim tak przez dłuższą chwile. Atakując zębami jego twarz.

– Myślę, że mogłabym cię zjeść – przygryzam jego szczękę.

– Tak? – z zębami na jego twarzy, unoszę oczy, żeby na niego spojrzeć. Wtedy on dotyka mojego policzka, a aparat miga po raz ostatni, po chwili słyszę dźwięk drukowanych zdjęć – Kocham cię, Peggy.

– Wiesz, wydaję mi się, że powiedzenie, że ja kocham ciebie to za mało, cholera, nie potrafię słowami oddać tego jak bardzo, bardzo – oplatam go rękami wokół szyi – Kocham cię jak stąd do najdalszej galaktyki, kocham cię tak mocno, że czarna dziura nie potrafiłaby mnie wciągnąć, bo miłość do ciebie by mnie uratowała.

– To bardzo mocno, Peggy – całuję go w szyję.

– Uciekniesz ze mną przed czarną dziurą? – ściska mój policzek.

– Zawsze – jego usta dopadają moje, a może to moje dopadają jego, nie wiem, jesteśmy wygłodniali i cholernie mocno zakochani. 

Wrong signals •Hemmings•Where stories live. Discover now