36 {Paris trip}

988 138 2
                                    

Byłam zdecydowana, a nawet już spakowana. To miała być niespodzianka dla niego, ale przede wszystkim chciałam to ukryć przed jego trenerem, dla którego miłość nigdy nie będzie priorytetem. Rozumiałam to, dlatego zamierzałam zwiedzać Paryż, gdy on będzie trenował. Nasz związek dalej był świeży. Przez ostatnie dwa tygodnie spędzaliśmy ze sobą, jak najwiecej czasu mogliśmy. Mój pokój był pełen najróżniejszych kwiatów i liścików miłosnych. Uciekłam z kilku prób, ale nie winili mnie za to. Mieliśmy mały przestój, a po powrocie idziemy pierwszy raz do studia.

Stałam przed drzwiami jego pokoju. To miała być niespodzianka, liczyłam, że się ucieszy.

Pukam do jego drzwi.

Otwiera mi Mike.

– Jest jeszcze, powiedz, że się nie spóźniłam?! – Mike wie, że jadę z nim.

– Luke! Niespodzianka w drzwiach! – Mike całuje mnie w czoło i myślę, źe już wychodzi, ale jednak się zatrzymuje – Dzwoń, gdyby coś, wszyscy wiemy, jakie jego treningi są męczące.

– Życz mi dobrej zabawy – mówię z nerwowym chichotem.

– Dobrej zabawy, Peggy – kolejny buziak w czoło i już go nie ma.

– Peggy, co tutaj robisz? – jest zaskoczony i bardzo dobrze. Wpadam w jego objęcia, aż przewracam go na łóżko – Kochanie, muszę lecieć na samolot.

– Lecę z tobą! – mówię podekscytowana – Zdałam wczoraj ostatni egzamin i mogę lecieć z tobą! Spędzimy romantyczny czas w Paryżu! Jesteś podekscytowany?

– Stop – mówi – Jeszcze raz wolniej.

Przysuwam usta do jego ucha.

– Lecę z tobą do Paryża i będę spędzać z tobą każdą wolną chwile.

– Naprawdę? – jest podekscytowany.

– Naprawdę! – skaczę po nim – Musimy się pośpieszyć, nie chcemy, żeby samolot odleciał bez nas!

Wstaje, bierze nasze torby i ruszamy na lotnisko.

– Zawsze mnie zaskakujesz – stoimy już na lotnisku. Trener nie był zadowolony, gdy mnie zobaczył, ale to zignorował. Teraz czekamy na nasz samolot. Luke przytula się do moich pleców – Jestem taki szczęśliwy, że lecisz ze mną. Tylko pamiętaj, to ja jestem twoim sprinterem.

– Och, panie zazdrośniku – całuję go w policzek.

– Mam nadzieję, że nie będziesz go rozpraszać – jego trener pojawia się znikąd – On musi skupić się na tym, żeby być najlepszym.

– Wiem, proszę pana – mówię z uśmiechem – A nie pomyślał pan, że może będzie mnie rozkojarzony, gdy będę na miejscu?

– Nie wiem, zobaczymy na miejscu. Ale nie będę się bal, powiedzieć ci, że lepiej, żebyś wróciła do domu.

– Trenerze, to moja dziewczyna – Luke jest zły.

– Szanuję to, ale jesteś tu nie, żeby przeżyć romantyczny tydzień z dziewczyną, a żeby nauczyć się czegoś nowego i porównać się z innymi najlepszymi zawodnikami.

– Wiem, trenerze – może jednak nie powinnam jechać.

Zostawia nas znowu samych i gdzieś dzwoni. Zajęty człowiek, bardzo zajęty.

– Bardzo się cieszę, że tutaj jesteś – nie chciałabym być nigdzie indziej, ale jednocześnie nieco się boję.

– Nie masz pojęcia, jak ja się cieszę! – całuję go w policzek.

Siedzimy w samolocie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz leciałam samolotem. Przytulam się do jego ramienia. Luke obiecał, że będziemy cały lot rozmawiać, żeby zrobić górkę, gdy nie będzie na to czasu, ale tak się nie da. Nigdy się nie dało rozmawiać na zapas. Luke będzie w akademiku, ja będę w hotelu, w tanim hotelu, za który on w połowie płaci. Nie chciałam się na to zgodzić, ale gdy podliczyłam koszty wyjazdu.. No cóż, nie poszło zbyt dobrze. On ma stypendium sportowe i.. teraz mi głupio, że wykorzystuję jego pieniądze, na które ciężki pracuje.

– Nie powinno mnie tu być – szepczę.

– Nie chcesz tu być? – brzmi na rozczarowanego.

– Chcę, ale to bardzo dużo pieniędzy i..

– Wiesz, że nigdy nie zrobiliśmy tego dla siebie z Tess? – nie wiem, czy chcę tego słuchać – Wspieraliśmy się z odległości, ale nigdy z bliska, dziękuję, że to dla mnie robisz.

– Boże, na miejscu uczcimy to pączkami, proszę! Chociażby jeden pączek! Uczcijmy naszą miłość! – krzyczę nieco za głośno.

– Dobrze, Peggy – całuje mnie w skroń.

– Namawiam cię do złego, co? – unoszę na niego wzrok, jest taki piękny, nawet się ogolił, więc wygląda jeszcze młodziej, niż zazwyczaj.

– Dobrze mi to robi.

Sądzę, że się dopełniamy. Ja trochę broję, on trochę naprawia. Dajemy sobie rzeczy, których nie mamy bez siebie. Może to nas uratuje.

Wrong signals •Hemmings•Where stories live. Discover now