11 |Band|

1.3K 149 45
                                    

Wczorajszy wieczór był najlepszy i zarazem najgorszy. Czułam się jakby... cholera! Leżę na moim łóżku i oglądam Randkę z gwiazdą, jedząc lody. Ktoś puka do drzwi, a po chwili same się otwierają.

– Idź sobie! – to Mike, a nie Violet.

– Nie ma mowy – rzuca się na mnie – Co jest?

– Myślisz, że jestem samotnym słoniem? – marszczy brwi i patrzy na mnie dziwnie.

– Chodź, Luke kazał cię gdzieś zabrać.

– Tak? – moje oczy robią się wielkie jak spodki.

– Chciałbym, żebyś to na mnie tak patrzyła – przytulam się do jego pleców.

– Przepraszam, Mike – kiwa głową – To nie było zaplanowane, nie chcę, żebyś czuł się przeze mnie źle, odsunę się.

– Ty patrzysz ślepo na niego, ja na ciebie, on na baletnice, cóż takie jest życie – masuje moje przedramiona – Przyjaźń?

– Zawsze będę twoją przyjaciółką, Mike – cmokam go w policzek i zeskakuję  z łóżka – Zabierzemy Violet?

Godzinę później jesteśmy w jakimś dziwnym miejscu. Mike otwiera ten dziwny garaż, a w środku znajdujemy Ashtona i Caluma, obściskujących się.

– No nie! – krzyczy Mike – Nigdy nie przestajecie?

– Dzień dobry, wam goście – podkreśla słowo goście z dziwnym wyrazem twarzy, musimy z Violet powstrzymywać się przed wybuchnięciem śmiechem.

– Luke mówił, że masz świetny głos, no więc postanowiliśmy dać ci szanse. To twój casting, mała – marszczę brwi – To nasz zespół bez nazwy.

– Jak bez nazwy?

– Bez nazwy to nazwa.

– Co?!! To nie ma sensu! – krzyczy Violet.

– Zespół bez nazwy, to najlepsza nazwa – rzuca Calum – Nigdy nie zapomnisz ich nazwy – Ashton cmoka go w policzek.

– Ciii, ona nie rozumie – Calum obraca się do Ashtona i po prostu go całuje.

– Nie mam mojej gitary – Mike biegnie do samochodu.

– Wszystko zaplanowaliśmy – chciałabym, żeby nie miał takiego napiętego grafiku i też tu był.

Nie boję się publicznych występów. Mike zachodzą mnie do stanięcia przed mikrofonem. Szybko okazuje się, że zgrywamy się ze sobą. Chłopakom podoba się to jak śpiewam, a Mike czasem dołącza do mnie. Chłopaki się do mnie uśmiechają, więc chyba jest dobrze.

Po kilku godzinach drzwi, a raczej brama garażu otwiera się ponownie.

– Ktoś zamawiał pączki? – niemal się na niego rzucam. On jakby zdawał sobie z tego sprawę, otwiera dla mnie ramiona.

– Dziękuję! – cmokam go w policzek i odsuwam się od niego.

– To zasługuje na pączka, Peggy – całuje mnie w czoło, kocham te pocałunki – Ja też zjem.

– Zjemy jednego na pół? – pytam, cały czas obejmując go w pasie – Robię bicepsy — unoszę moje ramiona i je napinam.

– Podoba mi się ten pomysł – ktoś zabiera Lukowi z rąk karton pączków. My siadamy na kanapie i kawałek po kawałku zjadamy jednego. On opowiada o swoim treningu, ja uważnie słucham – Zaśpiewasz dla mnie? – obracam się do reszty, gdzie Mike rozmawia z Violet, a Ash i Calum obściskują się w kącie.

– A chcesz?

– Dziewczyno, po to to zrobiłem – pstryka mnie w nos – No już, do mikrofonu – chcę to, dla niego zrobić.

– Daj im się najeść – patrzy na swoich przyjaciół, którzy pochłaniają pączki.

– Mmm – ja dopiero dochodzę w pierwszym do dżemu – Malinowy, pyszny – Luke wyciąga dłoń i ociera mi kącik ust, zamiast wsunąć to sobie do ust..

– Otwórz buzie... – niemal gryzę go w palec. Wszystko pod pretekstem dżemu. Byłabym zła, gdyby mój chłopak robił takie rzeczy z inną dziewczyną. Muszę się z tego wycofać, muszę...

– Peggy! – Mike mnie woła, cholera, na szczęście – Mamy piwo, chcesz?

– Jesteście koszmarnymi kompanami w robieniu mięśni – wszyscy wybuchają śmiechem.

Podchodzę do niego i chowam się za jego plecami. Robię z niego tarczę i to łatwo może go zranić, nie chcę tego. On wyciąga rękę do tylu i masuje moje plecy.

– W porządku, Peggy? – kiwam głową.

– Przepraszam – obraca głowę do mnie.

– To on igra z ogniem, nie zdając sobie sprawy, co tobie robi – całuje mnie w czoło – To on jest winny, bo oszukuje i ciebie i dziewczynę.

– On kocha swoją dziewczynę...

– To niech przestanie pożerać cię wzrokiem – czy ma racje? Czy Luke to robi? Obracam się do Luke'a i przyłapuję go na gapieniu się. Gdy tylko nasze spojrzenia się krzyżują, odwraca wzrok.

Luke

Czy oni są razem? On dotyka ją w sposób, który sprawia, że ona może czuć się ważna i bezpieczna. Ja mogę tylko wycofywać się, żeby nie zranić nikogo, raniąc wszystkich.

Tessa: skype teraz!!!!!!

Ja: Nie ma mnie w pokoju:((((

Tessa: Trening się skończył, gdzie jesteś?

Ma racje, zawsze byłem już w pokoju. Żyłem zajęciami, treningami i zawodami. Teraz jest inaczej i wiem, że chłopaki to widzą.

Ja: Próba zespołu, chłopaki mówią 'cześć'

Tessa: O Boże! Tęsknie za tym ich brzdąkaniem! Nagrasz mi jak grają? Albo... możesz wyjść i zadzwonić na Skypie do swojej dziewczyny...

Ja: Będę zaraz wracać, będziesz za godzinę?

Tessa: Tak! Ale pamiętaj obiecałeś, że przyjedziesz za tydzień. Nie mogę się doczekać, aż będę mieć cię w łóżku.

Ostatni raz patrzę na Peggy.

– Muszę lecieć, widzimy się juto? – kiwają głowami. Nie podchodzę do Peggy, ale ona podchodzi do mnie. Całuje mnie w policzek, a potem to uczucie zabija Violet, robiąc to samo.
Zostawiam ich w dobrym nastroju. Czuję, że moje uzależnienie to psuje. Dzwonię do Tessy.

– Cześć, skarbie – uśmiecham się gdy słyszę jej głos – Wyrwałeś się?

– Jestem beznadziejnym przyjacielem – wsiadam za kierownice – Opowiadaj o swoim recitalu, kochanie.

Słucham jej przez następną godzinę, jest tak samo zafiksowana na temat swojej pasji jak ja. Potem ona słucha mnie, aż na koniec rozmawiamy o niczym.

Kocham ją.

Wrong signals •Hemmings•Where stories live. Discover now